Jest on kulminacyjnym wydarzeniem obchodów setnej rocznicy urodzin założyciela Brata Rogera i dziesiątej – jego tragicznej śmierci, a także 75-lecia jego przybycia do Taizé.
Każdego wieczora przed modlitwą wieczorną krótkie świadectwa przedstawiają chrześcijanie z miejsc dotkniętych szczególnymi nieszczęściami. W poniedziałek o doświadczeniach związanych z wojną na wschodzie Ukrainy mówiła młoda osoba, która przed kilkoma tygodniami przybyła na zaproszenie braci do Taizé z grupą dwadzieściorga dzieci. Mogą one spędzić tutaj spokojny czas, z dala od okrucieństwa i przemocy. Wczoraj natomiast dwaj młodzi Kubańczycy, katolik i baptysta, mówili o niedawnych bolesnych doświadczeniach izolacji od chrześcijan żyjących w innych krajach, a także o masowej emigracji młodzieży, która z dala od swej ojczyzny szuka lepszej przyszłości. Nie kryli oni nadziei na lepsze jutro nie tylko w wymiarze politycznym, ale także dzięki odnowieniu więzów solidarności.
Jakie ma to znaczenie dla Polaków, mówi ks. Jacek Meller: „Z naszej europejskiej perspektywy nie widzimy wielu problemów i spotkanie twarzą w twarz z mieszkańcem Nigerii, Czadu, Bangladeszu, Kuby, Ukrainy otwiera nasze oczy na problemy, które tam są, z którymi nie spotkaliśmy się i da Pan Bóg – nigdy się nie spotkamy w tak dramatyczny sposób. Nie zawsze potrafimy bezpośrednio pomóc tym ludziom, ale nasz sposób myślenia o świecie i jego problemach może się zmienić” – powiedziął ks. Meller.
Jak zaznaczył przełożony Wspólnoty z Taizé, brat Alois „ludzkość przeżywa czas trudnych przemian, które nie wiadomo do czego doprowadzą. Są tacy, którzy tracą nadzieję. Inni umieją dostrzec zalążki nowego życia, które dowodzą, że istota ludzka nie została stworzona, by rezygnować. Kryzysy mogą wyzwalać niespodziewane energie, gromadzić osoby gotowe do działania”.
S. Tasiemski OP, Taizé