Wywiad z ks. Krzysztofem Hermanowiczem SAC, przełożonym pallotyńskiej Regii Miłosierdzia Bożego we Francji

W obchodach 20-lecia zawierzenia świata Bożemu Miłosierdziu, jakie od soboty odbywają się w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach uczestniczył ks. Krzysztof Hermanowicz SAC, przełożony pallotyńskiej Regii Miłosierdzia Bożego we Francji. Gość – w rozmowie z Małgorzatą Pabis opowiedział o kulcie Bożego Miłosierdzia we Francji.

Przeżywamy w Łagiewnikach i na całym świecie dwudziestolecie zawierzenia świata Bożemu Miłosierdziu. Na ten szczególny czas przybył Ksiądz do Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Dlaczego?

Jako pallotyni we Francji jesteśmy spadkobiercami naszych poprzedników, którzy po II wojnie światowej byli uratowani z otchłani obozów koncentracyjnych, szczególnie z Dachau. Wiele tam wycierpieli, przecież to na nich Niemcy robili doświadczenia pseudomedyczne.

Po dotarciu do Francji, ponieważ nie mogli wrócić do Polski komunistycznej ze względu na ich działalność przedwojenną, byli przekonani, że uratowało ich właśnie Miłosierdzie Boże. Już w obozie zetknęli się z kultem Jezusa Miłosiernego, a szczególnie z Koronką do Miłosierdzia Bożego, więc po powrocie do Francji zaczęli to miłosierdzie szerzyć. Nazwali jednostkę palotyńską, która powstała we Francji „Regia Miłosierdzia Bożego”. Już od 1947 roku zaczęli organizować Święto Miłosierdzia Bożego, wydawać obrazki, koronki itd. Powiesili w kaplicy obraz Jezusa Miłosierdzia. Obraz, który jest czczony do dziś bez przerwy. Właśnie ze względu na tę spuściznę istnieje w Regi taka tradycja, że jeden z nas jest oddelegowany do szerzenia kultu Miłosierdzia Bożego i zajmowania się tym kultem we Francji. Obecnie takim delegatem Regi jestem właśnie ja. Nie mówię, że przyjechałem do Łagiewnik z obowiązku, ale nasze związki z centrum, jakim są Łagiewniki, są bardzo silne. Można powiedzieć, że „tutaj bije nasze serce”, jako Regi miłosierdzia Bożego we Francji. Jestem bardzo wdzięczny Panu Bogu i organizatorom tego wielkiego wydarzenia, za to, że mogłem brać w nich udział.

Dwudziestolecie zawierzenia Miłosierdziu Bożemu jest symboliczne i mocne ze względu na to, co przeżywaliśmy w ostatnich latach. Jest też forma podziękowania Panu Jezusowi za opiekę nad naszą Regią Miłosierdzia Bożego, nad naszymi wiernymi przyjaciółmi – współpracownikami świeckimi. Tak się potoczyła historia ostatnich lat, że żaden z nas pallotynów nie był ani ciężko chory na covid, ani nie było przypadków śmiertelnych, mimo tego że kontynuowaliśmy nasze zajęcia nie tylko te kultowe, ale też wśród biednych, wśród migrantów w Paryżu.

Jak księża, którzy ocaleli postrzegali Boże Miłosierdzie? Dlaczego był przekonani, że to Boże Miłosierdzie ich ocaliło?

W Dachau był specjalny blok dla księży, z których oczywiście większą część stanowili księża z Polski. Jak wspomniałem, wykonywano na nich doświadczenia pseudomedyczne, szukając jakichś środków, które uzdrawiałyby z malarii. Oni dziesiątkami umierali w pseudoszpitalu, w bloku, który był nazywany szpitalem. Tam między innymi krążyła odpisywana na kartonach, na skrawkach papieru koronka do Miłosierdzia Bożego. Odmawiali ją sami, jeśli byli jeszcze w stanie. Ci którzy byli zdrowsi odmawiali ją przy konających kapłanach. Któregoś dnia zapytałem księdza Stefana: „Rzeczywiście ksiądz jest przekonany, że to miłosierdzie uratowało księdza?”. Myślałem, że chodzi o uratowanie fizyczne, że wyszedł z tego piekła. A on odpowiedział mi: „Krzysztofie, jestem uratowany, dlatego, że nie dałem się wciągnąć w tę spiralę ogromnego zła. Opuszczając obóz nie miałem w sobie nienawiści, żądzy zemsty itd. Mogę być nadal kapłanem, który jest świadkiem Miłości Bożej, Miłosierdzia Bożego”. Mówił mi także, że księża, którzy umierali z ufnością w Boże Miłosierdzie, odchodzili w pokoju. Ich twarze były naznaczone cierpieniem, ale także pokojem…

Jak dziś kult Bożego Miłosierdzia wygląda we Francji? Mówi się przecież, że obecnie Francja jest bardzo „zlaicyzowana”…

Rzeczywiście Francja jest zlaicyzowana, natomiast jest też tak zwana mała reszta, która zostaje. Jednocześnie ta mała reszta, ta niewielka liczba wiernych, jest takim zaczynem. Przez sześć lat byłem proboszczem w Paryżu i wtedy widziałem, że ci ludzie, którzy przychodzą do kościoła są naprawdę zaangażowani. Są chrześcijanami z żywą wiarą. Wiarą, która się przenosi, tłumaczy powiedzmy poprzez konkretne zaangażowanie w życiu codziennym. Jeśli chodzi o Miłosierdzie Boże to jest tak samo – to są niewielkie grupy Miłosierdzia Bożego, które istnieją przy parafiach, diecezjach, ale które są bardzo żywe i bardzo promieniują. Nie tylko zamykają się w kulcie, modlitwie, ale też mają to „drugie płuco”, czyli są bardzo zaangażowane w dzieła charytatywne.

A jak to wygląda w praktyce?

Niedziela Miłosierdzia Bożego obchodzona jest w Osny bez przerwy od 75 lat. Kilka lat temu uczestniczyło w uroczystościach nawet do pięciu tysięcy wiernych, którzy przyjeżdżali na cały dzień do Osny, gdzie znajduje się nasze centrum Miłosierdzia. Paradoksalnie dla nas pallotynów po roku Miłosierdzia ta liczba wiernych zmalała. Mówię paradoksalnie, dlatego że z tego się cieszymy, ponieważ po roku Miłosierdzia powstało bardzo wiele grup, ruchów Miłosierdzia Bożego. Często nawet sanktuaria, które już istniały, jak na przykład sanktuarium świętej Tereski z Lisieux, czy proboszcza z Ars, odkryły jakby na nowo istnienie Miłosierdzia Bożego w życiu tych świętych. Powstało wiele sanktuariów Miłosierdzia Bożego właśnie nie wokół siostry Faustyny – ona była zaczynem, iskrą, o której Papież też mówił. Tą iskrą, która na nowo rozpaliła kult Jezusa Miłosiernego w tych sanktuariach. W samym rejonie paryskim jest obecnie kilka sanktuariów Miłosierdzia Bożego. To jest zupełnie coś nowego i z tego się cieszymy. Tego chciał Pan Jezus i tego pragnęła też siostra Faustyna.

A Koronka do Miłosierdzia czy jest znana, odmawiana?

Koronka jest odmawiana w wielu kościołach najczęściej oczywiście o godzinie piętnastej, ale nie tylko. Jest ona takim „sercem” wszystkich innych modlitw do Miłosierdzia Bożego.

A obraz Jezusa Miłosiernego?

Obraz Miłosierdzia Bożego znajduje się może nie we wszystkich kościołach, ale naprawdę w bardzo, bardzo licznych kościołach. Mamy bardzo dużo próśb o ten obraz. Te obrazy najczęściej dajemy za darmo, ale pod warunkiem żeby były zawieszone w miejscach publicznych. Była nawet taka akcja, że w roku 1997 roku, z okazji 50 rocznicy obchodzenia Święta Miłosierdzia Bożego w Osny sprowadziliśmy pięćdziesiąt ręcznie malowanych obrazów Jezusa Miłosiernego i rozdaliśmy. Warunek otrzymania go był taki, że musiał zawisnąć w kościele albo w kaplicy, do której wierni mają dostęp. Wciąż jednak, tak jak mówiłem, jest bardzo wiele próśb. Grupki Miłosierdzia, które powstały po roku miłosierdzia przekonują powoli do nich proboszczów, którzy często są sceptycznie ustosunkowani do kultu Miłosierdzia Bożego i objawień siostry Faustyny.

Orędzie o Bożym miłosierdziu bardzo szybko rozchodzi się po świecie. Jak Ksiądz myśli, dlaczego?

Wydaje mi się, że to wynika z zagubienia człowieka. Człowiek tak się zagubił, że nie ma już odwagi nawet często nie tylko spojrzeć w oczy Panu Jezusowi, ale nawet spojrzeć prosto w oczy innego człowieka. Często życiorysy ludzkie są tak pogmatwane, że człowiek nie odważa się podnieść na nowo tego wzroku, do Boga i do człowieka. Miłosierdzie Boże, Pan Jezus Miłosierny, w tym obrazie przychodzi po to, aby nie karać, ale pobłogosławić, bo rękę ma wzniesioną do błogosławieństwa. Patrzy i szuka człowieka zagubionego. Wiedząc, że ten człowiek często jest powalony na ziemi, leży, pokazuje mu miejsce, gdzie może znaleźć siłę, żeby nie tylko się podnieść, ale stać się apostołem i świadkiem miłosierdzia. Pokazuje swoje serce. Myślę, że jest to przesłanie szczególnie do młodych pokoleń – bardzo silne i ważne. Miałem wiele doświadczeń w szkołach katolickich, gdy głoszę rekolekcje, czy odbywam spotkania z młodzieżą. Wystarczy tylko wyjaśnić przesłanie, które wypływa z obrazu Miłosierdzia Bożego i nawet nastolatkowie piętnasto-, szesnastoletni płaczą. Dotyka ich to, że sam Bóg wychodzi, szuka ich, patrzy na nich z miłością. Przychodzi nie po to, żeby karać, żeby poniżyć, ale przebaczyć, pobłogosławić i dać siłę.

A dla księdza czym jest Boże Miłosierdzie?

Był taki ksiądz Stefan, który wrócił z Dachau. Był bardzo umęczony. Często mi powtarzał: „Krzysztof zanim będziesz dobrym kapłanem, bądź dobrym człowiekiem”. Wiadomo, że jako ludzie wszyscy potrzebujemy miłosierdzia i żeby głosić Miłosierdzie Boże trzeba samemu doświadczyć tego Miłosierdzia Bożego. Wszyscy wiemy, a ja pierwszy wiem, że tego miłosierdzia bardzo potrzebuję. To nie jest tak, że kapłan, biskup, czy nawet papież nie potrzebują miłosierdzia. My jako pierwsi potrzebujemy tego miłosierdzia, żeby to miłosierdzie nas uzdrowiło, umocniło i posłało. Mogę zapewnić, że my, Pallotyni we Francji, pozostaniemy wierni posłudze głoszenia Miłosierdzia Bożego. To posłanie związane jest z naszym charyzmatem, często o nim mówi św Wincenty Pallotti, który podkreślał zresztą w swoich listach i pismach, że sam wciąż doświadczał tego nieskończonego Miłosierdzia Bożego i dlatego z takim zapalem je głosił.

Dziękuję za rozmowę

Za: www.diecezja.pl

Wpisy powiązane

Kalendarz wydarzeń Roku Jubileuszowego 2025

Karmelici: Spotkanie Rad Generalnych OCARM i OCD w Rzymie

Alojzy Chrószcz OMI: w Kamerunie małe rzeczy potrafią ludziom dawać radość