Siostra służebniczka z Ukrainy: Jest to apokaliptyczny czas walki dobra ze złem, ale dobro zwycięży!

– Udaje się powstrzymać wroga, dzięki tej duchowej sile i jedności jaka zapanowała na Ukrainie – mówi KAI siostra Maria Zofia ze wspólnoty w Bursztynie zgromadzenia Słowa Wcielonego Służebnic Pana i Dziewicy z Matará. – Duch walki i jedności jest tu bardzo odczuwalny. Nie mamy wątpliwości, że jest w tym jakaś nadprzyrodzona siła. Dziękujemy Bogu za to tym bardziej, że siły wroga, jeśli chodzi o sprzęt bojowy i liczbę żołnierzy, są 10-krotnie większe. Ale udaje się powstrzymać wroga, właśnie dzięki tej duchowej sile – tłumaczy siostra. – Ale wobec olbrzymiego kryzysu humanitarnego oczekujemy żywnościowej i humanitarnej pomocy z Polski czy z innych krajów Europy – dodaje. Wyjaśnia, że na zachodnią Ukrainę przyjeżdża coraz więcej uciekinierów z Ukrainy środkowej oraz wschodniej. Zatrzymują się w klasztorze i domu rekolekcyjnym sióstr, znajdując tam schronienie. Siostra Maria Zofia informuje, że zgromadzenie wysyła swe siostry także do Rosji, gdzie w pięciu klasztorach modlą się w intencji nawrócenia tego kraju.

Oto tekst wywiadu:

Marcin Przeciszewski (KAI): Jak Siostry przeżyły dzisiejszą noc?

Siostra Maria Zofia: Dzisiejszą noc w klasztorze w Bursztynie, Bogu dzięki, przeżyłyśmy spokojnie, bez wielkiego strachu i mogłyśmy się wyspać. A w innych miejscowościach, gdzie są nasze domy zakonne było różnie. Mamy cztery wspólnoty w Iwano Frankowsku i w okolicach, na Zakarpaciu, w Odessie i w Kramatorsku we wschodniej Ukrainie, w obwodzie donieckim.

Siostry z domu w Kramatorsku niestety musiałyśmy ewakuować ze względu na działania wojenne i bezpośrednie walki. Ale zostali tam nasi ojcowie, bo mamy też męską gałąź zgromadzenia. W praktyce nie wiemy o nich nic, bo wszelka łączność została zerwana, ale mamy nadzieję, że żyją. Ale nawet gdybyśmy miały jakieś wieści, to lepiej w mediach ich nie podawać, bo mogło by to ściągnąć na nich niebezpieczeństwo. Ten teren jest pod kontrolą wojsk rosyjskich. Dom w Odessie siostry też musiały opuścić ze względu na bombardowania.

Z kolei w Iwano Frankowsku dwa spośród domów sióstr są niedaleko lotniska i z okien widać było w czwartek wybuchy na lotnisku, a na ich skutek czuć było drżenie budynków. A skoro tam mieści się nowicjat a w drugim dom sióstr pracujących w szkole wraz z internatem i jest wiele młodych dziewcząt, to ewakuowałyśmy mieszkańców tych domów wraz z siostrami na Zakarpacie, w bezpieczne, jak ufamy, miejsce. Tam są nasze dwa kolejne domy.

W Iwano Frankowsku prowadzimy też Dom Miłosierdzia, w którym przebywa około 30 dzieci. A skoro jest on położony zaledwie 2 kilometry od lotniska, to przeniosłyśmy dzieci nieco dalej od miasta, do zaprzyjaźnionych wiosek. Tam jest bezpieczniej, bo małe wioski raczej nie są bombardowane. Otrzymujemy propozycje z innych krajów, aby tam przenieść dzieci, ale na razie zostajemy tu na miejscu.

Mamy też drugi dom dla dzieci pod Iwano Frankowskiem i wydawało się nam, że jest tam bezpiecznie, ale wczoraj na ogrodzeniu pojawiły się jakieś dziwne znaki, takie które grupy dywersantów malują na drogach czy innych obiektach przeznaczonych do zniszczenia przez przeciwnika. Zaczyna być więc niebezpiecznie i zastanawiamy się nad ewakuacją także tego domu. Na razie wszyscy zeszli do piwnicy i tam się chronią. Duża piwnica jest też pod naszym domem prowincjalnym w centrum Iwano Frankowska i tam zeszły siostry wraz z ich rodzinami, które przybyły do nas, aby się chronić.

W sumie na Ukrainie prowadzimy pięć Domów Miłosierdzia: jeden dla starszych kobiet, które żyją z siostrami, dwa domy dziecka, oraz dwa dla samotnych matek z dziećmi. Od dwóch lata działa nasza szkoła w Iwano Frankowsku.

KAI: Ile jest Sióstr Słowa Wcielonego na Ukrainie?

– Choć powstałyśmy 40 lat temu w Argentynie jako zgromadzenie w obrządku łacińskim, na Ukrainie działamy w obrządku wschodnim, w ramach Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Na Ukrainie – gdzie jesteśmy od 20 lat – mamy w sumie 14 placówek. Sióstr, które pochodzą z Ukrainy jest setka, z czego 60 pracuje na Ukrainie, a inne są za granicą na formacji. Nasze klasztory na terytorium dawnego ZSRR są także na Litwie i w Rosji.

KAI: Siostra przebywa w klasztorze w Bursztynie, 20 km od Iwano Frankowska. Jaka jest tam sytuacja w pierwszych dniach wojny?

– Bursztyn to małe, galicyjskie miasteczko, a w mniejszych miejscowościach na razie jest znacznie bezpieczniej, żadne rakiety tu jeszcze nie spadły. Na zachodniej Ukrainie bombardowany rakietami był dotąd Iwano Frakowsk i Lwów.

Życie w Bursztynie toczy się bardziej normalnie, choć np. szkoły czy urzędy są zamknięte. Od godz. 22 do 6 rano obowiązuje godzina policyjna. W sklepach jest coraz mniej żywności, nie można już kupić kaszy, ryżu, mąki, cukru, makaronu, konserw czy oleju, bo to wszystko ludzie już wykupili, robiąc zapasy. Nie brakuje na razie chleba czy mleka bądź sera, szczególnie tam, gdzie jest jakaś mała, miejscowa piekarnia lub mleczarnia. Brakuje tych produktów, które trzeba przywozić z daleka, bo drogi są sparaliżowane. Zaczyna brakować też lekarstw. Dlatego z nadzieją oczekujemy żywnościowej i humanitarnej pomocy z Polski czy z innych krajów Europy.

Tym bardziej, że na zachodnią Ukrainę przyjeżdża coraz więcej uciekinierów z Ukrainy środkowej oraz wschodniej. Zatrzymują się w naszym klasztorze i domu rekolekcyjnym św. Jana Pawła II, żywimy ich, nocujemy, także inni mieszkańcy to robią, a później ci uchodźcy starają się jechać dalej licząc, że uda się im przedostać za granicę. Uciekinierów jest więcej z każdym dniem.

Przyjechało już do nas kilka rodzin z dziećmi z Kijowa, a w kolejnych dniach swój przyjazd zapowiedziały następne. Ich ojcowie przybyli razem z nimi, ale później wsiedli w jeden z samochodów i wrócili, aby dobrowolnie wstąpić do armii i iść na front. Matki, które pozostały z małymi dziećmi. chcą jechać do Polski. Bardzo potrzebujemy konkretnych adresów, rodzin gotowych je przyjąć czy mieszkań w Polsce, gdzie mogłybyśmy je skierować. Zresztą bardzo jesteśmy wdzięczni Polakom za wszelką pomoc, jaką otrzymujemy i za solidarność jaką nam okazują.

KAI: My z kolei, jako Polacy jesteśmy pełni podziwu dla Waszej postawy i odwagi z jaką bronicie wolności i suwerenności Ukrainy….

– Duch walki i jedności jest tu bardzo odczuwalny. Nie mamy wątpliwości, że jest w tym jakaś nadprzyrodzona siła. Ten duch wspólnoty i jedności, jaki zapanował tu między ludźmi, to coś wspaniałego. Dziękujemy Bogu za to, tym bardziej, że siły wroga, jeśli chodzi o sprzęt bojowy i liczbę żołnierzy, są 10-krotnie większe. Ale udaje się powstrzymać wroga, właśnie dzięki tej duchowej sile.

Jesteśmy też bardzo wdzięczni papieżowi Franciszkowi za jego słowa, za podtrzymywanie nas na duchu i za modlitwę w intencji pokoju na Ukrainie. Także za jego telefony do prezydenta Ukrainy i do naszego Patriarchy Szewczuka oraz za wizytę w ambasadzie rosyjskiej w Rzymie, gdzie starał się apelować o powstrzymanie agresji. To wszystko dla nas jest nadzwyczaj cenne i podtrzymuje nas na duchu. Widzimy, że nie jesteśmy sami w tym świecie, szczególnie w tym apokaliptycznym czasie.

KAI: Czyli postrzega Siostra ten czas, jako apokaliptyczny czas walki dobra ze złem…

– Podobnie jak w Księdze Apokalipsy, wyraźnie tu widać, jak Niepokalana walczy z Bestią. I podobnie jak w Apokalipsie staje przed nami pytanie: jaka ilość sprawiedliwych ma być jeszcze zgładzona za wierność prawdzie?

KAI: Czy ten duch podtrzymywany jest przez modlitwę? Co się dzieje w świątyniach?

– Jako zgromadzenie zakonne wszystkie nasze siły przeznaczamy na podtrzymywanie nieustannej modlitwy, bo tego dziś najbardziej potrzeba. Niezależnie od pomocy, jaką staramy się ludziom okazywać, chcemy w pierwszej kolejności być osobami poświęconymi Bogu. Dlatego od momentu agresji w ubiegły czwartek trwamy na nieustannej adoracji Najświętszego Sakramentu. Bierze w niej udział bardzo wielu mieszkańców Bursztyna, szczególnie kobiety i matki tych, co są na froncie. Ludzie też masowo przychodzą do spowiedzi. Kapłan, który z nami mieszka jest nieustannie tym zajęty. A na mszę każdego dnia przychodzi coraz więcej osób. Nasza kaplica pęka w szwach. Widać jak wiara ludzi wzrasta w tym trudnym czasie. Coraz bardziej aktywne są wszystkie grupy modlitewne. Mamy wrażenie, że ludzie od nas najbardziej oczekują właśnie modlitwy.

KAI: Jest Siostra przekonana, że zwyciężycie?

– Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Bóg jest zawsze po stronie tych, którzy bronią sprawiedliwości. Aczkolwiek nie wiem jakie cierpienia po drodze nas jeszcze spotkają.

KAI: Siostra powiedziała, ze Wasze siostry są także w Rosji. Jak tam wygląda ich działalność?

– Do Rosji posyłamy nasze siostry z intencją nawrócenia tego kraju. Modlą się one tam w 5 klasztorach: w Ulanowsku, w Kazaniu, w Chabarowsku, w Omsku i w Niżniewartowsku. Siostry modlą się tam, prowadzą ewangelizację i wraz z Rosjanami niosą ten ból, jaki oni teraz przeżywają. Siostry przebywające w Rosji wiedzą jaka jest tam trudna sytuacja, a jako grekokatoliczki zdają sobie też sprawę, że mogą za to zapłacić najwyższą cenę. Ale z drugiej strony męczeństwo w służbie ewangelizacji należy traktować nie jako dramat lecz jako zaszczyt.

KAI: Dziękuję za rozmowę.

***

Instytut Służebnic Pana i Dziewicy z Matará ma już 34 lata i skupia 1,3 tys. sióstr w kilkudziesięciu krajach. Jest wspólnotą zakonną założoną przez Ojca Carlos Miguel Buela 19 marca 1988 w San Rafael w Argentynie. Cztery lata wcześniej założył on Instytut Słowa Wcielonego dla kapłanów i braci wiodących życie apostolskie bądź kontemplacyjne. Analogicznie utworzone zostały dwie gałęzie żeńskie: apostolska i kontemplacyjna. Razem z Trzecim Zakonem, skupiającym świeckich, instytuty te tworzą międzynarodową rodzinę zakonną Słowa Wcielonego.

Na Ukrainie, gdzie pierwsze 2 siostry przybyły w 1999 r., jest dziś 60 sióstr, które prowadzą 14 domów, a każdy ma swoją specyfikę. Prowadzą one 5 domów miłosierdzia: w Tarnopolu, Iwano Frankowsku, Horoholynie, w Odessie i na Zakarpaciu. W Iwano Frankowsku siostry prowadzą także szkołę o bardzo wysokim poziomie nauczania. W Bursztynie jest klasztor zarówno dla sióstr czynnych jak i kontemplacyjnych. Siostry prowadzą tam dom rekolekcyjny św. Jana Pawła II oraz budują nową cerkiew pw. św. Zofii

Rozmawiał Marcin Przeciszewski / Iwano Frakowsk
KAI

Wpisy powiązane

Dominikanie: Wszyscy potrzebujemy siebie nawzajem

Michalici: Konsekracja kościoła pw. Matki Bożej Różańcowej w Kuli (Papua-Nowa Gwinea)

Św. Franciszek w Muzeach Watykańskich, na 800. rocznicę stygmatów