Jaką dobrą nowinę zawieziesz w tym roku na miejsce twoich misji?
Dobrym i wciąż nowym orędziem jest to, że Bóg, w swojej ojcowskiej szczodrobliwości, nie zapomina nigdy o żadnym narodzie. Jest to zawsze Bóg, który posyła misjonarzy na cały świat. Pozwólmy, by Bóg działał! Zaufajmy Mu!
Jakie znaczenie ma dla ciebie słowo “dom”?
Jest to miejsce, w którym jesteś dobrze przyjęty. Czuć się w domu oznacza czuć się w rodzinie, jest dzieleniem się radościami, bólami, nadziejami, niepewnościami, lękami… Jest to miejsce, w którym “czujesz ciepło ludzkie”. Pozostawiam mój dom – moją Inspektorię, która mnie przyjęła, wysłuchiwała, wspierała, pomogła wzrastać, i przygotowuję się do wyjazdu do innej, którą znam tylko z wiadomości, czasopism, internetu. Czy to skok w ciemność? Nie! Jest to nadzieja-pewność, że w Inspektorii “Św. Andrzeja” (Zachodnich Stanów Zjednoczonych- przyp. red.) nie będzie inaczej.
Jakie uczucia ci towarzyszą, gdy pozostawiasz swoją ziemię, Inspektorię, Brazylię?
Trochę się boję! Kiedy dowiedziałem się o moim miejscu przeznaczenia, o przejściu z Inspektorii św. Piusa X Brazylii-Porto Alegre do Inspektorii Zachodnich Stanów Zjednoczonych, i odebrałem osobiście z rąk Wikariusza Przełożonego Generalnego, ks. Adriano Bregolina, list kierujący mnie do pracy wśród migrantów, wyznam, że popłynęła mi łza, która zrosiła moje oblicze. Tak, trochę się boję, ale jadę tam z odwagą i wiarą! I uczuciem wdzięczności. Jestem wdzięczny mojej Inspektorii za przyjęcie mnie, co miało miejsce w 1986 r., i otrzymaną formację. Dziękuję moim braciom salezjanom za naszą przyjaźń; mojej obecnej wspólnocie salezjańskiej z Massaranduba i mojej drogiej parafii pw. Najśw. Serca Jezusa, za którą będę bardzo tęsknić. Bóg pozwolił mi wziąć udział w obchodach stulecia parafii wraz z tymi ludźmi, którzy są mi tak bliscy. Doprawdy, dziękuję wszystkim. Korzystając z okazji, chcę prosić o wybaczenie moich błędów. Teraz “Św. Andrzej” mnie oczekuje…
Jakie oczekiwania wiążą się z tą nową misją w Stanach Zjednoczonych?
Myślę, że oczekuje na mnie kolejny dom. Są tam „bracia”, podobnie jak w Brazylii, którzy oczekują na moje przybycie. Wyjeżdżam bez wielkich oczekiwań, oprócz tych związanych z nauką języka, poznaniem zwyczajów, ludzi. Czy trzeba czegoś więcej poza tym? Trzeba całego życia, aby je spełnić. Język jest kluczem do kultury. Muszę nauczyć się mówić po angielsku i hiszpańsku. Czas pokaże, co będzie konieczne.
Ci, którzy są zainteresowani przeprowadzeniem wywiadu z misjonarzami, mogą w dalszym ciągu przesyłać swoje pytania na adres redakcji ANS: ans@sdb.org
ANS – Rzym
Za: www.infoans.org