Różaniec z Kenii

Od ponad czterdziestu lat Misjonarze Kombonianie głoszą Ewangelię w Amakuriat, w północno-zachodniej Kenii. Od samego początku starają się, by ludzie z plemienia Pokot poznali i pokochali Boga. Troszczą się również, by zapewnić im pracę i mogli zarabiać na swoje utrzymanie, a dzięki temu mogli lepiej żyć. Pracująca w tamtych czasach siostra Amelia z Włoch wzięła pod swoją szczególną opiekę kobiety. Razem z nimi siadała pod drzewem i uczyła je wielu przydatnych w życiu rzeczy. Żadna z tych kobiet nie umiała wówczas ani pisać, ani czytać, nie znała też oficjalnego języka Kenii – suahili. Siostra nauczyła je pisać, czytać, rozmawiać w suahili, a nawet liczyć. Pragnęła, aby w przyszłości mogły same zapracować na siebie, dlatego nauczyła je także szycia oraz robienia przeróżnych ozdób z małych, kolorowych koralików. Kobiety szybko nauczyły się robić różańce, bransoletki, paski, naszyjniki, breloczki, wisiorki i kolczyki, które sprzedawały na targu i w ten sposób zarabiały na utrzymanie swoich rodzin.

Przez ostatnie sześć lat w Amakuriat posługiwał ojciec Maciej Zieliński, kombonianin z Polski. Zainspirowany misją siostry Amelii stworzył projekt „Różaniec z Kenii”. Troszczył się, aby kobiety z plemienia Pokot nadal robiły koralikowe różańce i otrzymywały za nie godziwe wynagrodzenie. Pomimo upływu tak wielu lat ludzie z plemienia Pokot nadal żyją bardzo skromnie, większość to analfabeci. Mężczyźni niemal całe dnie spędzają na wypasaniu bydła. Dzieci często zdane są same na siebie. Chłopcy pasą krowy, kozy, barany, wielbłądy, zaś dziewczynki pomagają w domu przy gotowaniu, sprzątaniu, praniu, przynoszeniu wody i żywności. „Mamy” (tak nazywa się kobiety w kulturze Pokot) codziennie rano przygotowują śniadanie dla całej rodziny, czyli gorącą herbatę z mlekiem i dużą ilością cukru. Każdego dnia, a bywa, że i kilka razy dziennie, przynoszą wodę, po którą idą nawet kilka kilometrów i powracają z ok. 20 litrami, niosąc je na głowach. Muszą jeszcze nazbierać i przynieść drewno, by ugotować jedzenie dla całej rodziny. Ponadto sprzątają, gotują, piorą (oczywiście w rękach) i zajmują się dziećmi. Zajęć w ciągu dnia mają sporo, a do tego jeszcze dochodzi uprawa niewielkich kawałków ziemi, tzw. „poletek”, które uprawia się tylko w porze deszczowej trwającej od 3 do 4 miesięcy. Najpierw jednak muszą przygotować solidne ogrodzenie z kolczastych gałęzi, aby kozy nie weszły na uprawę i nie zjadły wszystkiego, co zostało posadzone. Potem przekopują ziemię, sieją, plewią, by w końcu zebrać jakieś plony. Zbiory kukurydzy i fasoli zależą od ilości deszczu, dlatego nie zawsze wystarczają, by wyżywić całą rodzinę. Kiedy nie mogą już pracować na polach, a dla niektórych to jedyne źródło utrzymania, „mamy” mogą zarabiać na utrzymanie swoich rodzin właśnie poprzez robienie różańców z kolorowych koralików. 

Praca z koralikami do łatwych nie należy. Wymaga dużego skupienia, cierpliwości, a przede wszystkim dokładności. „Mamy” ręcznie robią różańce z malutkich koralików w różnych kolorach i nie ma dwóch takich samych różańców, każdy jest unikatem. Pięciokolorowe misyjne, białe komunijne oraz jednokolorowe. Zrobienie jednego różańca zajmuje około 3 godzin, oczywiście pod warunkiem, że jest już wprawiona i doskonale wie, jak się to robi. Dziennie jest w stanie wykonać 3 różańce. Zazwyczaj „mamy” razem siadają pod drzewem. Mają wtedy doskonałą okazję, aby się spotkać i podzielić swoimi doświadczeniami. Cieszą się z tych wspólnych spotkań, bo bardzo lubią robić różańce. Dzięki tej pracy czują się potrzebne. Dla niektórych „mam” to jedyne źródło utrzymania, jedyna praca, dzięki której mogą utrzymać swoje rodziny, naprawić skromne chaty, zakupić żywność, a nawet zapłacić czesne za naukę dzieci. Niektóre kobiety robiąc dużo różańców, odkładają pieniądze, by w przyszłości założyć swój własny „sklepik”. Christine za pieniądze zarobione przy robieniu różańców kupowała buty w Nairobi, stolicy Kenii, a potem sprzedawała je na targu w swojej wiosce.

Dzięki robieniu różańców wszystkie te kobiety zarabiają na swoje utrzymanie. Jak mówią, daje im to wielką satysfakcję i siłę do dalszego działania. Jedynym ich zmartwieniem jest, czy uda się je sprzedać. Każdy różaniec jest skrupulatnie sprawdzany przez dwie wyznaczone do tego „mamy”. To one czuwają, aby miał odpowiednią liczbę koralików i właściwe kolory. Dokładnie sprawdzają, czy jest dobrze wykonany.. Jeśli coś jest nie tak, różaniec wraca do „mamy”, która go wykonała i musi być poprawiony. Dopiero po naprawieniu błędu „mama” otrzymuje wynagrodzenie.

Dziś ponad czterysta kobiet z plemienia Pokot robi różańce z koralików. Zajęcie to stało się tak popularne, że również kobiety z innych wiosek chcą je robić. Oczywiście mogą, ale najpierw muszą się nauczyć od „mam”, które już to potrafią. Dobrym rozwiązaniem jest wysłanie jednej „mamy”, która nauczy kolejne. Musimy jednak pamiętać, że takiej kobiecie trzeba zapewnić miejsce do spania, jedzenie i godziwą zapłatę. W ten właśnie sposób Misjonarze Kombonianie łączą głoszenie Ewangelii z pomocą socjalną, medyczną i edukacyjną.

Nie tak dawno osobiście odwiedziłam ojca Macieja Zielińskiego i z bliska mogłam przyjrzeć się pracy misyjnej w Amakuriat. Poznałam także „mamy” robiące piękne koralikowe różańce. Sama próbowałam zrobić jedną dziesiątkę, ale niestety nie udało się. Musiałabym odbyć dłuższy koralikowy kurs u którejś z „mam”. Z początkiem tego roku ojciec Maciej opuścił tę misję i teraz posługuje w Nairobi, stolicy Kenii. Nad projektem czuwa teraz siostra Rahwa, kombonianka posługująca wśród ludu Pokot.

Do tego komboniańskiego projektu może dołączyć każdy z nas, zakupując choćby jeden różaniec. Najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że nie tylko będziemy mieli unikatowy misyjny różaniec z koralików i wesprzemy finansowo „mamy”, ale także będziemy mogli się za nie modlić na różańcu zrobionym przez nie same. W ten sposób przyczynimy się do tego, by „mamy” Pokot miały godziwą pracę i godziwe wynagrodzenie, a także ofiarujemy im swoją modlitwę, a to przecież najpiękniejszy dar, jaki możemy ofiarować drugiemu człowiekowi.

Koszt dużego różańca to 20 zł, różańca komunijnego (cały biały z białym woreczkiem również wykonanym przez kobiety z plemienia Pokot) to 25 zł, koszt małego różańca (jedna dziesiątka) to 10 zł. Taka kwota pozwoli na godziwą zapłatę za pracę Mam z plemienia Pokot oraz pozwoli nam na pokrycie kosztów wysyłki.

  • Zamówienia można składać mailowo: rozaniec.z.kenii@gmail.com
  • Pieniądze można przesyłać na konto misjonarzy kombonianów ING Bank Ślaski: 43 1050 1445 1000 0022 9659 6782 z dopiskiem „Różaniec z Kenii”.
  • Różańce rozprowadzane są również podczas animacji misyjnych w niektórych parafiach oraz dostępne u również u Misjonarzy Kombonianów w Warszawie i w Krakowie.

opr. Ewa Gniady
Za: kombonianie.pl

Wpisy powiązane

Michalickie misje w Zambii

Odznaczenie dla ks. Jana Wojczyńskiego SChr

Kamerun: nowy kościół marianów – sanktuarium św. Jana Pawła II