„Nawet po trzech latach wojny, nieznośnego bólu i cierpienia, nadal pozostają w swoich miejscach, gdzie w każdej chwili może nadlecieć dron lub inny pocisk może uderzyć w ich dom, mieszkanie lub kościół, w którym się gromadzą. Ale nadal się gromadzą, nadal się modlą i są otwarci na pomoc każdemu, kto jej potrzebuje” – powiedział ks. Tomaž Mavrič, przełożony generalny Zgromadzenia Misji i Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo, w wywiadzie dla watykańskich mediów, mówiąc o działalności wspólnot w ogarniętym wojną kraju. Od 10 do 22 marca 2025 roku ks. Mavrić przebywał w Ukrainie, gdzie odwiedził swoich współbraci i inne wspólnoty tzw. Rodziny Wincentyńskiej.
Być z ludźmi i przypominać im, że nie są sami
„Celem mojej wizyty było po prostu bycie z nimi. Być tam, by pokazać im, że my, jako wspólnota, jesteśmy blisko nich i że nie powinni czuć się zapomniani czy opuszczeni, a wręcz przeciwnie: nieustannie modlimy się za Ukrainę, podobnie jak cały świat, i staramy się być cały czas w kontakcie, przynajmniej telefonicznym, mailowym. Ale pomyślałem, że oczywiście lepiej byłoby pojechać i odwiedzić nie tylko jedno czy dwa miejsca, ale wszystkie, bez względu na to, jak trudne i niebezpieczne to jest. Nasi bracia tam są i ja też powinienem tam być” – powiedział ks. Mavrić.
Odwiedził wszystkie sześć wspólnot Rodziny Wincentyńskiej w Kijowie, Odessie, Charkowie, Pereczynie (obwód zakarpacki), Storożyńcu (obwód czerniowiecki) i Śniatyniu (obwód iwanofrankowski). Zapytany, czy się bał, ks. Mavrić powiedział: „Nie, wcale. Byłem całkowicie spokojny. Nawet gdy słyszałem drony w Kijowie, w Odessie, w Charkowie, czy dźwięki alarmu, które włączają się, gdy zbliża się niebezpieczeństwo, byłem spokojny. I to jest łaska. Żadnego strachu. Tak jak wtedy, gdy odwiedzałem nasze misje przed wojną”.
Wiara i hojność
Ks. Mavrić podkreślił, że przyjechał do Ukrainy „nie po to, by wygłaszać przemówienia, wykłady czy udzielać rad”, ale raczej „by uczyć się, słuchać, widzieć, spotykać ludzi”. To, co zobaczył podczas licznych spotkań nie tylko ze swoimi współbraćmi, ale ze wszystkimi wspólnotami Rodziny Wincentyńskiej, która ma dziesięć ośrodków w Ukrainie, to przede wszystkim ich świadectwo wiary. „Powiedziałem im: 'Nadal się modlicie, uczestniczycie w Eucharystii, a nawet w tych strasznych sytuacjach, których doświadczyliście i doświadczacie, nadal wierzycie, że Jezus będzie miał ostatnie słowo, że prawda będzie miała ostatnie słowo, i za to bardzo wam dziękuję’” – powiedział ks. Mavrić.
Inną rzeczą, która zrobiła na nim wrażenie, była hojność wielu księży, sióstr zakonnych i świeckich, którzy pomagają potrzebującym. W bardzo krytycznej sytuacji myślą nie tylko o sobie i swoich rodzinach, ale są otwarci na pomoc wszystkim, dostarczając pomoc humanitarną, która stale napływa do wiosek, miast, a jeśli mogą, nawet do żołnierzy na froncie.
Ważne jest, aby czuli wsparcie
Na pytanie, jakie są główne wyzwania stojące przed księżmi, siostrami i świeckimi z Rodziny Wincentyńskiej w Ukrainie ks. Mavrić odpowiedział” „Bardzo ważne jest dla nich, aby czuli wsparcie, wsparcie duchowe ze świata, od Rodziny Wincentyńskiej na całym świecie, i aby otrzymywali pomoc humanitarną tak często, jak to możliwe. Zawsze jej potrzebują, ponieważ zwłaszcza nasi współbracia, duchowni, siostry i świeccy są zorganizowani w taki sposób, że niosą pomoc do różnych części Ukrainy, gdy otrzymują prośby. A jest ich dużo: głównie lekarstwa, żywność, pieluchy, ubrania, prześcieradła, koce. Ale generalnie warto powiedzieć, że są bohaterami, bo tam zostają, nie wyjeżdżają. A ludzie często mówią do nich: `Jeśli wy – księża, bracia, siostry – odejdziecie, to my, świeccy, też odejdziemy. Jeśli wy nie odejdziecie, my też zostaniemy`. A oni zostali, są tam. Nawet niektórzy z tych, którzy wyjechali na samym początku wojny, kiedy sytuacja była bardzo niepewna i trudna, teraz wrócili. Większość z nich wróciła do swoich miejsc służby”.
Słuchanie historii ludzi
Podczas jedenastu dni wizyty przełożony Rodziny Wincentyńskiej spotkał wielu ludzi, zobaczył ich oczami i usłyszał ich historie – coś, czego zwykle nie widać w mediach poza Ukrainą. „W wiadomościach mówią o walkach, słyszysz liczby, widzisz różne międzynarodowe i europejskie spotkania, widzisz zniszczone budynki, ale nie masz okazji posłuchać ludzi opowiadających swoje historie, ich cierpienie, utratę wielu synów i córek, ale przede wszystkim mężczyzn, którzy walczą. Ale także o rodzinach, których domy zostały trafione dronem lub inną bronią. Ból, psychologiczne konsekwencje, z którymi ludzie żyją… oto, co od nich usłyszałem” – powiedział ks. Mavrić.
Znaczenie cierpienia
Duchowny zrozumiał również znaczenie, jakie Ukraińcy nadają swoim bolesnym doświadczeniom. „Ich motywacją jest następujące przekonanie: `To jest nasza ziemia i jeśli ją stracimy, stracimy naszą tożsamość. Kim wtedy będziemy lub kim się staniemy?`. Kiedy rozpoczęła się inwazja, sposób, w jaki do niej doszło, tysiące ofiar śmiertelnych, miliony ludzi, którzy uciekli z kraju – wszystko to skłania ich do myślenia: `Co, jeśli po tak wielu stratach, stratach ludzkich, my jako naród zostaniemy straceni, stracimy naszą tożsamość, a także nasze rodziny i następne pokolenia…`. Dlatego walczą, choć nie jest łatwo iść na linię frontu. Ale wierzą, że Jezus ma ostatnie słowo, że prawda nadejdzie, że sprawiedliwość nadejdzie, oczywiście za wielką cenę” – powiedział ks. Mavrić.
Rodzina Wincentyńska stała się znacznie większa
Z Ukrainy przełożony generalny Rodziny Wincentyńskiej zabrał ze sobą trzy przesłania, które podsumowują wszystko, co powiedział. Pierwszą z nich jest niezachwiana wiara miejscowych naśladowców św. Wincentego a Paulo, „ponieważ nawet po trzech latach wojny, nieznośnego bólu i cierpienia, nadal pozostają na swoich miejscach, nadal się modlą”. Drugą rzeczą jest ich hojność. Następnie zwrócił uwagę, że Rodzina Wincentyńska stała się znacznie większa niż wcześniej. „Weźmy na przykład parafię w Charkowie: ktoś mógłby pomyśleć, że jest pusta, ale ja widziałem, że tak nie jest. Na początku wojny była pusta, ponieważ wszyscy wyjechali, ale kilka tygodni później ksiądz wrócił i ludzie zaczęli wracać. Ale przychodzą tam nie tylko katolicy, jest też wielu prawosławnych i ludzi, którzy nie wyznają żadnej wiary. Ze względu na chęć pomocy każdemu w potrzebie, ludzie nadal przychodzą i modlą się” – powiedział ks. Mavrić i dodał: „Trzecią rzeczą, którą chcę dodać, jest coś, co często powtarza papież Franciszek: wojna nie jest rozwiązaniem żadnego problemu, nigdy nie jest drogą do pokoju, ponieważ droga do pokoju jest zupełnie inna”.
Do Rodziny Wincentyńskiej należą wszystkie instytucje, które bezpośrednio lub pośrednio inspirują się myślą i duchowością św. Wincentego a Paulo. Zostały one założone przez samego św. Wincentego a Paulo, albo znalazły w nim i jego działalności, źródło inspiracji w służbie ubogim. W zależności od stopnia zbliżenia i specyfiki każdej gałęzi, Rodzina Wincentyńska liczy 165 gałęzi, które mają wspólne dziedzictwo: uznanie św. Wincentego za założyciela albo źródło inspiracji; zdecydowane ukierunkowanie na służbę ubogim.
Dzieło św. Wincentego rozwija się w licznych krajach na świecie gdzie żyje jego charyzmat w wielu stowarzyszeniach i zgromadzeniach m. in. w Międzynarodowym Stowarzyszeniu Bractw Miłosierdzia (AIC), Zgromadzeniu Księży Misjonarzy (CM), Zgromadzeniu Sióstr Miłosierdzia (FdlC) i Stowarzyszeniu św. Wincentego a Paulo (SSVP).