W 1979 r. otrzymała honorowe obywatelstwo Pakistanu i została krajowym konsultantem ds. trądu w randze sekretarza stanu.
Umożliwiła setkom tysięcy osób życie w godności. Dla wszystkich, którzy ją znali, jej śmierć jest wielką stratą i pozostawia jej najbliższych w głębokiej żałobie – napisał dyrektor niemieckiej fundacji jej imienia Harald Meyer-Porzky. Podkreślił, że aż do śmierci była obrończynią praw człowieka, zwolenniczką porozumienia między narodami i szacunku dla wszystkich religii. Zgodnie ze swoją wolą zostanie pochowana w Karaczi.
Siostrze Ruth w ciągu niemal 60 lat działalności udało się znacznie zmniejszyć liczbę zachorowań na trąd w Pakistanie. W tym czasie – według Niemieckiej Pomocy Trędowatym i Chorym na Gruźlicę (DAHW) w Würzburgu – wraz ze swoim zespołem zdołała ona wyleczyć z tej choroby niemal 55 tys. pacjentów.
Ruth Pfau urodziła się 9 września 1929 r. w Lipsku. Po drugiej wojnie światowej wyjechała do Niemiec Zachodnich, gdzie studiowała medycynę. W wieku 22 lat przyjęła chrzest w Kościele ewangelickim, a nieco później przeszła do Kościoła katolickiego. Już jako lekarka w Bonn wstąpiła w 1957 r. do zgromadzenia Córek Serca Maryi. Od 1960 r. mieszkała w Karaczi. W 1963 r. założyła tam szpital dla trędowatych im. Marii Adelajdy. Pod jej kierownictwem powstał w Pakistanie ogólnokrajowy system leczenia ludzi dotkniętych tą chorobą. Pracę s. Pfau wspierali ofiarodawcy, w tym dzieła pomocy z Niemiec i Austrii.
Leprozorium im. Marii Adelajdy (MALC) w Karaczi opracowało program pomocy na najbliższe lata. Rząd przyjął go jako Program Zwalczania Trądu, Gruźlicy i Ślepoty w Pakistanie. Stawia sobie za cel całkowite zwalczenie trądu do roku 2020 i już teraz zapewnia podstawową opiekę okulistyczną mieszkańcom kraju, niezależnie od wyznawanej religii. W Instytucie pracuje ok. 600 osób.
Obok projektów medycznych s. Ruth opiekowała się także Hindusami i uchodźcami z Afganistanu. W miejscowości Manghopir prowadziła ośrodek socjalny i medyczny oraz prywatną szkołę, w której może się uczyć wiele dzieci z rodzin dotkniętych trądem.
„Matka trędowatych” kształciła także osoby pracujące wśród osób dotkniętych tą chorobą, znana była z zaangażowania w obronę praw człowieka, w dążenie do porozumienia między narodami, a także poszanowanie każdej religii. Za swoją działalność otrzymała m.in. Wielki Federalny Krzyż Zasługi rządu Niemiec, „azjatyckiego Nobla”, złoty medal Nagrody Alberta Schweitzera i Nagrodę Marion Dönhoff. W 2014 r., z okazji 85. urodzin, specjalną nagrodą uhonorował ją ruch Focolari.
W wieku 65 lat zrezygnowała z kierowania Instytutem i na pewien czas zamieszkała w klasztorze, ale już dwa lata później powróciła do Pakistanu na prośbę swojej następczyni Mervyn Lobo. Odtąd aż do śmierci mieszkała w niewielkim mieszkaniu na terenie szpitala w Karaczi i nadal opiekowała się pacjentami, poszukiwała też sponsorów. „Nie możemy pomóc wszystkim. Ale podobnie jak w biblijnej przypowieści o miłosiernym Samarytaninie chodzi o to, aby pomóc każdemu, kogo spotkamy na swojej drodze” – powiedziała przed dwoma laty w urodzinowym wywiadzie dla austriackiej telewizji ORF.
Tajemnicą sukcesu s. Pfau jest to, że „zaryzykowała dotknięcie tych ludzi i podjęła z nimi współpracę” – powiedział w rozmowie z austriacką agencją katolicką Kathpress kierujący funduszem pomocy trędowatym ks. Edwin Matt z Bregencji. Podkreślił, że niemiecka lekarka, zakonnica i menadżer podjęła walkę z trądem „z pakistańskich środków, we współpracy z pakistańskimi kolegami – wyznawcami różnych religii, a przede wszystkim z pacjentami”. W swoich działaniach kierowała się zasadą, że „nie można pomóc każdemu na świecie, ale zawsze można coś zrobić dla tego, obok którego się właśnie przechodzi”.
Bilansu swego dotychczasowego życia s. Ruth dokonała w opublikowanej przed kilku laty w wydawnictwie Herdera książce „Życie jest inne. Czy warto? I po co?”. Bardzo ciepło mówi w niej o tym, co dla niej ma sens i dlaczego warto się angażować. Choć w ostatnich latach z powodu choroby przestała kierować założonym przez siebie „Marie Adelaide Leprosy Centre”, który ogromnie się rozrósł i ma już sieć swoich filii w całym Pakistanie, ciągle pozostawała aktywna. Uważała bowiem, że „działać dalej nie ma sensu, przestać – to jeszcze bardziej bezsensowne, a więc działajmy dalej!”.
KAI/sz
Za: www.deon.pl