Wspomnienie okrutnych dni przeżytych w minionych latach i strach przed tym, że już nigdy więcej nie wróci normalne życie są coraz powszechniejsze w Aleppo, byłej metropolii gospodarczej w Syrii. W miesiącach letnich sytuacja pogorszyła się – powiedział w rozmowie z azjatycką agencją katolicką AsiaNews proboszcz kościoła franciszkanów w Aleppo, o. Ibrahim Al-Sabagh. Dodał, że „dla wspólnoty chrześcijańskiej oznacza to, iż definitywnie wyjedzie nowa fala rodzin, które wytrwały dotychczas, ale ostatecznie zdecydowały się teraz opuścić kraj”.
Każdego dnia słychać wybuchy pocisków, powiedział franciszkański kapłan. Tłumaczył, że trwający konflikt i ciągły brak stabilizacji wywołują u mieszkańców strach i przerażenie, są dla nich wielkim obciążeniem. W takiej sytuacji nie widzą oni „perspektyw na to, że rzeczywiście mogą rozpocząć normalne życie i pomyśleć o przyszłości”. Pogłębia to niezwykle trudna sytuacja gospodarcza, nieustanne wyłączanie prądu, a co za tym idzie blokady w przywracaniu produkcji rzemieślniczej i przemysłowej; dochodzi do tego wzrost inflacji oraz dalszy spadek siły nabywczej rodzin.
Skomplikowana sytuacja stwarza nowe problemy, nowe potrzeby – nie tylko materialne, powiedział o. Al-Sabagh. Pomoc z zewnątrz się zmniejsza, a „prawdziwe problemy rozpoczynają się w momencie, gdy systematyczne przedłużanie kryzysu powoduje, iż niektóre sytuacje są już traktowane jak stałe”. Kontynuowanie przemocy w różnych częściach kraju dowodzi, że „na płaszczyźnie międzynarodowej nie ma porozumienia w sprawie przyszłości Syrii”. Ludność cywilna musi płacić najwyższą cenę za to, że „wszystkie strony konfliktu chcą, aby zamiast dialogu do głosu dochodziła przemoc broni”.
Natomiast mianem „znaków nadziei” franciszkanin określił otwarcie w zmęczonym walkami mieście Oratorium – ośrodka czasu wolnego dla 300 dzieci, a także wzrost liczby ślubów kościelnych oraz nowo narodzonych dzieci.
AsiaNews przypomniała też, że nieopodal Aleppo, w położonej bliżej granicy i zamieszkanej głównie przez maronitów wiosce Azeir, od 2012 r. funkcjonuje mały klasztor sióstr trapistek. Po męczeńskiej śmierci siedmiu trapistów w Algierii w 1996 r. wspólnota zdecydowała, że osiedli się w kraju islamskim, tłumaczyła w rozmowie z agencją trapistka s. Marta Fagnani. Podkreśliła, że siostry zostały dobrze przyjęte przez miejscową ludność muzułmańską, doświadczają wiele pomocy, poznały też „niezwykłe bogactwo człowieczeństwa i wiary” tych ludzi.
Za: ekai.pl