Daisuke Narui SVD: Jakie są Twoje wrażenia po 2 latach pracy z uchodźcami?
Jun Felixberto Perez SVD: Praca misyjna wśród uchodźców jest trudna i pełna wyzwań. Wymaga większej otwartości na to, co przynosi rzeczywistość, gdyż przebywamy wśród ludzi bezbronnych i nie mających głosu w dzisiejszym świecie. Dla mnie ta praca od zawsze jest okazją, by służyć ludziom całym sercem i ze wszystkich sił, a także być bardziej kreatywnym w ocenie rzeczywistości. Mówię o kreatywności, gdyż potrzeby są ogromne i żeby odpowiedzieć na nie naprawdę efektywnie potrzeba być niezwykle twórczym.
Moją pracę z uchodźcami rozpocząłem od odwiedzenia rodzin. Tylko w ten sposób byłem w stanie lepiej zrozumieć sytuację, w jakiej się znaleźli. Kiedy poznawałem historię ich życia, mogłem działać bardziej proaktywnie. To było bardzo ważne, bo aby pracować z uchodźcami, potrzebowałem poszerzyć moje misjonarskie doświadczenie. Rzeczy nie zawsze idą zgodnie z planem, a przez spotkania z ludźmi i doświadczanie realiów ich życia, wiele się uczyłem.
Z tych spotkań z rodzinami dowiedziałem się, że istnieje ogromna potrzeba poprawy warunków higienicznych w obozie. Dlatego zacząłem zachęcać ludzi, by wykształcili w sobie świadomość higieny. Chodziło o to, by zaczęli traktować Dzaleka jako swój dom i tym samym by starali się dbać o jego czystość. Odzew ludzi był niezwykły i mogę powiedzieć, że dziś są zadowoleni z efektów. Teraz sami podejmują odpowiednie działania, a co najważniejsze wykształcili w sobie poczucie odpowiedzialności.
Dzaleka jest obozem wielonarodowym, wieloplemiennym i wielojęzykowym. Można go porównać do miski pełnej owoców. Dynamika życia w nim jest bardzo zróżnicowana, ale generalnie ludzie mają nadzieję na lepsze życie. Zajmując się pomocą pastoralną, stawałem się dla nich światłem w tunelu.
Pewnego dnia przyszedł do mnie człowiek i zaczął opowiadać o swoim życiu pełnym wyzwań i cierpienia. Wysłuchałem go i powiedziałem, by nie tracił wiary, że któregoś dnia wszystko się zmieni. Po kilku dniach przyszedł ponownie i powiedział, że wkrótce będzie przeniesiony w inne miejsce. Dziękował za wcześniejszą rozmowę i za nadzieję, którą mu dałem, a która teraz zaczyna się materializować.
Często mówiłem ludziom, by byli gotowi na to, że kiedyś zostaną przeniesieni w inne lepsze miejsce. Dlatego zachęcałem ich, by na przykład uczyli się angielskiego. Chodziło o to, by było im łatwiej zacząć życie w nowym miejscu.
DN: Powiedz coś o efektach Twojej pracy?
JFP: Po odwiedzinach rodzin, o czym mówiłem wcześniej, postanowiłem zrobić coś, by ożywić życie duchowe mieszkańców obozu i tym samym w jakiś sposób wzmocnić wspólnotę. Zacząłem zatem odprawiać Msze Święte dla niewielkich wspólnot. Robiłem to nie tylko w niedziele, ale także w każdy piątek i w niektóre pozostałe dni tygodnia. Zawsze też zachęcałem ludzi, by traktowali te duchowe spotkania jako początek procesu uwolnienia od cierpienia. Ludzie powoli zaczęli rozumieć, jak ważne jest tworzenie wspólnoty w obozie. Byli już zmęczeni niekończącymi się konfliktami, które oddzieliły ich od tych, których kochali. Zaczęli naprawdę doceniać, jak ważna jest jedność. Pochodzili z różnych ludów i szczepów, ale w obozie nauczyli się akceptować siebie nawzajem. Według mnie w każdym obozie dla uchodźców niezwykle ważne jest, by ludzie uczyli się żyć jak jedna rodzina i służyć sobie nawzajem. Tylko w ten sposób będą w stanie wspólnie przezwyciężać trudy życia.
Żeby odprawiać Msze Święte musiałem nauczyć się języków kinyarwanda i suahili. Oczywiście przewodniczenie liturgii w dwóch językach jest dość trudne, ale przekonałem się, jak było to ważne. Ludzie po prostu bardziej aktywnie uczestniczyli w modlitwie i widać było o wiele większe zaangażowanie.
DN: A co ta praca dała Ci jako werbiście?
JFP: Jako zakonnikowi i misjonarzowi ta praca otworzyła przede mną wiele nowych możliwości. Po pierwsze, miałem okazję poznać ludzi pochodzących z wielu kultur i języków. Oczywiście nie potrafię mówić wszystkim językami używanymi w obozie, ale – jak mawiał św. Józef Freinademetz – język miłości jest rozumiany przez wszystkich. Nauczyłem się też żyć prostszym życiem, gdyż przebywałem wśród ludzi, którzy nie mieli prawie nic. Ratując zdrowie i życie opuścili swoje domy i zostawili tam cały swój dobytek. Po przybyciu do Dzaleka mieli przy sobie tylko rzeczy niezbędne do przeżycia. Dlatego jako misjonarz i zakonnik byłem dla nich znakiem, że także żyję prostym życiem.
Po drugie, stałem się chyba bardziej otwarty i wrażliwy, gdyż mottem Jezuickiej Służby Uchodźcom (JRS) jest służyć, bronić, towarzyszyć i pomagać uchodźcom. Nauczyłem się uważnie słuchać ludzi, by być w stanie służyć radą adekwatną do potrzeb. Nauczyłem się też rozsądnie wykorzystywać dostępne środki, gdyż w obozie brakowało wielu rzeczy. Dlatego zawsze pytałem ludzi, co mają i na tej bazie starałem się znaleźć odpowiednie rozwiązanie.
Po trzecie, poznałem swoje własne ograniczenia. Nauczyłem się, że nie jestem w stanie rozwiązać wszystkich problemów. Dlatego tak ważna jest współpraca. Wielokrotnie nie potrafiłem pomóc uchodźcom sam, ale byłem w stanie im towarzyszyć oraz zaprowadzić ich do odpowiedniej osoby lub instytucji, która była w stanie zaoferować adekwatną pomoc. Nauczyłem się tym samym pokory i tego, że aby pomóc uchodźcom, potrzebuję pomocy innych.
Wreszcie nauczyłem się modlić się z ludźmi. Modlitwa jest niezwykle ważnym elementem pomagającym uchodźcom znaleźć pocieszenie w objęciach Boga.
O. Jun Felixberto Perez SVD pochodzi z Filipin. Urodził się w 1967 roku w Dinalupihan, mieście położonym około 100 km na północny-zachód od Manili. Do Zgromadzenia Słowa Bożego wstąpił w 1996 roku. Święcenia kapłańskie przyjął w 2001 roku. Od razu zaczął pracować z ludźmi żyjącymi na marginesie dzisiejszego świata, szczególnie z migrantami i uchodźcami. W latach 2018-2020 pracował z Jesuit Refugee Service (Jezuicka Służba Uchodźcom) w obozie dla uchodźców Dzaleka w Malawi.
Jezuicka Służba Uchodźcom (Jesuit Refugee Service) jest międzynarodową organizacją zajmującą się kompleksową pomocą uchodźcom. Obecnie działa w 56 krajach świata oferując pomoc humanitarną i psychologiczną oraz prowadząc programy pastoralne, edukacyjne i wspomagające w obozach dla uchodźców i centrach odosobnienia.
Dzaleka to największy obóz dla uchodźców w Malawi (http://thereishopemalawi.org/dzaleka-refugee-camp/). Mieści się w Dystrykcie Dowa, około 50 km na północ od Lilongwe. Utworzony został w 1994 roku przez UNHCR, by dać schronienie ludziom uciekającym przed wojnami, przemocą i ludobójstwem w Burundi, Rwandzie i Demokratycznej Republice Kongo. Obecnie schronienie znajduje tutaj około 40 tys. ludzi. Zanim został przekształcony w obóz dla uchodźców mieściło się tutaj więzienie dla około 6 tys. więźniów politycznych.
Za: www.jezuici.pl