Poczucie oddalenia od Boga, lęk, depresja – to nie są rzeczy, które kojarzyłyby się ze świętym i doktorem Kościoła. Karmelitańska mniszka Teresa z Lisieux przeszła przez to wszystko – i pozostała wierna Bogu. 30 września przypada 125. rocznica jej śmierci. Nazywa się ją „Teresą od Dzieciątka Jezus” i „małą” Teresą. To, co brzmi jak umniejszanie i „mniejsza” wersja jej słynnej imienniczki z Avili, nie oddaje sprawiedliwości św. Teresie z Lisieux.
Pod pewnymi względami francuska karmelitanka jest może bliższa współczesnym niż się sądzi. Jak wielu ludzi dzisiaj, Teresa cierpiała na depresję i lęki; jednocześnie miała wielkie pragnienie samorealizacji. Fakt, że przeżywała to z przekonaniem o własnej wartości, w surowym zakonie karmelitańskim, ze wszech miar skłania do refleksji. Zmarła na gruźlicę 125 lat temu, 30 września 1897 roku, mając zaledwie 24 lata.
Na świat przyszła jako Teresa Martin w 1873 roku w Alençon we Francji. Była najmłodszym z dziewięciorga dzieci (czworo z nich umarło jeszcze przed jej narodzinami). Z powodu przeszkód prawnych (zbyt młodego wieku) przyjęcie do nowicjatu wybłagała podczas audiencji u Leona XIII, który obchodził 50-lecie kapłaństwa, na kolanach prosząc: „Ojcze Święty, pozwól, abym dla uczczenia Twego jubileuszu mogła wstąpić do Karmelu w piętnastym roku życia”. Co prawda papież, nie chcąc czynić wyjątku, nie zgodził się od razu na prośbę Teresy, ale rok później przyjęto ją do klasztoru.
Wstąpiła do Karmelu, w którym przebywały już dwie jej starsze siostry, a trzecia siostra wstąpiła tam po śmierci ojca, którym się opiekowała. W czasie krótkiego życia zakonnego, jako Teresa od Dzieciątka Jezus, doświadcza ogromnej radości z oddania się Bogu, ale też przeszła przez ciemności zwątpienia i próby wiary. Wiele przykrości wycierpiała ze strony innych karmelitanek.
Swoją drogę wiary i życia zakonnego postrzegała jako drogę absolutnego, ufnego poddania się miłosiernemu Bogu. Szukała uświęcenia codzienności i opierała się na małych gestach wiary w życiu codziennym – swojej „małej drodze” miłości, w której odnajdywała Boga „nawet pośród garnków do gotowania”. Jednocześnie w klasztorze czuła się coraz bardziej opuszczona przez Boga i doświadczyła „piekła” oddalenia od Boga. Teresa popadła w depresję i coraz częściej cierpiała na ataki paniki. Mimo to pozostała wierna swojej „małej drodze”. Czy Jezus nie czuł się podobnie opuszczony na krzyżu?
Psychologia transpersonalna wie dziś, że osoby w ciężkich kryzysach psychicznych są często bardzo wrażliwe na wyjątkowe doświadczenia duchowe. Odpowiednio, choroby psychiczne, takie jak depresja, mogą być bramą do niezwykłych doświadczeń, w których „ja” zostaje wytrącone ze swojego codziennego zafiksowania. Św. Teresa z Lisieux nie była osamotniona w swoich doświadczeniach – inni święci i mistycy, tacy jak Jan od Krzyża, również poświęcili swoje życie całkowicie Bogu po wyjątkowych doświadczeniach duchowych.
„Dzieje duszy” – pisane w ukryciu jako swego rodzaju autobiografia – wydane dopiero po śmierci, opisują drogę Teresy do świętości poprzez trudy codziennego życia, jakim towarzyszyło całkowite zaufanie woli Bożej. Będąc już karmelitanką, święta ciągle poszukiwała swojego osobistego powołania, które w końcu tak opisała: „Nareszcie znalazłam moje powołanie, moim powołaniem jest miłość. Tak, znalazłam swoje miejsce w Kościele. W sercu Kościoła, mojej Matki, będę Miłością, w ten sposób będę wszystkim i moje marzenie zostanie spełnione”. Świadectwo jej cierpień fizycznych i duchowych z powodu poczucia oddalenia od Boga i pustki spisane zostały na łożu śmierci przez jej rodzoną siostrę i wydane jako „Żółty zeszyt”. Bezkompromisowe opisy jej poszukiwań Boga przerażały jej współsiostry. Z tego powodu odpowiednio „zredagowały” książkę przed jej wydaniem w 1899 r. Wiele lat później na prośbę Watykanu ukazała się jej wersja oryginalna.
Jej autobiografia natychmiast osiągnęła miliony egzemplarzy i zainspirowała niezliczoną liczbę osób na ich drodze wiary i życia. Matka Teresa z Kalkuty na przykład wybrała swoje imię zakonne biorąc wzór z francuskiej karmelitanki i podobnie jak ona, zakonnica i założycielka zakonnego zgromadzenia, pracując w Indiach, miała doświadczać stanów oddalenia od Boga. Matka Teresa przyjęła również za swój stosunek Teresy do cierpienia, zgodnie z którym osobiste cierpienie fizyczne i psychiczne łagodzi cierpienie Chrystusa. Inną wybitną osobowością, która szła drogą „małej” Teresy, jest karmelitanka św. Teresa Benedykta od Krzyża – Edyta Stein, która została zamordowana w Auschwitz w 1942 roku.
Jeden z biskupów wskazując na duchowe dziedzictwo św. Teresy z Lisieux powiedział, że zainspirowani przez nią chrześcijanie mogli przekształcić się z „moralnej merytokracji” „w mistyczną wspólnotę ukształtowaną przez Bożą miłość”. Jej przesłanie, które jest wciąż aktualne 125 lat po jej śmierci to: „Liczy się tylko miłość”.
Chociaż św. Teresa od Dzieciątka Jezus żyła w klauzurowym klasztorze karmelitanek, jest patronką misji. W ten sposób ukazuje ona jak istotna w Kościele jest modlitwa i prymat życia duchowego nad aktywizmem. Nawet jeśli Kościół nie posiada bogatych środków do prowadzenia misji, dzięki wierze i modlitwie Ewangelia może skutecznie docierać do ludzi, którzy jej potrzebują.
Papież Pius XI beatyfikował św. Teresę w 1923 roku, a kanonizował w dwa lata później. W 1927 roku została, obok św. Franciszka Ksawerego (który przemierzył jako misjonarz kilkanaście krajów, ochrzcił i katechizował setki tysięcy pogan), patronką misji. W 50 lat po śmierci została ogłoszona – obok św. Joanny d’Arc – główną patronką Francji, a w 100. rocznicę śmierci – doktorem Kościoła. Od 1994 roku jej doczesne szczątki peregrynują po całym świecie.
Kościół katolicki wspomina św. Teresę od Dzieciątka Jezus w dniu 1 października.
tom, pb (KAI) / Warszawa