Przyznaje on, że tajlandzkie władze podjęły już pewne środki, dezynfekowane są ulice i domy, jednakże w slumsach nie można zaprowadzić reguł postępowania, których normalnie wymaga epidemia. Ludzi nie da się od siebie odizolować, trudno też wymagać wzmożonej higieny, skoro nie ma ku temu odpowiednich środków – mówi ks. Bari.
Mieszkańcy slumsów nie maja środków do życia:
„Kościół w Tajlandii daje w tej sytuacji piękne świadectwo. Przede wszystkim to właśnie katolickie szkoły i parafie jako pierwsze, wcześniej niż państwo, zaczęły przygotowywać ludzi na epidemię, pokazywały, jak się przed nią chronić – powiedział Radiu Watykańskiemu ks. Alessandro Bari. – Teraz natomiast koncentrujemy się na pomocy ubogim, którzy jeszcze przed nadejściem epidemii z trudem wiązali koniec z końcem, a teraz nie mają dosłownie z czego żyć. Od trzech tygodni obowiązują bowiem rządowe obostrzenia. Ci, którzy do tej pory utrzymywali się z jakiejś nędznej pracy, od trzech tygodni nie otrzymują żadnego wynagrodzenia ani zasiłków. My, którzy żyjemy w slumsach dostarczamy najuboższym pożywienie, maski i mydło, dzięki pomocy innych zgromadzeń oraz samej diecezji, która jest na tym polu bardzo aktywna. Przygotowujemy u nas paczki, a potem za pośrednictwem naszych zaufanych współpracowników rozprowadzamy je wśród potrzebujących. Sami nie mamy z nimi bezpośredniego kontaktu, jednak ludzie wiedzą, że nadal żyjemy w slumsach i jesteśmy tu dla nich.“
Jak mówi ks. Bari, według oficjalnych danych w całej Tajlandii odnotowano dziś 2,5 tys. zakażeń koronawirusem. Wiadomo jednak, że nie są to dane realne. Ludzie ubodzy nie zgłaszają się bowiem do lekarza. Wszyscy są świadomi, że gdyby epidemia w Tajlandii miała się rozszerzyć, służba zdrowia nie jest w stanie zapewnić obywatelom niezbędnej pomocy.
Krzysztof Bronk – Watykan
Za: Vatican News