Szacunek dla konkretnych osób, a nie ideologii LGBT

Szacunek i zrozumienie należy się konkretnym osobom, ale nie szkodliwej ideologii głoszonej przez aktywistów LGBT. Ideologia ta nie staje dobra od polania jej pseudo-ewangelicznym sosem” – uważa ks. prof. Dariusz Kowalczyk SJ. Dziekan Wydziału Teologii Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie w wypowiedzi dla KAI odniósł się do wystąpienia amerykańskiego jezuity, Jamesa Martina w Dublinie, w ramach IX Światowego Spotkania Rodzin w Dublinie, zatytułowanego: „Jak parafie mogą przyjąć katolików LGTB”.

Do otwarcia parafii na osoby LGBT, czyli na lesbijki, gejów, biseksualistów i transseksualistów, wzywał w Dublinie na Światowym Spotkaniu Rodzin ks. James Martin. Ów amerykański jezuita ubolewa, że Kościół ranił i rani osoby LGBT, które przecież nie wybierały sobie tendencji seksualnej. Tymczasem mogą one wnieść do Kościoła szczególne dary. Ojciec Martin przypomina, że Bóg kocha lesbijki, gejów itd., a zatem i my powinniśmy ich kochać. Ponadto wzywa by być, jak Jezus, który stał po stronie prześladowanych, a ludzie LGBT są prześladowani. Duchowny podkreśla, że jeśli Kościół będzie wsłuchiwał się w głos wspólnoty LGBT, to 90 procent homofobii i uprzedzeń powinno zniknąć. Ks. Martin przywołuje w tym miejscu spotkanie Jezusa z Samarytanką. Stwierdza, że Jezus jej nie karał, ale wysłuchał z szacunkiem. Nie wspomina jednak, że kobieta rozpoznaje w Jezusie Mesjasza nie dlatego, że był dla niej miły, ale dlatego, że powiedział jej nie całkiem miłą prawdę: „Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem”. James Martin nie przemilcza potrzeby nawrócenia, ale twierdzi, że dla Jezusa najpierw jest wspólnota, a potem nawrócenie, bo przecież wszyscy jesteśmy grzesznikami. Od czasów Dziejów Apostolskich Kościół wzywał do nawrócenia, by wejść do wspólnoty wierzących. Martin zdaje się odwracać ten porządek. Najważniejsze, aby być razem. Tymczasem św. Piotr w swym pierwszym przemówieniu woła: „Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia”. Autor Dziejów Apostolskich dodaje zaś, że kto przyjął jego, Piotra, naukę, został ochrzczony.

Konferencja Jamesa Martina może być widziana jako kolejny element procesu zmiany nauczania Kościoła w kwestii homoseksualizmu i innych tzw. mniejszości seksualnych. Już na Synodzie na temat rodziny próbowano przepchać zdania o pięknie związków homoseksualnych. Nie brakuje duchownych, w tym biskupów, którzy uważają za dobre wprowadzanie przez kolejne kraje tzw. małżeństw homoseksualnych. Raz po raz słychać przebąkiwania o możliwości błogosławienia związków homoseksualnych. Zwolennicy tego rodzaju poglądów powołują się z jednej strony na prawa człowieka, demokrację, otwartość, a z drugiej na Boże miłosierdzie, tak jakby miłosierdzie nie polegało na przebaczaniu grzechu, ale na przyzwoleniu na grzech.

Ks. James Martin nikogo w Dublinie nie zaskoczył. Wszak już wcześniej dał się poznać wielokrotnie jako mentor ruchu, który można by nazwać kato-LGBT. To przecież Martin przekonywał, że w niebie przywitają nas uśmiechnięci ludzie LGBT. Dlatego główny problem nie polega na tym, co w ramach Światowego Spotkania Rodzin powiedział amerykański jezuita, ale że ktoś taki został oficjalnie zaproszony przez organizatorów tego spotkania. Nic jednak dziwnego, skoro na długo przed spotkaniem biskup Leahy stwierdził: „Mieliśmy referendum na rzecz małżeństw tej samej płci i wielu ludzi głosowało w tym referendum. Wszyscy są mile widzianymi członkami wydarzenia mającego celebrować rodzinę”. Tego rodzaju zaproszenie związków homoseksualnych na Światowe Spotkanie Rodzin nie było czymś odosobnionym. Pytanie, czy jest to owoc działania Ducha Świętego, który prowadzi nas do całej prawdy, czy też raczej coś, co należałoby nazwać „homoseksualną herezją”.

Tacy, jak James Martin, przekonują, że osoby LGBT to ewangeliczni ubodzy, prześladowani, wyrzucani na margines. Zrozumiani, przyjęci z otwartością, mogliby wzbogacić życie Kościoła. Tyle że oznacza to praktyczne uleganie ideologii LGBT, a w konsekwencji zgodę na odejście od biblijnej, chrześcijańskiej antropologii i zmianę tak podstawowych pojęć, jak: małżeństwo, rodzina, płeć. Lobby LGBT to nie ubodzy tego świata, ale potężna medialno-polityczna machina. Toczy się ona przez świat jak walec zmieniając prawo stanowione, negując prawo naturalne, ingerując w wychowanie dzieci począwszy od przedszkoli, psując kulturę. Zupełnie inaczej niż Martin uważam, że dzisiaj proroczy głos Kościoła polegałby na odważnym przeciwstawieniu się ideologii LGBT, a nie na szukaniu w niej dobra. Na powrocie do nauki Pawła Apostoła, a nie na przyjmowaniu lewicowo-liberalnego punktu widzenia. Szacunek i zrozumienie należy się konkretnym osobom, ale nie szkodliwej ideologii głoszonej przez aktywistów LGBT. Ideologia ta nie staje dobra od polania jej pseudo-ewangelicznym sosem.

***

Dariusz Kowalczyk, ur. 16 grudnia 1963 w Mińsku Mazowieckim. W 1983 wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. Studiował filozofię w Krakowie (1985–1988) oraz teologię na Wydziale Teologicznym Bobolanum w Warszawie (1990–1993) i Uniwersytecie Gregoriańskim (1993–1995). Święcenia kapłańskie przyjął 29 czerwca 1994 w Warszawie. Stażysta Sekcji Polskiej Radia Watykańskiego (1988–1990). W latach 1995–1998 asystent na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. W roku 1999 obronił tam doktorat z teologii dogmatycznej, napisany pod kierunkiem Luisa Ladarii Ferrera. Od 1998 roku wykładowca teologii dogmatycznej i fundamentalnej w Papieskim Wydziale Teologicznym Bobolanum w Warszawie. W 2002–2003 rektor kolegium jezuitów w Warszawie. W latach 2003–2009 prowincjał wielkopolsko-mazowiecki. Obecnie wykładowca teologii dogmatycznej na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. Od marca 2013 profesor nadzwyczajny. Od 8 kwietnia 2013 dziekan Wydziału Teologii tego uniwersytetu.

Od 2011 roku prowadzi bloga na portalu społecznościowym Areopag21.pl. Jest stałym publicystą tygodników „Idziemy” i „Gość Niedzielny”.

Za: www.ekai.pl

Wpisy powiązane

Kalendarz wydarzeń Roku Jubileuszowego 2025

Karmelici: Spotkanie Rad Generalnych OCARM i OCD w Rzymie

Alojzy Chrószcz OMI: w Kamerunie małe rzeczy potrafią ludziom dawać radość