“Sytuacja w Chersoniu jest krytyczna, może nie tyle w samym mieście, co w regionie, na obszarach przybrzeżnych nad Dnieprem, ponieważ woda stale się podnosi” – powiedział o. Ignacy Moskaliuk, OSBP, opat bazyliańskiego klasztoru św. Wołodymyra Wielkiego w Chersoniu, w wywiadzie dla Radia Watykańskiego, komentując sytuację w mieście i regionie, który ucierpiał w wyniku zniszczenia elektrowni wodnej w Kachowce. Dodał, że około 15 proc. terytorium Chersonia jest zagrożone zalaniem. Są to przede wszystkim dzielnice Korabelny i Ostrow.
“Ludzie są ewakuowani z tego obszaru. Ukraińska kolej również pomaga, zapewniając pociągi ewakuacyjne do Chersonia, aby ludzie mogli zostać wywiezieni” – powiedział, dodając, że podejmowane są wysiłki, aby uniknąć tłumów, “ponieważ jest to niebezpieczne – rosyjskie wojska mogą uderzyć w cywilów”.
Zapytany, jakie mogą być konsekwencje wybuchu tamy, o. Moskaliuk powiedział, że “konsekwencje środowiskowe będą bardzo poważne, ponieważ ucierpi przyroda, uprawy, zwierzęta”. “Wiele miejsc już bardzo ucierpiało, na przykład Zoo w Kachowce jest całkowicie zalane” – powiedział . Według niego istnieje zagrożenie, że wiele osad pozostanie bez wody i prądu.
Bazylianin zauważył, że ich klasztor znajduje się na wzgórzu, więc nie jest zagrożony powodzią. “W tej chwili staramy się być gotowi do pomocy ludziom, jeśli o nią poproszą. Pomożemy, jak tylko będziemy mogli” – podkreślił.
O. Moskaliuk, wraz z jednym ze swoich braci, nie opuścili swojego klasztoru od początku inwazji na pełną skalę, nawet gdy Chersoń znajdował się pod rosyjską okupacją. Dzieląc się tym, jak przeżywają te wszystkie tragiczne wydarzenia, powiedział: “Zawsze przypominam sobie słowa papieża Franciszka, który powiedział, że nie można przyzwyczaić się do wojny. Ale ludzka psychologia jest taka, że ludzie mają tendencję do przyzwyczajania się nawet do eksplozji. Ludzie, którzy tu mieszkają, jak ja, nie reagują już nawet na strzały, na to wszystko, co się dzieje. Może to źle, ale taka jest ludzka psychologia. Oczywiście istnieje ciągłe zagrożenie życia, a ludzie tutaj nie wiedzą, czy dożyją poranka, czy nie. Z psychologicznego punktu widzenia jest to przygnębiające. Ale jednocześnie pomaga nam bardziej polegać na Bogu i złożyć wszystko w ręce Bożego miłosierdzia. Tak właśnie żyjemy w klasztorze, składając wszystko w ręce Bożego miłosierdzia”.
tom (KAI) / Chersoń