„To wszystko, co się dzieje w Republice Środkowoafrykańskiej na pewno nie ma żadnego związku z wojną religijną. Żyjąc na misji z moimi braćmi Środkowoafrykańczykami wielokrotnie od nich słyszałem, że nigdy nie było problemu między chrześcijanami i muzułmanami, od wieków mieli bardzo dobre relacje. Wszystko zaczęło się w marcu 2013 r., kiedy to kraj najechali islamscy najemnicy z Czadu i Sudanu, tworzący ugrupowanie Seleka – podkreśla polski kapucyn. – Muzułmanie chronią się teraz w katolickich parafiach i misjach. Np. w miejscowości Kagabandoro w dwóch dużych parafiach schroniło się ponad 700 muzułmanów; w Carno przy kościele jest 400 muzułmanów, a w Berberati przy kurii biskupiej jest ich około 500. To jasno pokazuje, że my nie toczymy wojny religijnej, ale jesteśmy dla tych ludzi. Po pomoc może przyjść do nas zarówno muzułmanin, chrześcijanin, jak i człowiek niewierzący. Chciałbym jasno podkreślić, że mówienie o wojnie religijnej jest jednym wielkim kłamstwem. Bo tak naprawdę chodzi tutaj o trzy rzeczy: ropę naftową, kopalnie złota i złoża diamentów. I wojna, która toczy się w Republice Środkowoafrykańskiej, przede wszystkim dotyczy tego, a nie religii”.
bz/ rv