WYWIAD: Chcę im towarzyszyć

Z o. Andrzejem Greckim SVD, proboszczem Parafii św. Mateusza w Toronto i „świeżo upieczonym” doktorem misjologii, rozmawia o. Krzysztof Kołodyński SVD

Krzysztof Kołodyński SVD: Jesteś świeżo po obronie swojej pracy doktorskiej pt.: „Pobożność ludowa jako wyraz inkulturacji wiary na przykładzie męskich pielgrzymek wielkopostnych na azorskiej wyspie św. Michała”. Skąd pomysł napisania doktoratu powiązany z portugalskimi wyspami?

Andrzej Grecki SVD: Gdy przyjechałem w 2005 roku do Kanady, do Toronto, do pracy z Portugalczykami, zauważyłem takie pielgrzymki-miniaturki. Mężczyźni, emigranci w Toronto, w czasie Wielkiego Tygodnia robią takie jednodniowe pielgrzymki. Nie wszyscy mogą jechać na Azory, zatem wydarzenie ograniczają do jednego dnia, śpiewają te same pieśni, obchodzą kościoły w swojej parafii. Na mojej parafii właśnie taka „miniaturka” się odbywała. Zaciekawiło mnie to i zacząłem trochę więcej w to wnikać i czytać.

W końcu trafiłeś też na Azory?

Na etapie wyboru tematu doktoratu z misjologii mój promotor zainteresował się tym. Żeby jednak temat mógł być odpowiednio opisany, potrzebne jest też tzw. doświadczenie własne. Nawiązałem kontakt z księdzem z Azorów, padre Ricardo. On skontaktował mnie z odpowiedzialnym za grupę pielgrzymkową. Każda grupa pielgrzymkowa ma swojego mistrza. Zapisano mnie jako uczestnika. I tak w 2018 roku odbyłem pierwszą taką pielgrzymkę.

Jak to się stało, że zdecydowałeś o kolejnym etapie studiów? Kto jest Twoim promotorem? Czy to o. Andrzej Pietrzak SVD?

Tak jest.

A co było pierwsze? Namowa na studia czy ten temat?

Najpierw było studiowanie misjologii. Rozpocząłem je w 2018 roku.

O. Andrzej Grecki SVD (w środku) podczas obrony pracy doktorskiej na KUL z o. Andrzejem Pietrzakiem SVD, promotorem (z lewej), i o. Antonim Jucewiczem SVD (fot. Wojciech Gądek SVD)

A jak to wyglądało? Pracujesz w Toronto, a studiowałeś na KUL-u?

Studia były normalne, doktoranckie. Magisterkę pisałem też na KUL-u. Temat dotykał tzw. wspólnot podstawowych w Brazylii. Teraz studiowałem dla prowincji Chicago. Przyjeżdżałem do Polski dwa razy w roku, robiłem wykłady online z profesorami. Wysyłali mi materiały i zagadnienia, do których miałem się przygotować. Jak każdy student na zaliczenia i egzaminy przyjeżdżałem do Lublina.

Dlaczego jednak ten temat o pielgrzymkach?

To ciekawy temat. Odzwierciedlenie pobożności ludowej, dotyczącej mężczyzn. Pielgrzymki te pokazują ducha katolickiego i aspekt modlitewno-pokutny. Wydało mi się ciekawym dotrzeć do głębi i sensu tych pielgrzymek.

Co szczególnego znalazłeś w tych męskich pielgrzymkach?

Podstawą tych pielgrzymek jest braterstwo (z portugalskiego irmandade). To bardzo unikatowe. Zostajesz „bratem na zawsze”. Ktokolwiek choć raz przeżyje pielgrzymkę, zostaje bratem na zawsze. Oni tytułują się właśnie „bracie”. Zarówno w czasie pielgrzymki, jak i po niej. Nawiązuje się taka głęboka relacja. Wspierają się wzajemnie, aby wytrwać w tej pielgrzymce i dotrwać do końca. To jest osiem dni. Codziennie, od 4 rano, ruszamy i o zachodzie słońca musimy dojść do celu. Nie ma dyskusji, czy można zwolnić, czy przyspieszyć. Pomagają sobie w drodze. Noszą plecak, opatrują nadwyrężone stopy. Kolejną sprawą jest ciągła modlitwa. Jako bracia pielgrzymi jesteśmy zobowiązani do ciągłego śpiewania „Zdrowaś, Maryjo”. Oni nawet mówią takie słowa: „Żadnego kroku bez Zdrowaś, Maryjo!”. To jest motto tych pielgrzymek. Śpiewane jest to w specjalnie ułożonej melodii pątniczej. Jeśli wchodzimy do jakiejkolwiek miejscowości, śpiewamy tę pieśń. Po drugie oficjalna nazwa tych pielgrzymek to „Odwiedzanie domów Matki Bożej”. Polega to na tym, że trzeba obowiązkowo odwiedzić wszystkie kościoły z tytułem maryjnym w danej okolicy. Tak było dawniej. Obecnie regulamin mówi o nawiedzeniu jak największej liczby kościołów i kaplic. Kaplice pielgrzymi nazywają pustelniami. Nowy regulamin wynika z tego, że nawet w świątyniach niezwiązanych z maryjnym patronatem znajdzie się zawsze szczególne miejsce, ołtarz boczny czy obraz, który można nawiedzić.

Pielgrzymi wchodzą procesyjnie do jednej ze świątyń (fot. archiwum Romeiros de Vila Franca do Campo)

Wiem, że na Twoją obronę przyjechało kilku braci pielgrzymów z Azorów. Byliście razem w ważnych miejscach kultu. Jak oni odbierają wizytę w Polsce?

Najważniejsze to chyba to, że są bardzo dumni, że ktoś spoza kręgu Portugalii zainteresował się ich pielgrzymkami. Byli bardzo poruszeni, mogąc osobiście podziękować za to zainteresowanie rektorowi KUL-u. Byli zaszczyceni, że ich pobożność doczekała się takiej nobilitacji na katolickiej uczelni. Poczuli, że to, co robią, nie jest tylko ważne tam, na Azorach, ale że inni też mogą to poznać.

Kto wchodził w skład tej delegacji?

Przyjechał odpowiedzialny za cały ruch pielgrzymkowy z ramienia diecezji Angra (diecezja Kościoła rzymsko-katolickiego w Portugalii w Regionie Autonomicznym Azorów). Jest prezydentem tych 56 grup pielgrzymkowych. Poza tym przyjechał mistrz naszej grupy pielgrzymkowej i pięciu braci. Zrobili mi niespodziankę. Wiedząc o tym, że obrona będzie w listopadzie, nawet nie myślałem, żeby ich zapraszać ze względu na średnią porę roku. Jak przylecieli, to spadł śnieg i niektórzy z nich mogli zobaczyć go po raz pierwszy w swoim życiu. Oni wiedzieli, że Polska jest krajem katolickim ze swoimi głębokimi tradycjami. Odwiedziliśmy Łagiewniki, Kraków, Wadowice, Jasną Górę, Warszawę i tu szczególnie grób bł. kard. Stefana Wyszyńskiego. Później pojechaliśmy do Świętej Wody k. Białegostoku i do miejsca cudu eucharystycznego w Sokółce.

Twoi goście już wrócili na Azory, a co dalej z Tobą?

AG: No, co… wracam na Parafię św. Mateusza do Toronto. To jest druga parafia, na której jestem w Kanadzie. Na tej to już 12 lat. Ta praca będzie dla mnie pomocą, aby teraz jeszcze bardziej w sposób praktyczny pomagać emigrantom z Portugalii, będę uświadamiał im, jak ważna jest pobożność, tak jak to jest w inkulturacji. Taki mam zamiar (śmiech). Już poproszono mnie, abym poprowadził rekolekcje, które będą przygotowaniem do kolejnej pielgrzymki na Azorach. Myślę, że nadal będę uczestniczył w tych wydarzeniach, a potem zobaczymy! Dla nich bardzo ważna jest stała formacja, która zawiera katechezę doktrynalną. Pracują regularnie w grupach i realizują pewien program. Chcę im w tym towarzyszyć.

Rozmawiał o. Krzysztof Kołodyński SVD
Za: Komunikaty SVD

Jedna ze stron pracy doktorskiej o. Andrzeja Greckiego SVD (fot. Wojciech Gądek SVD)

Za: www.werbisci.pl

Wpisy powiązane

VIII Zebranie pallotyńskiej Regii w Rio de Janeiro

Orędownicy dla młodych

Ks. Leszek Kryża SChr: Jeździmy na Ukrainę by pokazać, że zgodnie z apelami Papieża Franciszka – nie zapominamy o wojnie