(ANS – Watykan) – W Synodzie Biskupów, który odbywa się na Watykanie, uczestniczy również bp Luc Van Looy, salezjanin, biskup Gandawy (Belgia). Przez 20 lat był misjonarzem w Korei Południowej, a przez dalsze 20 – członkiem Rady Generalnej Zgromadzenia Salezjańskiego. W czasie Synodu poruszył temat, który jest czysto salezjański, mówiąc o sztuce towarzyszenia młodzieży:
Witajcie, drogi Ojcze Święty, bracia i siostry, chłopcy i dziewczęta!
Chciałbym powiedzieć o sztuce towarzyszenia. Chodzi tutaj o codzienną aktywność. Wielcy i święci wychowawcy mówią nam, że kluczową zasadą, gdy chodzi o towarzyszenie młodzieży, jest być obecnym w ich życiu w każdej chwili. To, bardziej niż formą jakiejś kontroli, jest drogą przyjaźni i zaufania, dzieleniem życia z dziećmi i młodzieżą. Choć może się wydawać kontrolowaniem ich zachowania, jest drogą przyjaźni i zaufania, aby poczuli się z nami wolni i jak w domu.
W jaki inny sposób możemy poznać, jakimi są i czego potrzebują? Jak inaczej możemy odkryć, jakie jest ich odniesienie do dorosłych, rówieśników, instytucji? Jak możemy zapobiec, by nie zostali wciągnięci w te kręgi, które wyrządzają im więcej szkody niż pożytku? W jaki sposób mamy ich przekonać, by trzymali się daleko od zła? W jaki sposób możemy odkryć to, co Duch Boży mówi do nich? Jak inaczej mogliby nauczyć się od nas modlitwy?
Myślę tutaj o Jezusie, który spędzał całym czas ze swoimi uczniami. On wiedział, w jaki sposób odnoszą się do siebie. Kiedy potrzebowali pomocy, brał ich na obok, jak to uczynił w przypadku Piotra. Dla niego uczniowie i naród byli jego ziemią świętą.
Chcąc dogłębnie zrozumieć daną osobę, ważne jest, aby zaangażować w to całą wspólnotę. W prowadzeniu młodych nie jesteśmy osamotnieni. Wszyscy we wspólnocie, czy to jest szkoła, instytut czy parafia, mają swoją ideę odnośnie do człowieka młodego. Stąd też, jeśli np. potrzebna jest decyzja dotycząca powołania, nie tylko ma tutaj znaczenie opinia profesorów seminarium czy przełożonego, trzeba również wysłuchać proboszcza, katechetów, personel kuchni, mężczyzn i kobiet ze wspólnoty danego kandydata.
Gdy chodzi o Belgię, podziwiam tych wychowawców ze szkół, którzy każdego ranka witają uczniów przy bramie wejściowej. Widzę ich na podwórku, jak rozmawiają z uczniami, i znów pojawiają się przy bramie, gdy uczniowie udają się do domu. Po prostu, są obecni w każdej chwili. Znają swoje owce, a owce ich znają, właśnie tak, jak czynił to Jezus. Widzę kapłanów, którzy stale wychodzą na zewnątrz, do ludzi; w niedzielę są przy drzwiach wejściowych przed i po Eucharystii, słuchają wiernych, dzielą z nimi radości i smutki. W tym momencie miejscem ich przebywania nie jest zakrystia.
Towarzyszyć oznacza być obecnym, słuchać, otwierając drzwi i serce, czyniąc to z głębokim i konkretnym zainteresowaniem, dając zawsze odwagę i nadzieję. Wychowawca, który towarzyszy młodzieży, to nie tylko fachowiec w pokoju porad czy psycholog, który analizuje typy zachowań. To przyjaciel w życiu danej osoby, gotowy z nim kroczyć…
Na koniec Jezus był w tak wielkiej zażyłości ze swoimi uczniami, że umył im nogi, dzielił z nimi swoje ciało i swoją krew, i zachęcił ich, by modlili się z Nim, kiedy cierpiał.
Źródło: AustraLasia
(ANS – Watykan) – Oprócz bpa Luca Van Looya, salezjanina, także bp Patrick Buzon, salezjanin, biskup Bacolod, na Filipinach, zabrał głos w czasie Synodu, skupiając się na dwóch pytaniach, które skierował do młodych:
Drogi Ojcze Święty i przyjaciele!
Kiedy spotykam się z młodymi, często stawiam im dwa pytania.
Pierwszym jest: “Jak się czujesz?”. Często otrzymuję ambiwalentne odpowiedzi; często oznacza to śmiech na zewnątrz, a płacz wewnątrz. Wiele razy mogliśmy usłyszeć na tej sali i przeczytać w dokumentach o tym, jak wielu z nich cierpi z powodu dysfunkcyjnych rodzin, “starych, którzy osądzają”, niepewności, presji ze wszystkich stron… Wszystko to czyni ich podatnymi na frustrację, depresję, a nawet – samobójstwo.
Kiedy o tym słyszę, mówię: to nie jest sprawiedliwe. Młodość powinna być najpiękniejszym okresem życia, najbardziej emocjonującym, w którym wszystko staje otworem i jawi się obiecujące. To smutne, że dzisiaj nasi młodzi są okradani z radości życia!
Drugie pytanie jest następujące: “Jakie jest twoje najgłębsze pragnienie?”. Udzielają mi odpowiedzi typu: “skończyć studia”, “mieć dobrą pracę, bezpieczeństwo, sens życia…”. Mówią to w różny sposób, ale największe wrażenie zrobiła na mnie taka oto odpowiedź jednego człowieka młodego: “Być może nie wiem, jakie znaczenie ma życie, ale wiem, że jest czymś jedynym, co posiadam, i nie chcę go stracić. Chcę w pełni nim żyć”.
To przypomina mi o bogatym młodzieńcu z Ewangeli: “Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” (Mk 10, 17). Zwrot “życie wieczne” wydaje się obcy dla współczesnej młodzieży (zbyt kościelny i odległy). Ale jeśli musielibyśmy przełożyć to pytanie na ich język, myślę, że brzmiałoby to mniej więcj tak: “Nauczycielu dobry, w jaki sposób mogę maksymalnie przeżyć swoje życie?”. Dogłębnie przeżyć życie – jest tym, czego dzisiaj szuka człowiek młody. Spenetrować życie, doświadczyć i zasmakować tego wszystkiego, co ma do zaoferowania. Na nieszczęście, w swoim chciwym poszukiwaniu radości często pukają do niewłaściwych drzwi i kończą na utracie własnego życia.
Jezus nie udziela bezpośredniej odpowiedzi na pytanie młodzieńca, ale po prostu mówi mu o warunkach, jakie są konieczne do znalezienia odpowiedzi: oczyść twoje serce z miłości własnej, tak by zrobić miejsce dla czegoś, co jest znacznie większe od ciebie; wzrastaj w umiejętności oddania siebie samego, ponieważ tylko w darowaniu siebie, które oznacza miłość, znajdziesz radość życia. To staje się możliwe dzięki spotkaniu z Chrystusem i przyjęciu Jego propozycji pójścia za Nim (por. Dokument prac synodalnych, nr 84).
Papież Benedykt XVI ujmuje doskonale to poszukiwanie, stwierdzając: “Drodzy młodzi, szczęście, którego szukacie ii którego macie prawo zakosztować ma imię i oblicze: jest nim Jezus…” (Przemówienie w czasie ŚDM w Kolonii w 2005 roku). To jest celem i wyzwaniem dla duszpasterstwa młodzieżowego: towarzyszyć młodym i prowadzić ich do Jezusa, bo On jedynie może zaspokoić ich najgłębsze pragnienie, jako że przyszedł na ziemię po to, aby “mieli życie i mieli je w obfitości” (J 10,10).
Źródło: AustraLasia
—