O posłudze duchowej i materialnej oblatów w Kijowie.
O posłudze duchowej i materialnej ojców oblatów, o sile, jaką ludności i żołnierzom daje modlitwa pośród dramatu agresji zbrojnej na Ukrainę, a także o widzialnych znakach Bożej opieki mówi o. Paweł Wyszkowski OMI, proboszcz parafii św. Mikołaja w Kijowie.
Ojcze od kilkunastu dni Ukraina odpiera napaść Rosji. Jaka jest obecnie sytuacja rodzin w parafii Ojca? Proszę powiedzieć, czy ojcowie Oblaci są też bezpieczni?
Przez kilkanaście dni wojny Kijów i nasza parafia bardzo się wyludniły. Mamy tutaj dwie parafie w centrum miasta: katedrę św. Aleksandra i nasz kościół św. Mikołaja. Podobnie jest w parafii katedralnej, jak przekazał tamtejszy proboszcz. Większość mężczyzn z naszych parafii walczy w obronie Kijowa lub miejscowości, do jakich zostali powołani w ramach obrony terytorialnej. Natomiast większość kobiet z dziećmi wyjechała poza miasto ze względu na ataki, szczególnie od strony Irpinia. Część wyjechała do Polski, a część matek z dziećmi, oraz osób starszych, choć było to trudne i zajmowało prawie pół dnia, sami przewieźliśmy do innych, spokojniejszych miejscowości, o których nie będę mówił, że względu na ich bezpieczeństwo. W Kijowie pozostali ci mieszkańcy, którzy nie mogli wyjechać, to starsi parafianie i ci, którzy opiekują się nimi. My też zostaliśmy z nimi. Nie opuścimy ich i będziemy z nimi do końca.
“Zwycięstwo nadejdzie, gdy się modlimy i dzielimy ze sobą, a nie przeklinamy”
Jak wygląda posługa ojców w tym czasie?
W naszej parafii jest całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu, modlimy się. Przychodzą do nas ludzie, przychodzą żołnierze, by otrzymać sakramenty, czasem wejdą chociaż na pięć minut, aby się wyspowiadać, aby przyjąć komunię świętą.
Pomagamy też potrzebującym. Zanosimy im chleb. Teraz już łatwiej go zakupić, wcześniej były z tym trudności, przekazywano po jednym bochenku. Trzeba było stać często w kolejkach po dwie godziny, by zakupić pieczywo, mleko, wodę i zanieść tym, którzy już nie mają siły wyjść z mieszkania.
Współdziałamy też z Siostrami Matki Teresy z Kalkuty, które również opiekują się sporą liczbą osób. Dzielimy się z nimi tym, co mamy. Niesiemy wsparcie duchowe i materialne, na ile mamy możliwości.
Ojcze, jaka jest sytuacja duchowa osób, które pozostały przy parafii i w mieście, którymi się ojcowie opiekują, choć zapewne wojna to jednak stan życia w obawie i strachu?
W Kijowie pozostali ci, którzy nie chcą opuścić miasta. Są młodsi i starsi. Odczuwa się dużo dobrego ducha wzajemnej pomocy. Jest wielu wolontariuszy, którzy chętnie niosą wsparcie, niezależnie od tego, czy ktoś jest wierzący, czy niewierzący.
Teraz minął już pierwszy szok związany z wojną. Na początku ataku był to szok, zagubienie, ludzkie zmęczenie, spowodowane brakiem snu przez kilka dni, kiedy każdej nocy ludzie czuwali, by w odpowiednim momencie zejść do schronu. Mieszkańcy byli po prostu bardzo zmęczeni. Kiedy na początku pojechaliśmy odwiedzić starszą panią, szliśmy wspólnie ze współbratem, mijaliśmy młodą dziewczynę, która, widać było, że bardzo się bała. Na pewno niektórym towarzyszy strach, ale myślę, że część tych osób wyjechała, teraz zostali już ci, którzy zdecydowali się tu zostać. Jest po prostu inaczej niż kilkanaście dni temu. Nie ma pewności, że kiedy wyjdziemy, to wrócimy, a kiedy zaśniemy, to się obudzimy. W ubiegłą niedzielę miała odbyć się ewakuacja z Irpinia korytarzami, ale wojska rosyjskie znów nie dotrzymały słowa i ostrzelały ludność cywilną. Zginęło dwoje dzieci. Jedno dziecko w wybuchu bomby straciło nogę, zostanie inwalidą na całe życie. Żyje się ze świadomością, że każda sekunda może być ostatnią. Dlatego teraz to już nie jest taki strach, jaki był na początku, kiedy pojawiły się pierwsze bombardowania, coś czego się nie spodziewaliśmy. Teraz to świadomość, że trzeba trwać do końca z ludźmi, być zanurzonym w Bogu i w modlitwie, dodawać otuchy i pomagać. Jak wspomniałem wcześniej, to wzajemne wsparcie jest też tutaj bardzo wyraźne.
W jaki sposób opiekują się ojcowie wspólnotą parafialną, która jest w różnych miejscach? W mediach społecznościowych widziałam transmisję mszy świętej.
Chcemy być wspólnie z naszymi parafianami, którzy przez te kilkanaście dni rozproszyli się po świecie. Łączymy się przez internet. Modlimy się również z parafianami, z ludźmi, którzy nie mogą wyjechać z różnych miejscowości, gdyż są otoczeni. Nasi parafianie piszą nam i mówią, że bardzo chcieliby być z nami na mszy świętej, ale nie mogą do nas dotrzeć. Modlą się więc z nami wspólnie brewiarzem: liturgią godzin, jutrznią, modlitwą popołudniową. Mamy adorację Najświętszego Sakramentu, Koronkę do Miłosierdzia Bożego, transmitujemy codzienną Eucharystię, nieszpory. Ta modlitwa nas łączy. Oni wiedzą, że nawet, jeśli zabraknie prądu, zabraknie łączności internetowej, my w tych godzinach zawsze jesteśmy na modlitwie w kościele, jesteśmy tu, jeśli czegokolwiek potrzebują.
Ojcze, a jakie są najpilniejsze potrzeby parafian, mieszkańców? Wspomniał Ojciec o pracy wolontariuszy, czy pomoc z zewnątrz dociera do Was?
Otrzymaliśmy pomoc z Iwanofrankowska (Stanisławowa) to potrzebne produkty spożywcze, przede wszystkim mąka i woda, by piec chleb. Zazwyczaj, kiedy jedzie się przez Kijów można zobaczyć dwie kolejki ludzi: to długie kolejki po chleb, produkty spożywcze i długie kolejki do apteki. I to są te najpotrzebniejsze rzeczy, także różne leki, od przeciwbólowych po insulinę, ponieważ tego brakuje. W niedzielę, po 10 dniach, z jednodniowym opóźnieniem, dotarł do Kijowa pierwszy transport i te dary były przekazywane. Teraz ta pomoc też dociera.
Czy Wasza oblacka parafia może przyjmować bezpośrednią pomoc z zewnątrz?
Na razie tak. System bankowy nadal funkcjonuje i są możliwe przekazy z zagranicy. Nasza Prokura Misyjna w Polsce również nas wspiera. Nasz współbrat zajmuje się organizowaniem pomocy z Polski dla Ukrainy.
Oblacka pomoc Ukrainie [aktualizowana na bieżąco]
W ostatnich dniach biskupi z Ukrainy zwrócili się do papieża Franciszka z apelem, aby spełnił prośbę Matki Bożej wyrażoną w objawieniach fatimskich i poświęcił Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi. Ojcze, modlitwa i to wypełnienie prośby Maryi może przynieść pokój i kres cierpieniu ludzi? Jest wielu tych, którzy zabijani są Ukrainie, ale też zginęło bardzo wielu żołnierzy rosyjskich, ostatnie dane, jak Ojciec wspomniał mówią o 15 tys. żołnierzy z Rosji.
Kiedy rozpoczęła się wojna, biskupi Ukrainy zobowiązali wszystkie nasze parafie, aby każda Eucharystia kończyła się aktem oddania Ukrainy Niepokalanemu Sercu Maryi. W tej modlitwie jest też wezwanie, które mówi, że oddajemy Maryi również Rosję. To wezwanie jest zgodnie z prośbą Matki Bożej w Fatimie, która prosiła dzieci i cały świat, aby wszyscy modlili się o nawrócenie Rosji, ponieważ jeśli Rosja się nie nawróci, to swoje błędy rozszerzy na cały świat. W naszych parafiach każda msza święta kończy się takim aktem oddania.
Nasi biskupi poprosili Ojca Świętego Franciszka, aby uczynił ten akt poświęcenia. Z tego co wiem, papież odpowiedział pozytywnie. Z pewnością przygotowuje się, aby dokonać tego aktu uroczyście.
My cały czas widzimy tę walkę duchową, ale i widzą ją nasi parafianie, którzy są w obronie terytorialnej i inni żołnierze, którzy walczą bez przerwy przez tych kilkanaście dni pełnych zmęczenia, napięcia, ponieważ trudno zasnąć w nocy, bo za oknem słychać ostrzał, wybuchy, syreny… Mają siłę, jaką czerpią z modlitwy. Czują też modlitwę z Polski, z innych państw świata, tych, którzy odmawiają różaniec lub w jakiejkolwiek innej formie wspierają nas modlitwą. Są również widzialne znaki: jak ten pokazany na fotografii, która pojawiła się w mediach społecznościowych, a przedstawia na niebie chmury ułożone w postać Michała Archanioła, patrona miasta; jak bomby, które padają na ziemię, a nie wszystkie eksplodują lub nie trafiają w cel. To wszystko siła modlitwy, dlatego, że po ludzku nie da się wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje? Skąd, mimo tego dramatu wojny, tyle ochrony? Potrzebujemy tej modlitwy i prosimy o nią. Wierzymy, że niedługo przyjdzie koniec wojny. Każda wojna ma swój początek i koniec, a Rosja tak wiele lat żyje w nieprawdzie. Dziś cały świat widzi tę nieprawdę, dlatego dziś świat tak się mobilizuje i modli. Wierze, że ten koniec wojny i dojście do światła prawdy nastąpi szybko. Prezydent powiedział, że jest to walka światła z ciemnością, dlatego te największe ataki są zawsze, kiedy zaczyna się noc, wtedy najbardziej Rosja atakuje. Tak naprawdę te noce są najtrudniejsze, mówię z perspektywy tych kilkunastu dni. Zawsze jednak odrobina światła może rozjaśnić nawet największą ciemność i wierzymy, że Pan Bóg zwycięży, Niepokalane Serce Maryi zwycięży i Rosja się nawróci.
(źródło: marsz.info/Agnieszka Gracz)
Za: www.oblaci.pl