Ukraina po pierwszym tygodniu wojny – relacja salezjanina

Ks. Michał Wocial, salezjanin z Inspektorii Krakowskiej (PLS), przebywający na Ukrainie, podzielił się w sieciach społecznościowych informacjami i swoimi odczuciami po pierwszym tygodniu wojny: “Większość spraw nagle się zatrzymała i od tygodnia moje życie kręci się tylko wokół jednego tematu. A miałem zająć się doktoratem …

We wtorek wieczorem kilometr od naszej szkoły upadły rakiety. W rezultacie ataku zostało zniszczonych 10 domów. W naszym budynku wypadło kilka okien. Wraz z kilkunastoma innymi osobami, noc spędziłem w szkolnej piwnicy. Postanowiłem mieć stale ze sobą olej do namaszczania chorych.

W środę o 7.00 konwojem siedmiu samochodów wyruszyliśmy, w stronę granicy Polski, aby ewakuować kobiety i dzieci. Plan był prosty. Mężczyźni zostawiają rodziny na przejściu dla pieszych i wracają do Żytomierza.

Niestety po 200 kilometrach nasz szkolny autobus Renault Master doznał poważnej awarii silnika i nie mógł jechać dalej. Zepsuł się w momencie, kiedy go tak potrzebujemy do wożenia ludzi i pomocy humanitarnej …

Po raz kolejny byłem pod wielkim wrażeniem solidarności ludzi. Po paru minutach od awarii znalazł się ktoś, kto nas wziął na hol do mechanika. Za półtora godziny znalazł się inny samochód, który zawiózł naszych 250 km pasażerów do granicy i nie chciał za to nawet jednej hrywni.

Na granicy okazało się, że na przejściu w Korczowa jest taka kolejka, że trzeba stać na mrozie całą noc. Znaleźli się kolejni życzliwi miejscowi ludzie, którzy swoimi samochodami przetransportowali naszych pasażerów, na Szegini. Tam przejście zajęło ok. 40 minut. Na nocleg poszliśmy o 3 w nocy. Pierwszy raz w świadomym życiu nie uczestniczyłem w Środę Popielcową we Mszy Świętej.

Dziś, kolejna grupa 30 osób pojechała w stronę polskiej granicy. Wśród nich – nasi uczniowie. Kiedy i czy wrócą? Co będzie dalej z naszą szkołą po 27 latach jej istnienia ?

Jutro odprawiamy transport – 50 osób. Zapewne już ostatni, gdyż koleje ukraińskie uruchomiły pociągi ewakuacyjne. Do ewakuacji pozostaną inwalidzi i chorzy …

Sąsiadów chcących skorzystać z naszej piwnicy jest coraz więcej. Wielu z nas ma aplikację telefoniczną pod nazwą „Alarm przeciwlotniczy”. Robi wrażenie, gdy nagle z kilku kieszeni naraz słyszysz syreny.

Wśród ludzi w naszym „schronie-piwnicy” jest garstka dzieci i młodzieży. Przynoszę im różne gry z oratorium, aby miały czym zająć czas. Zaproponowałem cowieczorną modlitwę. Nikt z nich nie jest katolikiem – ale dziś przyszli prawie wszyscy. Modlimy się ok, 15 minut o pokój.

Zaczyna spływać pomoc humanitarna i trzeba zastanowić się jak ją najlepiej wykorzystać.

Powoli przyzwyczajamy się do nowego rytmu wojny. W wielu sprawach bierzemy „poprawkę na wojnę”. Dziś wyprzedziliśmy na drodze policję jadąc z szybkością 150 km/h. W ogóle nie zwrócili na nas uwagi – mają ważniejsze sprawy… 

Za: www.infoans.org

Wpisy powiązane

Generał albertynów z pomocą w Zaporożu: tu bochenek chleba ratuje życie

O. Sikorchuk z Ukrainy: bardzo dużo zawdzięczamy Polakom

Ks. Leszek Kryża SChr: Jeździmy na Ukrainę by pokazać, że zgodnie z apelami Papieża Franciszka – nie zapominamy o wojnie