«Tam nauczyłem się szukać sensu rzeczy – pisze Jorge Mario Bergoglio, opowiadając o czasach spędzonych w dzieciństwie w internacie. – Jednym z momentów tego uczenia się szukania, był moment ‘dobranocy’. Pamiętam wieczór w październiku 1949 r., kiedy po raz pierwszy myślałem o śmierci».
Te «wspomnienia salezjańskie» pojawiają się w długim liście z 20 października 1990 r., który Bergoglio napisał do salezjanina Cayetana Bruna, historyka Kościoła w Argentynie, a w którym wspomina ks. Enrica Pozzolego, salezjanina, który ochrzcił go 25 grudnia 1936 r. Po zapisaniu na maszynie sześciu stron (zostały one przez nas opublikowane w numerze z dnia 23-24 grudnia 2013 r.), jezuita pisze dalej, przedstawiając na kolejnych pięciu stronach osobiste wspomnienia, dotyczące w szczególności 1949 r., kiedy trzynastoletni Jorge Mario uczęszczał do szkoły na poziomie szóstego stopnia w Colegio Wilfrid Barón de los Santos Angeles w Ramón Mejía, miasteczku położonym na zachód od pierwszego okręgu miejskiego Wielkiego Buenos Aires. W wydaniu codziennym publikujemy w całości tekst, w którym Bergoglio wspomina z serdecznością o tym, że jego rodzina «żywiła się duchowo» u salezjanów z San Carlos in Almagro i opisuje bardziej szczegółowo wychowanie w internacie. «Jeśli ludzie, których poznałem w Colegio – kończy Bergoglio – mogli stworzyć ‘kulturę katolicką’, to dlatego że mieli wiarę. Wierzyli w Jezusa Chrystusa i – trochę ze względu na wiarę a trochę dzięki tupetowi – mieli odwagę, by ‘głosić Ewangelię’: słowem, życiem, pracą».