Od ponad pięciu lat mamy w Zambii ogromny problem z brakiem prądu. Ktoś mógłby zapytać, jak to jest możliwe w dzisiejszym świecie, gdy inne kraje myślą o używaniu samochodów tylko na prąd. Jak to jest możliwe w kraju, gdzie jest bardzo dużo rzek i mnóstwo wody w rzekach, gdzie słońce świeci całymi dniami przez dwanaście miesięcy? Niestety, coś gdzieś nie zadziałało i teraz musimy walczyć ze skutkami.
W tym kontekście trudno wprost uwierzyć, że Zambia sprzedaje prąd do czterech sąsiednich krajów, w których ludzie nie wiedzą, co to znaczy żyć bez prądu. Ktoś podpisał długoletnie kontrakty, których nie da się zerwać bez ponoszenia ogromnych kosztów. Rząd kontroluje firmę zarządzającą prądem, większość instytucji rządowych nie płaci za prąd, więc zwykli użytkownicy prądu regularnie to odczuwają.
W ostatnich dwóch latach ceny prądu poszły w górę ponad 200%. Baterie słoneczne byłyby wspaniałym rozwiązaniem, ale są ogromnie drogie, gdyż produkowane są w Ameryce lub Europie. Naturalnie tylko bogaci mogą sobie na to pozwolić. Inni muszą przyzwyczaić się do życia bez prądu. W wielu wioskach a także na peryferiach mniejszych i większych miast jest dziś tym samym jak ponad 100 lat temu.
Co można zrobić, kiedy przychodzi czas na tzw. load shedding, czyli życie bez prądu? Trzeba mieć generator, do którego paliwo, jak na nasze warunki, jest bardzo drogie. A kogo na to nie stać, musi używać świec lub małych lampek na baterie słoneczne, które po niecałej godzinie „proszą” o słońce. Biznesmeni, rzecz jasna, na tym skorzystali i szybko podnieśli cenę świec. Ostatnio jeden ze współbraci próbował wymyślić metodę na zminę energii ze świecy do ładowania komputera. Nadal nad tym intensywnie pracuje.
Wcześniej śmialiśmy się z ludzi w Zimbabwe, bo im wyłączali prąd na 18 godzin dziennie. A teraz my czasami nie mamy prądu 20 godzin na dobę. Natomiast Namibia, Botswana, Malawi i Kongo, do których wysyłamy prąd, dziwią się, jak można nie mieć prądu.
Rok temu wykorzystałem tą sytuację, kiedy jechałem do Botswany. Wiozłem dla naszych współbraci i parafian kilka worków mango oraz cztery duże bębny, na przewiezienie których potrzebne są specjalne papiery. Niestety ich otrzymanie jest możliwe tylko teoretycznie. Na granicy było czterech celników. Jeden z nich wiedział, że jestem pastorem, czyli „Muruti”. Zanim udali się do samochodu zacząłem z nimi dyskusję na temat prądu.
– Jak to jest możliwe, że my wam sprzedajemy prąd, a sami żyjemy w ciemnościach? – pytałem. – Czy to chrześcijańskie?
Rozpoczęła się bardzo ożywiona dyskusja. Inni podróżujący uważnie słuchali. W końcu celnicy zrobili się bardzo sympatyczni i zaczęli nam współczuć. Wtedy zapytałem jednego z nich, czy nadal chce sprawdzać mój samochód.
– Ciebie i tak brak prądu męczy wystarczająco, więc możesz jechać – stwierdził.
Przynajmniej w tym przypadku brak prądu do czegoś się przydał.
Oczywiście, do wszystkiego można się przyzwyczaić i życie bez prądu jest możliwe. Łatwiej sobie poradzić, gdy nie ma prądu w ciągu dnia. Gorzej, gdy go nie ma wieczorem. Rodzi to też wiele zabawnych, krępujących a nawet niebezpiecznych sytuacji. Na przykład ktoś załatwia się koło swojego domu, a tu nagle włączają światło. Albo kobieta myje się w ciemnościach, jak ją Pan Bóg ja stworzył, gdy nagle przychodzi światło i kobieta z krzykiem ucieka do domu. Albo idzie ktoś przez wioskę w pobliżu parku, w ciemnościach, aż nagle staje oko w oko z ogromnym hipopotamem. Oboje są ogromnie zaskoczeni i każdy ucieka w inną stronę. Jeszcze ktoś inny w sobotę ogląda w telewizji bardzo ważny mecz. Tego dnia wielokrotnie światło znika i się pojawia, a jak na złość najczęściej znika, kiedy padają bramki. Gdyby nie krzyk żony, facet wyrzuciłby telewizor z domu.
Kilka innych przykładów. Jeden z chłopaków chciał doładować telefon w naszym domu, bo tego dnia prąd był w naszej części miasta. Poszedł po ładowarkę do siebie, a gdy wrócił, prądu już nie było. Gdy zawiedziony wracał do domu, przyszedł prąd. Jego kolega zadzwonił, żeby wrócił. Jednak dokładnie w momencie jego powrotu światło ponownie zgasło.
Innym razem nasz znajomy poszedł do fryzjera. W połowie obcinania zgasło światło i z taką niedokończoną fryzurą wracać do domu. Po drodze znajomi pytali, który fryzjer tak modnie obcina, bo też by tam poszli. Jeszcze innego dnia kilku chłopaków z naszej grupy nigdy nie jeździło windą. Pewnego dnia postanowili posmakować takiej przygody, ale dokładnie w połowie drogi wyłączyli prąd. Mechanicy musieli uwalniać ich z małego więzienia mechanicznie. I jak do tej pory nigdy więcej windy nie próbowali. W innym miejscu pewien ojciec krzyczał na swoją córkę, że zaszła w ciążę i szkoły nie skończy. A ona odpowiedziała ojcu, że to wszystko przez brak światła.
Mnie też brak prądu doskwiera. Niekiedy chcę wypić porządną kawę, która potrzebuje dobrze ugotowanej wody. I jak na złość tuż przed zagotowaniem znika prąd. Pozostaje tylko zapach kawy albo powrót do kuchenki opalanej drzewem i węglem. Kilka razy brałem prysznic w porze zimnej, kiedy gorący prysznic jest bardzo potrzebny, ale niestety musiałem go szybko zakończyć w zimnej wodzie. Przez brak prądu nasze kanały telewizyjne i Internet również nie działają prawie przez pół miesiąca. W związku z tym wielokrotnie prosiłem o zniżkę. Niestety, bardzo serdecznie mi współczuli, ale tylko raz mi udało się ją uzyskać.
Na początku load shedding wyłączali prąd tylko na dwie godziny na dobę. Później na cztery, osiem, dziesięć, dwanaście i coraz dłużej. Do 14 godzin jakoś sobie radziliśmy z naszą zamrażarką. Niestety poszli dalej i wyłączali na 16, 18, 20, a nawet na 22 godziny na dobę. W tej sytuacji nie byłem w stanie dłużej trzymać złowionych przeze mnie ryb. Zamrażarka zaczęła więc funkcjonować jak lodówka, a lodówka zamieniła się w spiżarkę. Wtedy miałem ponad 250 kilogramów ryb. Już w poprzednich latach rozdawałem ryby księżom, siostrom i dobrym znajomym, ale nigdy nie byłem aż tak hojny jak wtedy. Wielu dziwiło się, skąd u mnie nagle taka hojność. Czyżby nowe nawrócenie. Dawniej również nie wypuszczałem złowionych ryb do wody. W czasie load shedding coraz częściej mi się to zdarza.
Żyjemy w XXI wieku, w wielkim mieście, dawnej stolicy kraju [autor mieszka w 140-tysięcznym Livingstone – przyp. red.], a ciągle brakuje światła jak byśmy nadal żyli w głębokim buszu. W ciągu dnia ludzie pracujący w biurach często tylko siedzą czekając na powrót prądu, właściciele martwią się o swoje firmy, uczniowie w szkołach nie mogą pisać egzaminów, szczególnie z wiedzy o komputerach.
Ludzie opowiadają różne zabawne historie i żarty. Na przykład o tym, że kiedy Obama przyjechał do Zambii, nie mógł uwierzyć jak to jest możliwe, że mamy tyle rzek i słońca, a nie mamy światła. Śmiał się z naszego prezydenta. Rok później nasz prezydent pojechał do USA. Podczas uroczystej kolacji zauważył, że w Waszyngtonie również w pewnej części nie było światła. Zaczął się śmiać z Obamy, że oni żyją tak samo, jak my w Zambii. Na to Obama zaczął się śmiać i powiedział, że tam akurat jest ambasada zambijska. Innym razem kilku pastorów poszło do słupa elektrycznego i odmawiali swoje modlitwy prosząc o światło i polewając słup olejem.
Z braku światła cieszą się złodzieje, kobiety o swobodnych obyczajach i inni o podobnych zainteresowaniach. Ich biznesy mocno poszły w górę. Wielu ludzi musi nocami pilnować swoich domów i posiadłości. Sprzęt elektryczny, taki jak pralki, lodówki czy zamrażarki, szybko się psują przez częste włączanie i wyłącznie prądu. Turyści przyjeżdżający z innego świata nie mogą zrozumieć, co to znaczy nie mieć światła. Jednak nie ma rady – muszą uzbroić się w cierpliwość i siedzieć przy świecy. Być może to bardziej romantyczne.
Kilka tygodni temu światło było przez całe dwie doby. Według przekazanych informacji, kolejnego dnia z rana mieli je wyłączyć. Dlatego wcześnie rano szybko robiłem wszystko, co najbardziej konieczne. Przygotowałem jedzenie, psom ugotowałem strawę, wody do termosu nalałem, kilka rzeczy na zapas naładowałem i czekalem na wyłączenie prądu. Miało go nie być, a ciągle był. Dziwiłem się, co się dzieje z tą firmą elektryczną, że nie wyłączają światła. To uzmysłowiło mi, że ciągły brak prądu tak głęboko przeniknął nasze życie, że to, co jest nienormalne, stało się normalne.
Tegoroczne święta Bożego Narodzenia po raz kolejny mi przypomniały, że Chrystus przyniósł nam Prawdziwe Światło na życie wieczne, którego nie może nam odebrać żadna firma elektryczna.
Roman Janowski SVD
Livingstone, Zambia
Za: www.werbisci.pl