W benedyktyńskim klasztorze w Sołonce na przedmieściach Lwowa znalazło schronienie około 100 uchodźców. Mniszki benedyktynki na czas wojny otworzyły bramy klauzury i pozwoliły uchodźcom zamieszkać w części klasztoru, która wcześniej była niedostępna dla osób z zewnątrz.
Klasztor benedyktynek zlokalizowany jest tuż przy obwodnicy Lwowa. Istnieje on od roku i jest pierwszym klasztorem kontemplacyjnym na terenie archidiecezji lwowskiej, reaktywowanym po 1945 roku. Kapelanami klasztoru są ojcowie benedyktyni, którzy na Ukrainę przybyli także w ubiegłym roku, odnawiając tym samym obecność benedyktynów w tym kraju. Obecnie mury klasztoru wypełniły się uchodźcami, którzy znaleźli pośród mniszek i mnichów miejsce schronienia.
„Żyją wśród nas uchodźcy. Jest ich ponad sto osób. Nie ma klauzury, nie ma teraz naszych pewnych tradycji oddzielenia – mówi br. Efrem Michalski. – Zajmują nasz refektarz, zapraszamy ich na modlitwę. Trudno jest mi sobie teraz wyobrazić, jak wygląda klasztor bez dzieci biegających po wirydarzu. Bez ciągłych ich zabaw, śmiechów, ale także płaczu. Bo niestety przychodzą informacje o tym, że ich ojcowie, bracia giną podczas walki. Mimo to, nasz klasztor stara się zachować swój rytm dzieląc się miejscem, jedzeniem, z tymi wszystkimi, którzy do nas przybywają”.
W podlwowskim klasztorze znalazły także schronienie mniszki benedyktynki z klasztoru w Żytomierzu, z którego siostry musiały się ewakuować w pierwszych tygodniach wojny. W marcu klasztor w Sołonce odwiedził podczas swojej wizyty we Lwowie, wysłannik papieski, kard. Konrad Krajewski, który w tym miejscu spotkał się z uchodźcami.
Mariusz Krawiec SSP/vaticannews / Lwów
KAI