Werbiści w Australii od lat posługują wśród Aborygenów, czyli rdzennych mieszkańców kontynentu, zwanych Pierwszymi Narodami. To jeden z ważniejszych wymiarów naszej pracy misyjnej w tym kraju.
Aborygeni uważają się za prawowitych właścicieli kontynentu australijskiego. Występują na różnych obszarach Australii, między innymi w rejonie Alice Springs, w Emarald, na wyspach Tiwi i Palm Island oraz w wielu innych miejscach.
Rząd australijski czyni wiele wysiłków, by zapewnić rdzennym mieszkańcom godne traktowanie w społeczeństwie. Także Kościół katolicki, w tym werbiści i kilka innych zgromadzeń misyjnych, stara się wspierać ich nie tylko posługą duszpasterską, ale przede wszystkim towarzyszyć im w walce o sprawiedliwe traktowanie.
Nie chcąc lekceważyć z pewnością szczerych intencji australijskiego rządu i Kościoła, trzeba jednak uczciwie stwierdzić, że Aborygeni nadal są lekceważeni jako rdzenni mieszkańcy kraju. Większość z nich żyje w odizolowanych rejonach, nie mają pracy. Otrzymują, co prawda, comiesięczne wsparcie socjalne od rządu, ale nie mają możliwości znalezienia normalnej pracy, w rezultacie tracą ludzką godność.
Palm Island, odległa wyspa na Oceanie Spokojnym, położona na wschód od wybrzeży Queensland, jest jednym z ośrodków specjalnie przygotowanych dla Aborygenów. Wyspa wygląda pięknie – pokryta drzewami eukaliptusowymi, z białym piaskiem i błękitnym morzem. Jednak to piękno nie jest rajem dla Aborygenów. Kryje się za tym mroczna historia. Ich przodkowie pochodzili z różnych miejsc w Australii, a na wyspę zostali wygnani z powodu popełnianych przestępstw. Dzisiejsi mieszkańcy, mimo że od tamtych czasów minęło wiele lat, ciągle czują piętno dawnych wydarzeń.
O. Manh Le urodził się w Wietnamie, ale dorastał w Australii jako uchodźca. W 1996 roku został werbistą. Po święceniach kapłańskich w 2004 roku kilka lat pracował w Amazonii. Po powrocie do Australii został duszpasterzem Aborygenów na Palm Island.
– Ze łzami w oczach dzielił się ze mną swoim doświadczeniem z pracy z Aborygenami. Mówił, że jest najwyższy czas, by wreszcie zająć się na poważnie duszpasterstwem wśród nich, bo w gruncie rzeczy nie istnieją żadne programy duszpasterskie – wspomina o. Yosef Masan Toron SVD, który z ramienia Rady Generalnej na początku 2023 wizytował Prowincję Australijską. – Z drugiej strony według o. Manh Le planowanie i przygotowywanie działań jest bezużyteczne, ponieważ Aborygeni nie mają pojęcia o religii i Bogu. Są jak Izraelici wygnani do Babilonu. Tracą wiarę i nadzieję. Dzień i noc marzą o powrocie do swojej ojczyzny i oryginalnych tradycji. Tęsknią za wielką sawanną i otwartą przestrzenią, bez narzucanych praw i regulacji, gdzie mogą swobodnie wyrażać siebie.
O. Manh Le jest proboszczem Parafii św. Anny na Palm Island i na codzień posługuje wśród rdzennych mieszkańców Australii. Z jego perspektywy najlepszym podejściem duszpasterskim jest po prostu bycie obecnym i wspieranie Aborygenów w ich dążeniu do realizacji marzeń. Misjonarz próbuje wprowadzić zwyczaj wizyt domowych, dlatego stara się regularnie odwiedzać rodziny. We współpracy z Siostrami Służebnicami Ducha Świętego (SSpS) starają się być towarzyszami Aborygenów w ich długiej pielgrzymce ku lepszej przyszłości.
Za: www.werbisci.pl