S. Teresa Lipka: ludzie będą się dzielić wielkim przeżyciem spotkania z Papieżem

Ludzie z całego Sudanu Południowego przybyli na spotkanie z Papieżem, ciesząc się Jego obecnością. Był to prawdziwy wyczyn, bo aby dostać się z odległych zakątków kraju, trzeba skorzystać z łodzi motorowej, helikoptera i samolotu – zaznacza siostra Teresa Lipka ze Zgromadzenia Sióstr Szkolnych de Notre Dame.

Zakonnica pracuje pośród plemienia Nuer w północnej części kraju. Przyznaje, że zaskakuje zaangażowanie miejscowych w wiarę. To świeccy biorą tam odpowiedzialność za niezwykle rozległe parafie – m.in. podejmując decyzję, gdzie ksiądz ma się udać na wyprawę i na jak długo.

„Tamtejszym ludziom – co mnie zaskoczyło – nie przynieśli wiary misjonarze. Miejscowi, którzy z różnych powodów, choćby politycznych, bywali w różnych częściach kraju, np. w Chartumie, spotkali katolików i odkryli, że to jest wiara dla nich, że tego właśnie potrzebują – mówi Radiu Watykańskiemu s. Lipka. – Potem wrócili i zaczęli głosić Ewangelię. Minęło od tego czasu już ponad 40 lat. Dopiero potem zaczęli modlić się o księży. To jest dla mnie niesamowite. Jeszcze później zaczęli modlić się o siostry i my jesteśmy pierwszą tutejszą wspólnotą żeńską. Oni się czują bardzo odpowiedzialni za parafię, która jest bardzo rozległa. Liczy setki kilometrów pośród bagien. Jest siedem regionów w parafii: każdy z nich ma około trzy centra i wiele kaplic. To łącznie około 80 miejsc modlitwy. [Ludzie] wiążą wielkie nadzieje z tym spotkaniem z Ojcem Świętym. Modlą się też za Papieża, mając nadzieję, że wizyta coś zmieni w kraju. Cieszyli się, iż możemy jechać czy lecieć na to spotkanie. Jesteśmy w pięć osób z parafii: proboszcz, trzy osoby świeckie z różnych regionów (dwóch panów i jedna pani) i ja, jako zakonnica. Przyjechały osoby świeckie, które potem będą się dzielić tym przeżyciem ze swoimi w tych różnych okręgach parafii.“

Siostry szkolne de Notre Dame posługują w szkole w Old Fangak. Klasy są bardzo przepełnione i niejednokrotnie złożone z osób w różnym wieku. Istnieje jednak bardzo duża potrzeba takiej działalności, bo szacuje się, iż nawet 90 proc. populacji nie potrafi czytać i pisać – zaznacza siostra Teresa Lipka SSDN w wywiadzie dla papieskiej rozgłośni.

„Zobaczyłam, że znalazłam się nawet nie w czasach Pana Jezusa, tylko w okresie wcześniejszym. Tam naprawdę ludzie żyją bardzo prosto, ponieważ jest tam teren bagienny. Nie mamy żadnych dróg, nie ma żadnych samochodów, rowerów czy innych pojazdów. Nie ma też telefonów; jest tylko słaby Internet w ośrodkach misyjnych lub humanitarnych. Ludzie dopiero zaczynają nabywać telefony i komunikować się przez Internet z bliskimi z Dżuby czy Ugandy. My, żeby dotrzeć z Dżuby do Old Fangak, lecimy godzinę samolotem, potem się przesiadamy na helikopter. Półtorej godziny lecimy helikopterem i potem jeszcze płyniemy łodzią motorową godzinę lub dwie, w zależności od poziomu wody. Takie są tam odległości. Panuje wielożeństwo. Już takie młode dziewczynki zostają matkami. Nie mają umeblowania w tych swoich chatkach. Teraz czasem spotka się łóżko, ale zwyczajnie śpią na matach na klepisku. W Kościele jest też tylko klepisko.“

Krzysztof Dudek SJ – Watykan

Za: Vatican News

 

Wpisy powiązane

VIII Zebranie pallotyńskiej Regii w Rio de Janeiro

Orędownicy dla młodych

Ks. Leszek Kryża SChr: Jeździmy na Ukrainę by pokazać, że zgodnie z apelami Papieża Franciszka – nie zapominamy o wojnie