Ogólnie określając naszą sytuację w czasie pandemii muszę przyznać, że odczuwamy ‘dokuczliwą’ obecność wirusa, ale działamy!
Wszechobecność wirusa na świecie przeszkadza bardzo w przyjeździe na wakacje do Polski. W zeszłym roku miałem już zaplanowany urlop z perspektywą urozmaiconego świętowania mojego 25-lecia kapłaństwa. Skończyło się wszystko na małej, ale radosnej i głębokiej celebracji w werbistowskim domu formacyjnym w Bomana. Idąc śladami innych współbraci wakacje przełożyłem na ten rok. A tu na horyzoncie nie ‘przejaśnia’ się. Może w przyszłym roku się uda.
Coraz bardziej zaczynam podziwiać zapał i poświęcenie pierwszych werbistów w PNG, którzy przyjeżdżali tutaj na misje bez możliwości powrotu do swojego kraju na jakikolwiek urlop, jak również tych późniejszych, którzy mieli ‘regularne’ wakacje w ojczyźnie co 10 lat.
Nasuwają mi się te historyczne myśli, bo w tym roku, pomimo koronawirusa, prowincja nowogwinejska świętuje 125. rocznicę przyjazdu pierwszych werbistów na wyspę. Pod koniec XIX wieku warunki tutaj były niezmiernie ciężkie. Bagna dokoła, choroby (szczególnie malaria) i nieprzyjaźnie nastawiony do obcych lud tubylczy, to była codzienność. Ogromna wiara i wierność powołaniu pomagała pionierom przezwyciężać trudności i nadawała sens ich wysiłkom. My też potrzebujemy takiej wiary i wytrwałości, abyśmy czynili to dobro, które jest w naszym zasięgu, zamiast szukać argumentów, aby go nie czynić. Koronawirus utrudnia pewne inicjatywy, ale nie jest w stanie ani powstrzymać codziennego ludzkiego życia, ani wyborów, których dokonujemy każdego dnia.
Obecnie wykładam teologię moralną w Instytucie Teologii Katolickiej (Catholic Theological Institute) oraz pełnię rolę wicerektora w werbistowskim domu formacyjnym w Bomana, niedaleko stolicy Port Moresby. Nasi studenci to głównie klerycy diecezjalni i zakonni. Mamy też kilkanaście osób świeckich.
Na początku tego roku studia na uczelni rozpoczęło 124 studentów. Chociaż, w porównaniu z Polską, w PNG nie ma aż tak dużo stwierdzonych przypadków zarażenia koronawirusem (około 15 tys., w tym 154 przypadki śmiertelne licząc od początku pandemii), to wirus jest obecny i trzeba przestrzegać obostrzeń z nim związanych. Na początku pandemii, w zeszłym roku, staraliśmy się wypracować sposób kształcenia naszych student w w warunkach kryzysowych, czyli zdalnie. Nie jest to żadne odkrycie, że najbardziej efektywne nauczanie jest poprzez bezpośredni, interaktywny kontakt student w z wykładowcą. Gdy studenci musieli pozostać w izolacji, wypracowanie innych skutecznych form nauczania stało się koniecznością. Doświadczenia zeszłoroczne nauczyły nas, że kiedy uczelnia musi być zamknięta, należy być przygotowanym na szybkie przejście na nauczanie zdalne. Efekty, jak się okazuje, nie są najgorsze, chociaż słabsi studenci dużo na tym tracą.
Obecny rok akademicki rozpoczął się normalnie z wykładami w klasach, chociaż zarówno wykładowcy jak i studenci musieli mieć maseczki. Ze względu na zakaz spotkań grup większych niż 50 osób, musieliśmy na kampusie zrezygnować z Mszy św. w środy dla całej uczelni, wspólnych celebracji świąt patronalnych, jak również Triduum Paschalnego i Wielkanocy. Wspólne celebracje są potrzebne, bo pomagają nam pamiętać o tym, co jest dla nas ważne. Nie mając innego wyjścia werbistowskie święto patronalne, Triduum i Wielkanoc świętowaliśmy w naszej wspólnocie werbistowskiej sami, chociaż niemniej uroczyście. Pozytywną stroną było to, że w dużych celebracjach na uczelni tylko część student w jest bezpośrednio zaangażowana w liturgię, a pozostali uczą się poprzez obserwację. W mniejszej wspólnocie, wszyscy nasi werbistowscy klerycy byli zaangażowani w służbę liturgiczną. Wykazali się dużą twórczością dekoracyjną i muzyczną oraz gorliwością w przygotowaniu liturgii.
Zaraz po Wielkanocy stwierdzono pozytywny przypadek koronawirusa w diecezjalnym domu formacyjnym. Zamknięto szybko uczelnię i przez następne 3 tygodnie przeszliśmy na zdalny tryb nauczania. Później były egzaminy pisemne i przerwa międzytrymestralna. Teraz rozpoczęliśmy drugi trymester w klasach, bo wszystkie koronawirusowe testy były negatywne. Papua Nowa Gwinea otrzymała od Australii kilkadziesiąt tysięcy szczepionek i w pierwszej kolejności szczepi personal medyczny. Po nich ma być szczepiony sektor edukacyjny.
W werbistowskim domu formacyjnym w Bomana życie płynie prawie normalnym rytmem, chociaż obostrzenia z powodu koronawirusa są odczuwalne. Dwóch kleryków planowo odnowiło swoje śluby.
W obecnej sytuacji studenci w weekendy nie mogą udzielać się pastoralnie na pobliskich parafiach, organizować spotkań modlitewnych dla katolików mieszkających w slumsach, czy towarzyszyć siostrom Canossa w ich patrolach medycznych do odległych miejsc na obrzeżach buszu. Msze św. w stołecznych parafiach odprawiane są dla grup do 50 osób. Proboszczowie odprawiają więcej Mszy św. w niedziele i proszą werbistów o pomoc. My rozumiemy sytuację i staramy się im pomagać.
Czego uczy nas pandemia koronawirusa? Zapewne każdy z nas ma swoje własne odczucia i doświadczenia. Osobiście uważam, że w naszym życiu i pracy misyjnej zawsze są jakieś zagrożenia i niebezpieczeństwa. Jak nie wirusy, to choroby. Jak nie choroby, to wojny. Jak nie wojny, to susze. Jak nie susze, to trzęsienia ziemi. Najważniejsze jest chyba to, aby nie czekać z założonymi rękami, aż się ‘wypogodzi’ i wszystko uspokoi, ale na bieżąco i z entuzjazmem szukać nowych odpowiednich metod do posługiwania w naszych apostolatach.
Zenon Szabłowiński SVD
Papua Nowa Gwinea
Komunikaty SVD
Za: www.werbisci.pl