Wojna w jednym momencie zmieniła życie sióstr dominikanek z Żółkwi koło Lwowa. Sale lekcyjne w szkole języka polskiego zakonnice przekształciły w tymczasową kuchnię, gdzie przygotowują ciepłe posiłki dla uchodźców zmierzających do Polski.
Tysiące osób, w tym matki z dziećmi, porzuciło swoje domy i ruszyło w drogę z nadzieją na bezpieczne schronienie. Czasami muszą czekać nawet kilka dni, zanim dotrą do przejścia granicznego. Nie pozostają jednak sami. Z pomocą ruszyły im dominikanki z Żółkwi. Każdego dnia przygotowują termosy z gorącą zupą dla ok. 150 osób. Wsiadają w samochód i rozwożą ją wśród rodzin w kilometrowej kolejce aut.
„Jeździmy w kierunku granicy, do tych ludzi, którzy stoją czasami po pięć dni, żeby wjechać do Polski. Czasami idą dwadzieścia kilometrów z małymi dziećmi na piechotę. Wczoraj widziałyśmy mamę z piątką dzieci i z jedną walizką. Szli pieszo. Gotujemy zupę, pomagają nam nasi uczniowie, obierając warzywa. Są ludzie którzy nam pomagają. Powiedziałyśmy, że brakuje nam kapusty, marchwi – odzew był niesamowity. Mamy i cebulę, i ziemniaki, i dużo innych rzeczy. Jutro o dziesiątej ruszamy z akcją robienia kanapek, po to, żebyśmy mogły koło pierwszej, może drugiej, pojechać na granicę i dawać tym ludziom jeść. Dzisiaj dawałyśmy jedzenie ludziom, którzy stoją już prawie trzy doby w kolejce do granicy“ – powiedziała w rozmowie z papieską rozgłośnią dominikanka, s. Juwencja Dziedzic.
Jak zauważa siostra Juwencja, ta chwila spotkania to wyjątkowy czas, kiedy przestraszeni ludzie mogą z kimś normalnie porozmawiać i wyżalić się. Często uchodźcy pytają w jakiej cenie sprzedawana jest zupa, na co siostry odpowiadają, że „to zupa za jeden uśmiech”. Dominikanki planują kontynuować swoją akcję, aż do ostatniej osoby, która będzie potrzebowała pomocy. Inicjatywę można wspomóc za pośrednictwem Fundacji Dominikańskiej.
link: fundacjadominikanek.pl/ukraina
Jarosław Raczak/vaticannews / Żółkiew
KAI