o. Eduardo Aguirre
Jasna Góra, 30.03.2019
Rozwój Szensztatu i nurty życia, które ożywiają naszą rodzinę, a także rzeczywistość, przed którą stoi Kościół w naszych czasach, sprawiają, że zadajemy sobie pytanie – co i jak czyniłby to nasz Ojciec i Założyciel – co Bóg nam w tym wszystkim pokazuje i czego od nas wymaga jako naszej odpowiedzi i zaangażowania? Postawa, którą nasz Ojciec zawsze pielęgnował i która powinna charakteryzować nas, Jego uczniów, to życie “z ręką na pulsie czasu i uchem przy sercu Boga”
O Kościele posoborowym (dzisiejszym Kościele) w wizji ojca Kentenicha.
W tym sensie chciałbym krótko przypomnieć, co o. Kentenich powiedział o Kościele posoborowym i co pozwala nam rozpoznać jego proroczy charakter oraz to, że te stwierdzenia są aktualne do dziś. To imponujące przekonać się, jak dokładnie i głęboko nasz Ojciec wyobrażał sobie rozwój Kościoła od czasu Soboru Watykańskiego II. To, co zapowiedział, można dziś znacznie wyraźniej zrozumieć, ponieważ naprawdę stoimy w obliczu wielkich zawirowań, zmian i kryzysów w Kościele. Na konferencji dla księży diecezjalnych w 1968 roku tak powiedział:
“W obecnej chwili cały Kościół znajduje się w stanie wstrząsów, których prawie nigdy nie doświadczyliśmy. Mówimy stosunkowo łatwo o upadku, o przełomie, ale prawdopodobnie nie podejrzewamy zbytnio, jak głębokie jest to burzenie starego i jak wyrasta pierwotne jutro, pojutrze, jak budowa nowego musi stać się faktem. … – tak powinniśmy to rozumieć- że Kościół został zachwiany w posadach. Przed nami nowy świat. Tak, gdybym mógł kontynuować ten obraz, to prawdopodobnie musiałbym powiedzieć: Wszędzie spotykamy się z pracami nad odbudową. I wszyscy jesteśmy wezwani do pomocy, na swój sposób, przy tej odbudowie, przy konstruowaniu, przy zmianach, które ofiaruje nam nowy Kościół, Kościół, który po wielokroć będzie odnowiony”. …
“Jak wygląda dzisiejszy Kościół, który stoi na skrzyżowaniu dróg? Powinniście zastosować to słowo dosłownie do obecnej sytuacji Kościoła. Kościół na skrzyżowaniu dróg. Kościół musi się pożegnać. To pożegnanie jest zawsze trudne, zwłaszcza jeśli chodzi o ludzi, którzy do tej pory byli tak całkowicie zakorzenieni w sprawdzonej przeszłości. Pożegnać się ze starą kulturą, pożegnać się z kościołem wczorajszym i przedwczorajszym. Trzeba przyznać, że potrzeba nam wsłuchać się raz jeszcze w to, co już dość wyraźnie podkreśliliśmy: To nie jest tak, jakby wszystko, co będzie z Kościołem jutra, musiało być zupełnie nowe. To byłby dowód na bezbożność Kościoła. Ale przynajmniej wydaje się, że o ile wczoraj i jutro Kościoła mogą się od siebie różnić, o tyle Kościół jutra, różnić się będzie od Kościoła przeszłości”.
“A zatem, jak wygląda wówczas naszkicowany, następnie zarysowany, odnowiony kościół? Teraz oczekujecie zapewne kilku wskazówek: To jest braterski kościół. Biedny kościół. Kościół, który jest otwarty i nastawiony na Boże działanie. Kościół dynamiczny. Kościół pokorny. Kościół przemieniający świat”.
Tak więc musimy się wystrzegać ekstremalnych sformułowań. Ale kiedy coś przypuszczamy, a przypuszczenie oznacza twierdzenie czegoś, co w tej formie nie istnieje. To jest pewna tendencja. Jak wyglądał Kościół wczoraj? Kiedy mówię: kościół autorytarny, to samo w sobie nie jest to nawet powiedziane wystarczająco mocno. To znaczy, musielibyśmy użyć sformułowania: “kościół zarządzany dyktaturą”. Kościół Braterski…. mówimy o partnerstwie! Głowa i członki są partnerami. Musimy więc pamiętać, że głowa i członki są same w sobie Matką Kościoła i taki Kościół tworzą. Matka Kościół to nie tylko Kościół hierarchiczny; Matka Kościół to cały Kościół. Tak więc głowa i członki jako całość. Jako członkowie Kościoła zawsze chcieliśmy pozostać jego członkami, ale chcieliśmy również żyć Kościołem w jego przyszłej formie tak mocno, jak to tylko możliwe. Dlatego rodzinność charakteryzuje naszą rodzinę, rodzinny charakter, który miał być najbardziej charakterystyczny dla Kościoła jutra par excellence w porównaniu do Kościoła wczorajszego.
Sobór chciał odnowionego Kościoła, który zasłużył na swoją charakterystyczną cechę: Kościoła ubogiego. Biedny dla siebie. Chciał więc zrezygnować z blichtru, który był powszechny i nadający ton oraz wytyczający kierunek w okresie renesansu, w okresie post konstantyńskim. Więc teraz, nie tylko sam w sobie kościół naznaczony ubóstwem, ale także przyjaciel ubogich, przyjaciel tych, którzy po prostu nie należeli do preferowanej przez Kościół społeczności kościelnej i człowieczej.
“Jak więc powinien wyglądać kościół jutra? Poruszam tu kwestię, którą powinniśmy już teraz szczególnie mocno zaznaczyć, ponieważ jest to kluczowy element. Wszystkie sprawy, które nazywamy i podejmujemy są oczywiście ważne, ale nie tak samo ważne i istotne. Trzeci element: Kościół, który jest otwarty i nastawiony na Boże działanie. Co to oznacza? Zawsze w centrum jest miejsce na wkroczenie Boskości z góry. … Musicie szczególnie zapamiętać to sformułowanie, bowiem ostatecznie o to chodzi. Jeśli chcemy mieć gdziekolwiek jakieś wsparcie w plątaninie czasu, we wstrząsach całego Kościoła, to tego wsparcia można szukać tylko w tym przekonaniu. I jakże prawdziwe jest to przekonanie, że przynajmniej dla Jana XXIII największym pragnieniem było, zrozumieć cały Sobór jako spotkanie Apostołów w Wieczerniku. Duch Święty miał teraz na nowo zakładać Kościół.
„Jak powinien wyglądać współczesny Kościół w przeciwieństwie do Kościoła wczorajszego? Kościół ze wszech miar pokorny. Kościół (…), który potrafi wyznać swoją grzeszność; Kościół, który również w wolności i otwarcie potrafi przeprosić i prosić o przebaczenie z powodu wszystkich grzechów, które popełnił w ciągu stuleci. Rozumiecie?. To inny obraz. A jakie będą to te czy inne cechy pojawiać się w szczególności jutro czy pojutrze? Oczywiście można łatwo i szybko narysować ten nowy obraz, nie tak łatwo można go zrealizować.
I jeszcze jedna, ostatnia rzecz. Jak powinien wyglądać Kościół? Chodzi o podstawowy stosunek do świata. To samo w sobie jest najważniejszym momentem, o który w końcu chodzi. Jak będzie wyglądał Kościół jutra? To nie jest Kościół niestabilny i odwracający się od świata, nie jest to Kościół uzależniony od świata, jest to Kościół przenikający świat, a przez to zdobywający świat. To Kościół, który ma być duszą świata i kultury, zakorzeniony w tradycji, a jednocześnie wolny od skostniałych form, głęboko braterski, a jednocześnie kierowany po ojcowsku, przeniknięty Duchem Świętym i dynamiczny, bardziej Maryjny i ubogi.”
W szczególności to, czego obecnie doświadcza Kościół – kryzys.
Nie ma wątpliwości, że obecnie stoimy w obliczu bardzo trudnych momentów w życiu Kościoła na całym świecie, które wszyscy boleśnie odczuwamy: Zarzuty nadużycia władzy, wykorzystywania seksualnego, korupcji w Kościele. To zarzuty, które wstrząsnęły nim i mocno w niego uderzyły.
Nie wiem, jak sytuacja ta jest tu w Polsce doświadczana. Ale w Chile Kościół znajduje się obecnie w głębokim kryzysie. Na całym świecie Kościół jest kwestionowany przez media, sądy i życie publiczne. Oskarżany, atakowany i zdyskredytowany .
Chciałbym bardzo krótko wspomnieć o kilku aspektach, które dostrzegam i które myślę, że wszyscy z pewną łatwością możemy dostrzec w związku z obecnym kryzysem Kościoła:
– Kościół stracił wiele z wiarygodności i autorytetu moralnego.
– Spowodowało to odrzucenie, a nawet gniew wobec Kościoła jako instytucji i przeciwko hierarchii.
– Wielu, zwłaszcza młodych ludzi, zdystansowało się do Kościoła i otwarcie krytykuje jego niespójność.
– Wszelkie formy klerykalizmu i przywileje Kościoła są odrzucane – i częściowo słusznie.
– Wszystko to prowadzi do wzrostu zeświecczenia i materializmu. Odczuwalny jest brak poczucia konieczności potrzeby Boga i wzrasta obojętność i bezinteresowność wobec religii. Dlatego Kościół staje się coraz bardziej zbędny.
– Relatywizm na poziomie moralnym i w odniesieniu do wartości etycznych. A Kościół, który stracił autorytet moralny, nie jest już odniesieniem do prawdy i tego, co jest dobre i słuszne, co Boże.
– Indywidualizm rośnie w coraz bardziej zglobalizowanym świecie, który nie ma wspólnego ojca.
– Z drugiej strony, sytuacja ta wywołuje również fundamentalistyczne i silnie konserwatywne reakcje, które odrzucają jakąkolwiek odnowę.
Kiedy mamy przed oczyma to, co powiedział nasz Ojciec i Założyciel. Dzięki pozytywnym cechom, które on podkreśla i które powinny charakteryzować Kościół posoborowy, możemy łatwo zauważyć, że jego diagnoza potwierdza się i że te akcenty odpowiadają na pytania i krytykę wyrażane dzisiaj w Kościele.
Wierzę, że wszędzie ta sytuacja kryzysowa jest postrzegana i że Kościół znajduje się na rozdrożu – jak mówi nasz Ojciec – że stoi przed nowym etapem i że potrzebuje głębokiej odnowy. To jest to, co papież Franciszek chce rozwijać. I możemy odczuć, że istnieje wielka jednomyślność i zbieżność między nim, a Szensztatem. Szensztat został powołany do życia właśnie na te czasy i ich wyzwania!
“Szensztat wyruszający w drogę” – w duchu apostolstwa i świętości dla odnowy.
Również w Szensztacie czujemy, że 50 lat po śmierci Założyciela stoimy w obliczu nowego etapu, do którego musimy podchodzić z “twórczą wiernością”, aby jego charyzmat stał się owocny.
Z pewnością cała rodzina przeżywa dziś, po 50 latach od odejścia Założyciela, wielkie wyzwanie…. Do jakiego stopnia Jego Duch jest w nas żywy? W świecie, który doświadcza tak silnej i szybkiej zmiany, czy jesteśmy w stanie sprawić, że dziedzictwo o. Kentenicha będzie wiernie, ale przede wszystkim twórczo i owocnie przekazane? Czy jesteśmy gotowi za nowe zakładanie Szensztatu w taki sposób, jak wyraził to nasz Ojciec?
Oczywiście, to wszystko są bardzo ważne motywy, także dla beatyfikacji naszego Ojca.
Papież św. Paweł VI w 1966 roku tak powiedział :
“Wspólnoty zakonne zachowują swoją żywotność i są owocne o ile w ich organizacji i pracy, w ich zwyczajach i w życiu ich członków, integralnie zachowany jest duch ich Założyciela, który dalej trwa, oddycha i przekazuje życie“.
Św. Jan Paweł II powiedział rodzinie Szensztackiej, która spotkała go w Rzymie 20 września 1985 roku:
„Jesteście powołani do tego, by mieć udział w łasce, którą otrzymał wasz Założyciel, i ofiarowywać ją całemu Kościołowi. Charyzmat Założyciela okazuje się bowiem doświadczeniem, którego sprawcą jest Duch Święty i które zostało przekazane uczniom / uczennicom, aby podług niego żyli, strzegli je, pogłębiali i ustawicznie rozwijali we wspólnocie i dla dobra Kościoła, który przecież sam żyje i wzrasta mocą zawsze nowej wierności swemu Boskiemu Założycielowi.“
A papież Franciszek powiedział Ojcom Szensztackim na audiencji, 3 września 2015 r., gdy udzielił ich Kapitule generalnej:„Należy troszczyć się, aby zachować charyzmat założycielski żywym i abyście potrafili przekazać go młodszym pokoleniom. To jest również moją troską, abyście zachowali charyzmat i przekazywali go dalej, niech on dalej inspiruje i wzmacnia wasze życie i posłannictwo. Wiecie, że charyzmat nie jest eksponatem w muzeum, który nietknięty stoi tam w witrynie, aby go oglądano i nic poza tym. Wierność, aby zachować charyzmat w czystej formie, nie oznacza zamknięcia go w zaplombowanej butelce, jakby to była woda destylowana, która nie może zostać zanieczyszczona z zewnątrz. Nie. Charyzmat zachowuje się nie wtedy, gdy się go oddziela. Trzeba go otworzyć i pozwolić mu wydobyć się, aby wszedł w kontakt z rzeczywistością, z ludźmi, z ich troskami i problemami. I tak, w tym owocnym spotkaniu z rzeczywistością rośnie charyzmat i odnawia się. Także rzeczywistość przemienia i przekształca się poprzez duchową moc, która posiada w sobie ten charyzmat.“ (Papież Franciszek 03. 09. 2015
Żyjemy i pracujemy z wielkim zaangażowaniem nakierowani poprzez impuls od jubileuszu 2014 roku: “Szensztat wyruszający w drogę”.
Szensztat dla Kościoła; obecny i aktywny w Kościele; w służbie Kościoła!
Jak już powiedziano, wymaga to z jednej strony intensyfikacji naszego zaangażowania misyjnego i apostolskiego, aby wnieść własny wkład i uczynić nasz charyzmat owocnym w Kościele: to znaczy, aby rozwijać kreatywność i promować inicjatywy apostolskie, rozwijać dzieła inspirowane charyzmatem oraz wspierać możliwości duszpasterskie naszego Kościoła akcentami i cechami charyzmatu Ojca Założyciela.
Wymaga to od nas ciągłego odnawiania się w wierze w Przymierzu z Maryją, w naszych korzeniach w sanktuarium i w wierności misji powierzonej nam przez to przymierze.
Ale konieczne jest, abyśmy czynili to ze świadomością, że jesteśmy Kościołem. Nie jak ruch, który przychodzi “z zewnątrz”, aby pokazać Kościołowi, co ma robić i jak rozwiązywać jego problemy. Musimy pracować, aby stać się bardziej obecni i aktywni w Kościele, identyfikując się z jego rzeczywistością, uczestnicząc w jego organizmach, wspierając jego inicjatywy apostolskie, stawiając czoła jego wyzwaniom i zawsze z postawą posługi, z prostotą i otwartą na uczenie się od innych i bycie przez nich ubogaconym.
Musimy zdawać sobie sprawę, że trudności i potrzeby, z jakimi boryka się dziś Kościół, również nas dotyka. Musimy być z nim solidarni, aby móc odpowiedzieć na te wyzwania. Bóg przemawia do nas przez Solidarność z Kościołem!
Akcenty, które powinniśmy dzisiaj postawić jako nasz wkład w odnowę Kościoła (wspomnę o niektórych, które wydają mi się bardziej aktualne).
– W odniesieniu do Ducha i postaw, które Kościół musi pielęgnować i które również powinny nas w tym sensie motywować.
– Świadome kultywowanie centralnej roli Chrystusa, jak wymaga tego Papież.
– Kościół musi odzyskać wiarygodność, zaufanie i autorytet moralny. Jako Kościół musimy starać się być bardziej wierni naszym postulatom i ideałom i bardziej spójnie je realizować w życiu; świadczyć w codziennym życiu, aby wykazać, że ożywia nas prawdziwa, praktyczna wiara, która motywuje nas do konsekwentnego dążenia do świętości na co dzień.
– Z pokorą rozpoznawać nasze błędy i ograniczenia. Z uczciwością i pokorą, prosić o przebaczenie za naszą winę i żyć bardziej konsekwentnie w duchu błogosławieństw. (por. Gaudete et exsultate, rozdział III, autorstwa papieża Franciszka).
– W ten sposób powinniśmy bardziej świadomie kultywować i naśladować postawę Chrystusa w Jego działaniu jako Pana i Mistrza, jako dobrego Pasterza, zawsze pokornie działającego i hojnie ofiarującego “skarb, który nosimy w naczyniach glinianych”. To zakłada odrzucenie i przezwyciężenie całego klerykalizmu. Chodzi o kultywowanie ducha służby w naszym oddaniu i wkładzie, a nie dążenie do osiągnięcia statusu, przywileju czy władzy.
-Musimy także promieniować postawą zaufania i nadziei w obliczu kryzysu, którego doświadcza Kościół, ponieważ w tym kryzysie możemy dostrzec szansę na oczyszczenie i odnowę. Prawdziwa nadzieja, którą możemy przekazać, ponieważ wierzymy – i doświadczyliśmy – że Bóg jest Panem historii i wierzymy, że prowadzi ją zgodnie z planem miłości, mądrości i mocy.]
– Kościół dąży dziś przede wszystkim do wzrastania w postawie kolegialności, synodalności, to znaczy do wzrastania w bardziej partycypacyjnym i wspólnotowym przywództwie i animacji, w których autorytaryzmy i centralizmy mają być przezwyciężone oraz aby zapewnić niezbędny udział i wkład świeckich, kobiet, aby dać więcej przestrzeni w Kościele.
(Z przemówienia papieża Franciszka do 50. rocznicy ustanowienia Synodu Biskupów, Rzym, 17 października 2015 roku):
“Musimy iść dalej tą drogą. Świat, w którym żyjemy, w którym jesteśmy wezwani do miłości i służby we wszystkich jego sprzecznościach, wymaga od Kościoła intensyfikacji jego współpracy we wszystkich dziedzinach jego misji. Ta droga synodalności jest dokładnie tym, czego Bóg oczekuje od Kościoła trzeciego tysiąclecia. (…)
To, czego Pan od nas wymaga, jest w jakiś sposób zawarte już w słowie “synod”. Iść naprzód razem – świeccy, pasterze i biskup Rzymu – to koncepcja, którą łatwo jest ująć w słowa, ale nie tak łatwo jest ją wcielić w życie”.
– Akcent na wierność naszemu charyzmatowi.
Naszą najlepszą posługą i najbardziej owocnym wkładem, jaki możemy wnieść do Kościoła, jest bycie wiernym naszemu charyzmatowi i hojne przekazywanie tego, co otrzymaliśmy jako dar, tak aby wzbogaciło to cały Kościół.
Charyzmat jest łaską – i powołaniem – które wiąże się z misją wzbogacenia ludu Bożego. Jest to dar i misja, którą budzi i realizuje Duch Święty w różnych członkach Kościoła w danym momencie historii, w konkretnym kontekście czasowym, aby odpowiedzieć na wyzwania i wymagania tych czasów. Katechizm Kościoła zwraca nam na to uwagę:
799 “Charyzmaty, zarówno nadzwyczajne, jak i proste i skromne, są darami Ducha Świętego, które bezpośrednio lub pośrednio służą Kościołowi: są one dane dla budowania Kościoła, dla dobra ludzi i dla potrzeb świata.
800 “Charyzmaty są wdzięcznie przyjmowane przez tych, którzy je przyjmują, ale także przez wszystkich członków Kościoła. Są one wspaniałym bogactwem łaski dla apostolskiej żywotności i świętości całego Ciała Chrystusa”.
Teraz mogę tylko wymienić główne elementy naszego charyzmatu, które powinniśmy z przekonaniem i jasnością przekazywać dla rozwoju ludu Bożego w dzisiejszych czasach, niesionego przez wiarę w “tajemnicę Szensztatu”:
– Pierwszym centralnym i oryginalnym elementem – bo związanym z konkretnym doświadczeniem historycznym – jest doświadczenie osobistego spotkania z żywym Bogiem poprzez Przymierze Miłości z Maryją oraz jej wychowawcze i przemieniające działanie w sanktuarium. Oznacza to pielęgnowanie i doświadczenie podstawowych więzi Szensztatu – Przymierze Miłości z Maryją w Sanktuarium, a także z naszym Ojcem, jak już powiedzieliśmy.
Chcemy, aby Przymierze Miłości stało się rzeczywistością, którą każdy w Kościele może zawrzeć i doświadczyć. Oznacza to, że musimy dążyć do tego, aby sanktuaria stały się coraz bardziej otwartymi miejscami dla wszystkich, gdzie wielu może doświadczyć duchowego domu w ludzie Bożym. Nasze przymierze miłości z Maryją i sanktuarium, jako źródło łaski, powinno stać się duchowym dziedzictwem całego Kościoła.
– Kultywowanie i żywe doświadczenie praktycznej wiary w Opatrzność Bożą: klucz do naszego charyzmatu. Chodzi o nasz sposób życia wiarą. On jest oparty na fundamencie biblijnym; fundamentalne głoszenie naszego charyzmatu. Wiara na dziś. Dynamiczna wiara, która pozwala nam odkryć i naśladować Boga żywego obecnego i czynnego w naszym życiu. Chcemy również, aby wszyscy w Kościele mogli w ten sposób żyć wiarą, że poprzez nasze świadectwo i głoszenie możemy przekazać wielu nasze codzienne doświadczenie obecności i ojcowskiej opieki Boga, Ojca Miłosiernego, który kocha nas bezwarunkowo.
Ta postawa praktycznej wiary w Opatrzność Bożą przenika i ożywia naszą duchowość i pedagogikę wiary, którą chcemy przekazać Kościołowi. Chodzi o nowość procesu pedagogicznego, który prowadzi nas do codziennego życia w dialogu z żyjącym Bogiem, który nieustannie poszukuje nas na naszej drodze życia i odkrywa nam Jego ślady, aby nas prowadzić i realizować Jego plan miłości z nami.
W tym procesie życia i wiary doświadczamy Maryi jako matki i wychowawczyni, która nieustannie przekazuje nam przemieniającą łaskę Ducha Świętego, aby wychowywać w nas Chrystusie i uczynić nas umiłowanymi dziećmi Boga Ojca. Ona pragnie nas formować, abyśmy mogli żyć jako prawdziwi chrześcijanie w pełnej wolności dzieci Bożych.
– W tym sensie podkreślamy pedagogikę więzi. tj. pielęgnację i rozwój więzi naturalnych. Serdeczne relacje na poziomie ludzkim, które są warunkiem, sposobem i bezpieczeństwem miłosnej relacji z Bogiem, z Maryją i całą nadprzyrodzoną rzeczywistością.
Z tego powodu przywiązujemy szczególną wagę do troski o rodzinę naturalną (w tym całkowicie zgadzamy się z troską Kościoła i Papieża o rodzinę).
To również zachęca nas do szczególnego zaangażowania się w jedność Rodziny Szensztackiej – “cor unum in Patre” – aby żyć w sposób wzorcowy, czego pragniemy dla naszego Kościoła.
Na Soborze Kościół jest definiowany jako “Lud Boży”, który w historii pielgrzymuje do domu Ojca. Rodzinę Szensztacką – z naszym doświadczeniem i duchowością – chcemy pokazać jako możliwą i żywą rzeczywistość i przyczynić się do tego, aby ten lud Boży był rodziną Boga. Rodzina Boga, która idzie drogą, zjednoczona w Przymierzu Miłości z Maryją, Matką Kościoła, ożywiana przez braterskie więzi między dziećmi Boga, do domu kochającego Ojca Boga. Rodzina duchowa, w której mogą wzrastać wolne osobowości, które pragną żyć wolnością synów Bożych i stać się świętymi apostołami w dzisiejszych czasach.
Wszystko to jest bezpośrednio związane z poszukiwaniem synodalności i większej komunii w życiu Kościoła. W tym kontekście powinniśmy również lepiej zrozumieć i docenić naszą federalną strukturę w Szensztacie.
– Na koniec chciałbym podkreślić ducha apostolskiego; świadomość naszej misji. Tak, z naszego instrumentalnego charakteru w rękach Błogosławionej Matki dla Jej misji. Szensztat nie może być rozumiany bez jego misji. Rodzina Szensztacka musi być zawsze “w drodze”, animowana i kierowana przez Ducha Świętego z naszych sanktuariów. Oznacza to, że stale praktykujemy inicjatywy i działania apostolskie z wiernością, zaangażowaniem i odwagą, jak już wspomniałem. I chciałbym dodać, że w naszych inicjatywach apostolskich i duszpasterskich powinniśmy szczególnie podkreślić troskę o młodych ludzi i powołania konsekrowane w Kościele.
Wreszcie na koniec:
Wierzymy, że wraz z ojcem Kentenichem jesteśmy także powołani do dzielenia się jego charyzmatem, do naśladowania Go i do utożsamiania się z jego misją. Aby przyjąć jego misję jako naszą własną, musimy także uświadomić sobie, że jesteśmy naśladowcami i naśladowcami tej charyzmatycznej osobowości i że nasze działanie apostolskie będzie tak owocne, że w takim samym stopniu będziemy uczestniczyć i kontynuować charyzmat Ojca Kentenicha.
“W ten sposób wzrosła w nas wyraźna świadomość historii, to znaczy przekonanie misji Szensztatu, aby stworzyć historię dla realizacji jasno określonej wizji przyszłości, płynącej z głębokiej interpretacji historii opartej na wierze w opatrzność Bożą. Tak narodził się Szensztat, tak wzrastał Szensztat, tak przygotowuje się rok po roku do nowej pracy, do nowych walk, do nowych zwycięstw (….) Dobroć i miłosierdzie Boże również w ten sposób nazwał Szensztat i ofiarował mu tak wysoką misję bez żadnej zasługi. Wyraźnie odsłonił swoją twarz, swoje pragnienia poprzez wydarzenia tamtych czasów, a Szensztat odpowiedział pokornie, szczodrze i ufnie: Ecce adsum, mitte me (oto jestem, poślij mnie). (List z października 1949 r.)
„Boży zamysł przewidział, że wy i ja, ja i wy, w wyjątkowo głęboki sposób należymy do siebie. W planach Bożych nie istniałem bez was ani wy beze mnie. Bóg przewidział nas od wieczności w głębokim Przymierzu miłości. Skoro Bóg tak to widział, że on mnie nie przewidział bez was, jak i was beze mnie oraz skoro On nie chce, żebym ja wypełnił zadanie bez was, podobnie tak, jak On widział Matkę Bożą zawsze w łączności ze Zbawicielem; skoro Bóg od wieczności przewidział was jako moich stałych pomocników i pomocniczki w wypełnieniu mojego zadania, to możecie zrozumieć, jak muszę być wam wdzięczny za to, że włączyliście się w te plany.“ (J. Kentenich, 20. 08. 1947).
Pozostańmy więc związani żywo z ojcem Kentenichem, abyśmy mogli przyjąć jego ducha założycielskiego i pozwolić, aby Jego charyzmat stał się owocny w Kościele.
Tłumaczenie: o. Arkadiusz Sosna
Korekta: Małgorzata Chudzik
Za: szensztat.pl