Werbiści: Jesteśmy tu i teraz

Pozdrawiam serdecznie z Mjanmy (dawnej Birmy), z miasta Hmawbi, położonego około 40 km od miasta Yangon, które przez długie lata było stolicą kraju. W 2006 roku stolicę kraju przeniesiono do nowo wybudowanego miasta Naypyidaw, a wszystko za sprawą rządzącej w tamtym czasie junty wojskowej.

W 2012 roku w Mjanmie odbyły się pierwsze wolne wybory, w których ludzie zdecydowanie opowiedzieli się za zdobywającą coraz większą popularność i poparcie partią NLD (National League for Democracy). Od tego momentu kraj zaczął powoli otwierać się na międzynarodowy biznes, turystykę, jak również religie. To był też moment, od którego wiele międzynarodowych zgromadzeń zakonnych, zaczęło „instalować” się w Mjanmie.

Jak tylko obecność księży obcokrajowców w kraju zaczęła być możliwa kardynał Charles Bo, arcybiskup Yangonu, zaprosił werbistów do stworzenia i poprowadzenia Centrum Biblijnego. Odpowiedź naszego zgromadzenia była pozytywna i w konsekwencji, w grudniu 2018 roku, kardynał Charles Bo pobłogosławił nasze werbistowskie Centrum Biblijne. Od tego momentu zaczęliśmy działać oficjalnie.

Niedawno przeżywaliśmy czas świąt Bożego Narodzenia, który w Polsce kojarzony jest z Wigilią, pasterką, rodziną, żłóbkiem, kolędami, rodzinnymi wizytami i wieloma innymi rzeczami charakterystycznymi i niezaprzeczalnie pięknymi. Przez 10 lat miałem okazję pracować w prowincji kenijsko-tanzanijskiej i doświadczać radosnej, roztańczonej liturgii. Tutejsza liturgia jest dużo bardziej stonowana, bardziej zamknięta we wnętrzu kościoła. Z pewnością jest to skutek sytuacji, jaka przez dziesiątki lat panowała w Mjanmie i dominacji tradycji buddyjskich.

Nasze Centrum Biblijne bezpośrednio sąsiaduje z parafią Najświętszego Serca Jezusa, dzięki czemu żywo uczestniczymy w życiu parafii. Tutejszy proboszcz widzi potrzebę edukacji, katechizacji, rozwoju. Jest bardzo pro-misyjny, gdyż pracował w Australii i przez 9 lat ze wspólnotami Birmańczyków.

W Mjanmie już trzykrotnie przeżywałem święta Bożego Narodzenia. Zawsze były one bardzo wspólnotowe. Parafianie, ze wszystkich stacji bocznych (jest ich 10), zjeżdżali do parafii, aby wspólnie świętować. Ludzie z wiosek byli goszczeni przez parafian mieszkających blisko kościoła. To coś bardzo unikatowego dla tutejszego Kościoła.

Teraz niestety mamy czas zdominowany przez ogólnoświatowy wirus. Myślę, że na całym świecie, święta i czas przygotowania do mich coś straciły. W Polsce, pomimo restrykcji, w jakimś stopniu zachował się charakter rodzinny. W Kenii, pomimo restrykcji, ludzie tańczyli i śpiewali podczas Mszy, radowali się i składali sobie życzenia. W naszej parafii w Mjanmie restrykcje pozwoliły jedynie na 4 Msze dla 50 osób każda. Cały charakter świąt znikł. Życzliwość, radość, spontaniczność, wspólnotowość, której doświadczaliśmy wcześniej, zniknęły.

Na pewno nie zniknęła wiara w sercach ludzi. To się da odczuć każdego dnia. Jeżeli można powiedzieć, że święta były i minęły, myślę, że w naszym wspólnym interesie jest modlić się gorąco o to, żeby kolejne święta, z woli Boga, były takie jak pamiętamy.

Tutejsi katolicy stanowią zdecydowaną mniejszość – 0,7% populacji. Zatem muszą być aktywni, być razem, żeby przetrwać. I tacy właśnie są. Zawsze. I nawet się rozwijają. Pomimo biedy, restrykcji, strachu przed wirusem, ludzie żyją i starają się być aktywni. Starają się przetrwać ten okres i myślą już o przyszłości.

My również jesteśmy tu i teraz. Nie możemy działać pastoralnie, nie możemy organizować wydarzeń biblijnych, więc staramy się pomagać ludziom najbiedniejszym. Zauważyliśmy, że jest wiele rodzin, które nie mają gdzie mieszkać, szczególnie w wioskach. To skłoniło nas do działania. Udało nam się uruchomić program budowy domów dla 25 najbiedniejszych rodzin w parafii. I to nie tylko katolickich rodzin, ale także buddyjskich. Na ten moment 5 domów jest ukończonych.

Odwiedzamy też ludzi w obozie dla uchodźców z plemienia Rakahine, którzy w efekcie lokalnych konfliktów, musieli uciekać z własnych domów. Jesteśmy również w kontakcie z administracją pobliskiej szkoły, która jest teraz ośrodkiem kwarantanny, pomagając im w miarę naszych możliwości i ich potrzeb.

Myśląc o przyszłości staramy się uczyć lokalnego języka, który należy do grupy języków starotybetańskich, czyli generalnie mówiąc skomplikowanych. Zauważyliśmy, że w czasie kiedy wszystko jest pozamykane, językiem którym możemy się komunikować jest publikacja różnych materiałów, ich drukowanie oraz zamieszczanie w Internecie. Zrobiliśmy kalendarz, który jest sensu stricto biuletynem informacyjnym o naszym zgromadzeniu, jak również o SSpS oraz SSpSAP. Pracujemy nad biuletynem powołaniowym oraz promującym czytanie i rozważanie Biblii. Zaczęliśmy również współpracować z parafialną młodzieżą w celu stworzenia strony internetowej i biuletynu informacyjnego służącego organizowaniu życia parafii i promowaniu czytania i rozważania Biblii.

Czas zdecydowanie jest nietypowy i niestabilny, a wszelkie planowanie wymaga dużych marginesów bezpieczeństwa. Jednak, tak jak wcześniej, planować i pracować trzeba! Wszystko co robiliśmy przed pandemią było oparte na modlitwie i współpracy z Duchem Świętym i w tej kwestii nic się nie zmieniło.

Znamy powiedzenie, że modlitwą i pracą ludzie się bogacą. Teraz możemy powiedzieć, że modlitwą i pracą ludzie przetrwają ten czas, którego nigdy wcześniej nie doświadczaliśmy.

Mariusz Kubista SVD
Hmawbi, Myanma

Za: www.werbisci.pl

Wpisy powiązane

Rzym: kończy się diecezjalna faza procesu beatyfikacyjnego byłego generała jezuitów

Brazylia: doceniono wkład polskich franciszkanów w ewangelizację

Pierwsza wspólnota zakonna na świecie, której patronują męczennicy z Pariacoto