Siostry szarytki na Ukrainie i czas wojny

Opatrzności Bożej powierzamy ten trudny egzamin z naszej służby w warunkach wojennych w Smotryczu na Podolu, blisko Kamieńca Podolskiego. Jako Siostry Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo służymy w tym miasteczku chorym, niepełnosprawnym i samotnym osobom w Domu Miłosierdzia, który prowadzi Ojciec Piotr, Pasjonista.

W dniu 2 maja minie pięć lat naszego pobytu i służby na Ukrainie. Był to czas bogaty w doświadczenia oraz uczenia się nowej rzeczywistości wśród mieszkańców uroczego Smotrycza.

Do wojny nasza wspólnota liczyła trzy siostry: s. Zofia, s. Grażyna i s. Katarzyna. W ostatnich dniach dołączyły do nas jeszcze dwie siostry: s. Milena i s. Grażyna, które służyły w Mariupolu do ostatniej chwili przed wybuchem wojny. Mimo niebezpieczeństwa działań wojennych, udało się Siostrom dotrzeć w bezpieczne miejsce, do naszej wspólnoty w Smotryczu. Ufamy, że ten dom pozostanie bezpiecznym miejscem…

Siostry w Mariupolu służyły już półtora roku. Współpracowały tam z parafią prowadzoną przez Ojców Paulinów. Siostry odwiedzały chorych, samotnych w wioskach położonych ok 6 km od linii frontu. W Mariupolu również odwiedzały samotne osoby, zanosiły dla nich obiady przez siebie przygotowane. Jako wolontariuszki chodziły do szpitala, by pomagać chorym, opiekowały się bezdomnymi. Niestety, tę piękną posługę przerwała okrutna wojna. Na obecną chwilę nawet nie wiemy, czy podopieczni, których siostry odwiedzały jeszcze żyją. Nie wiemy też, czy istnieje jeszcze dom sióstr, ponieważ zniszczenia są ogromne. Na obecną chwilę nie możemy nawiązać kontaktu z naszymi Ubogimi i znajomymi w Marjupolu.

 Pan tak pokierował, że teraz razem służymy chorym i samotnym w Smotryczu, a każda para rąk jest pilnie wykorzystana.

Obecny, wojenny czas jest dla nasz wyzwaniem i sprawdzianem naszej służby. Gdy rozpoczęła się wojna, nasi podopieczni wraz z rodzinami pytali nas, czy zostajemy, czy wyjeżdżamy.

To było dla chorych i dla personelu ogromnie wzruszające, gdy zapewniałyśmy, że zostajemy z nimi. „Nasi uciekają, wyjeżdżają, bo się boją, a wy, Siostry, z nami zostajecie” – i oczy pełne łez, i wdzięczność, że jesteśmy z nimi…

W zaistniałych okolicznościach jesteśmy potrzebne najbardziej potrzebującym, którzy nie mają nikogo. Wszystkie Siostry, Polki, w liczbie pięć pozostałyśmy na posterunku, tu w Smotryczu
z Chorymi. Służymy też każdemu, kto potrzebuje naszej pomocy.

Czas wojny, w którym obecnie jesteśmy, jest bardzo trudny dla nas, a przed wszystkim dla mieszkańców naszego Domu. Wraz z O. Piotrem staramy się, by zapewnić poczucie bezpieczeństwa i godne warunki osobom chorym niepełnosprawnym, samotnym. Naszą troską obejmujemy również i tych, których odwiedzamy w okolicznych wioskach. Pomagamy, jak umiemy, wszystkim.

Na dzisiaj, 14 marca, w Domu Miłosierdzia przebywa 27 chorych, w tym 10 osób leżących. Wszyscy są objęci całodobową opieką . Są to chorzy, którzy nie mają nikogo bliskiego. Ostatnio przyjęliśmy schorowane mamy, które były zmuszone u nas pozostać, gdyż ich synowie poszli do armii. Jest to bardzo trudne i bolesne dla tych Matek, bo może ostatni raz widziały swojego syna. W takich więc okolicznościach jesteśmy im potrzebne, by być dla nich wsparciem.

Personel świecki w dzień przychodzi jeszcze do pracy a nocą przy chorych dyżurują siostry. Świecy, którzy nam pomagają, boją się zostawić swojej rodziny nocą w domu same, co jest dla nas zrozumiałe.

Jako osoby Bogu poświęcone chcemy odpowiadać na nowe wyzwania, które przyniosła wojna. W myśl naszego Założyciela św. Wincentego a Paulo i Papieża Franciszka, przyjmujemy do domu także tych, którzy pukają do naszych drzwi, uciekając z terenów objętych bezpośrednio działaniami wojennymi.

Nasz Dom został otwarty dla tych wszystkich, którzy szukają schronienia. Są to najczęściej matki z dziećmi i ich babcie. Docierają do nas prosto z Kijowa, Charkowa, Chersonia i wielu innych miejscowości, w których obecnie są działania wojenne i bomby spadają na ich domy. Po kilkudniowym odpoczynku u nas, wyposażamy ich na dalszą drogę, ku Polsce lub do innych krajów, gdzie pragną dotrzeć.

Od samego początku działań wojennych, czyli od 24 lutego, wszystko w domu zostało podporządkowane wojnie. Początkowo trzeba było ustalić jakiś plan działania w domu i we wspólnocie ze względu na godzinę policyjną i ogólny początkowy strach.

Często ogłaszane są alarmy, więc trzeba się chronić w bezpiecznym miejscu. Wtedy gromadzimy się wspólnie z chorymi i czekamy modląc się, aby kiedy wszystko się wyciszy, powrócić do swoich pokoi. Wieczorem, kiedy już nie można palić światła i trzeba zakrywać okna, wówczas nie wykonujemy prac ze względu ciemności, ale wspólnie modlimy się w intencji nastania pokoju na Ukrainie.

Trudne były pierwsze alarmy lotnicze, co robić?, gdzie się schować? Przecież nikt z nas, ani naszych podopiecznych, nie zdąży dojść do piwnicy. W końcu brałyśmy dokumenty
i schodziłyśmy na oddział, by być razem z chorymi. Czas upływał na modlitwie… I tak jest już w każdym dniu, gdy słyszymy alarm. Od samego początku towarzyszy nam ogólny spokój
i atmosfera jednej wspólnej rodziny.

Nie ma paniki, tylko modlitwa i wsparcie dla cierpiących wskutek wojny. Podopieczni martwią się o swoich krewnych, ale na szczęście, co jakiś czas, udaje się nawiązać z nimi kontakt i wtedy łatwiej jest im trwać. Każdy dzień niesie ze sobą nowe informacje o wojnie, które tu na miejscu są bardzo bolesne i trudne dla nas wszystkich.

Cały czas mamy nadzieję, że wszystko wkrótce się zakończy i nastanie pokój. Najważniejsze, by w sercach ludzi nie było nienawiści po tylu trudnych doświadczeniach.

Pan doświadcza naszą wierność i zaufanie i za to też Jemu dziękujemy. Otrzymujemy ogromne wsparcie od Prowincji, Siostry pomagają nam w przyjmowaniu w Polsce uchodźców z Ukrainy. Nasi znajomi z Mariupola i nie tylko, dotarli już do Polski i zostali przyjęci w klasztorze w Chełmnie. Wiemy, że w wielu wspólnotach Prowincji znaleźli schronienie uchodźcy z Ukrainy.

Dziękujemy wszystkim siostrom i ludziom dobrej woli, którzy nam pomagają. Dzięki tym gorącym sercom możemy tutaj trwać i pomagać materialnie i duchowo wszystkim potrzebującym. Ufamy, że nadal będziemy mogły czuwać na posterunku przy Ubogich.

Siostry Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo
ze Smotrycza.

Wpisy powiązane

Indie: 8 milionów pielgrzymów złoży hołd relikwiom misjonarza Azji

Ukraiński jezuita wzywa Europę i Watykan do przemyślenia wojny Rosji z Ukrainą

Generał dominikanów wskazuje na aktualność przesłania Piotra Jerzego Frassatiego