Istnieje dziś pewien spisek przeciwko życiu wewnętrznemu – pisze amerykański misjonarz oblat.
Jan Walgrave skomentował kiedyś, że nasza dzisiejsza kultura jest wirtualnym spiskiem przeciwko życiu wewnętrznemu. Nie sugerował, że gdzieś istnieje umyślna siła, która świadomie intryguje, by trzymać nas z dala od życia wewnętrznego i modlitwy, ale raczej, że przypadkowe połączenie sił i okoliczności w historii utrudnia nam przeżywanie świadomego życia.
Jakie to siły? To po prostu codzienne bóle głowy i bóle serca, które nas dręczą.
Problem z wydajnością
Po pierwsze, bóle głowy: Thomasa Mertona zapytano kiedyś, co uważa za główną chorobę duchową w świecie zachodnim. Jego odpowiedź brzmiała:
Wydajność. Główną chorobą duchową w świecie zachodnim jest wydajność, ponieważ od urzędów po żłobek musimy utrzymywać żywotność na wysokim poziomie, a potem nie mamy już energii na nic innego.
Ma rację. Pierwszym problemem, jaki mamy z modlitwą, jest to, że jesteśmy zbyt zajęci i zbyt zmęczeni, by znaleźć na nią czas.
Wydaje się, że nigdy nie ma dobrego czasu na modlitwę. Zawsze jesteśmy zbyt zajęci, zbyt zestresowani, zbyt zmęczeni lub zbyt zaabsorbowani, aby usiąść lub uklęknąć do modlitwy. Wstajemy wcześnie, jęczymy, gdy nasze budziki wyrywają nas ze snu, w pośpiechu jemy śniadanie, przygotowujemy rzeczy na dzień, walczymy z tłumem i ruchem ulicznym w drodze do pracy, przyjmujemy zadania wymagające i wyczerpujące, przełykamy szybki lunch, na koniec jesteśmy zmęczeni dniem pracy, dojazd do domu, przygotowanie kolejnego posiłku, zaspokojenie potrzeb bliskich, dzielenie posiłku z innymi, którzy są tak samo zmęczeni i niespokojni jak my, a potem, dość często, jeszcze jedno spotkanie lub wydarzenie, w których uczestniczymy wieczorem. Dzień po prostu nas zabiera, pochłania, wysysa i zostawia nas, siedzących na kanapie przed telewizorem, zmęczonych, rozkojarzonych, wciąż potrzebujących przygotowania pewnych rzeczy na jutro i pragnących bezmyślnej rozrywki, a nie dyscypliny modlitewnej. Trudno się modlić w naszym pełnym zajęć życiu.
Nie chcemy przegapić życia
Ale nie jesteśmy tylko zbyt zajęci, aby się modlić, jesteśmy jednocześnie zbyt niespokojni. Jest w nas wrodzony niepokój. Co więcej, ten naturalny niepokój jest podsycany przez kulturę: pięćset kanałów telewizyjnych jest w naszym zasięgu, Internet przenosi cały świat do naszych prywatnych pokoi, są nowe filmy, których nie widzieliśmy, nowe piosenki, które trzeba wysłuchać, kolorowe czasopisma, których okładki kuszą i wszelkiego rodzaju specjalne wydarzenia, od igrzysk olimpijskich, przez nagrody Akademii Filmowej, po mistrzostwa świata, programy z plotkami o celebrytach. Wszystko, aby odwrócić naszą uwagę.
Poza tym wszyscy wokół nas wydają się podróżować do ciekawych miejsc, robią ciekawe rzeczy, spotykają ciekawych ludzi. Wygląda na to, że my sami tracimy życie, utknęliśmy poza kręgiem, nie mając nic ciekawego do roboty. Trudno się modlić, kiedy jesteśmy niespokojni, a przede wszystkim – jesteśmy. Henri Nouwen dobrze to ujął:
Chcę się modlić – mówi – ale nie chcę też niczego przegapić: telewizji, filmów, spotkań z przyjaciółmi, drinkowania na całym świecie.
Nasza najgłębsza chciwość nie dotyczy pieniędzy, ale doświadczenia. Nie chcemy przegapić życia.
Tak więc modlitwa jest naprawdę wyzwaniem, ponieważ kiedy siedzimy lub klękamy do modlitwy, tak wiele naszych naturalnych pragnień czuje się głodnych i zaczyna protestować. Niepokój jest wielką przeszkodą w modlitwie.
Modlitwa jest wyzwaniem
Wreszcie poza bólami głowy i niepokojem istnieje dwuznaczność samej modlitwy. Mówiąc najprościej, modlitwa nie jest łatwa, ponieważ jej nie rozumiemy, nie wiemy, jak ją zrobić i jak powinno się odczuwać jej doświadczenie. Rozmowa z Bogiem, słuchanie Jego głosu i skupienie się na Bogu nie jest tak łatwe, jak nam się czasem wydaje.
Rzeczywistość Boga, choć wszechobecna i stanowi podstawę całego wszechświata, nie jest fizyczna i namacalna jak rzeczy tego świata. Świat wydaje się bardziej realny; rodzinę i przyjaciół można przytulać, dotykać i rozmawiać, a wszelkiego rodzaju doznania fizyczne nie pozwalają nam wątpić w ich realność. Ale odnoszenie się do Boga wymaga czegoś innego i łatwo jest się nudzić, wątpić, rozpraszać i niepokoić, by zająć się czymś innym, kiedy próbujemy się modlić.
To, czego doświadczamy w modlitwie, jest tak samo realne jak świat fizyczny, ale musimy być na pewnej głębokości modlitwy, aby to wiedzieć – i to jest paradoks: ponieważ modlitwa może wydawać się nierealna, często przestajemy ją praktykować, ale będzie to tylko pozornie prawdziwe, jeśli wytrwamy w tym wystarczająco długo i zrobimy to wystarczająco głęboko. Często zbyt szybko się poddajemy. Modlitwa nie jest łatwa. Z definicji modlitwa jest czynnością niepragmatyczną, nieutylitarną. Ciężko jest usiedzieć w miejscu i (pozornie) nic nie robić, gdy tyle niezbędnych zadań wymaga naszej uwagi i gdy tak bardzo boli nas aktywność i zaangażowanie. Trudno się modlić, gdy cierpimy na bóle głowy i bóle serca, których nie można złagodzić za pomocą aspiryny.
Walgrave ma rację, istnieje dziś pewien spisek przeciwko życiu wewnętrznemu. Ale modlitwa wzywa nas dalej, zapraszając nas, abyśmy wnieśli ją do Boga.
(tł. pg)
Za: www.oblaci.pl