Polska misjonarka z Sudanu Południowego: zapaść kraju jest totalna, ludzie potrzebują nadziei

O tym, jak bardzo mieszkańcy Sudanu Południowego potrzebują nadziei świadczy pielgrzymka młodzieży, która z najodleglejszych zakątków tego najmłodszego państwa świata przybyła do Dżuby na spotkanie z Franciszkiem. „Młodzi wierzą w lepszą i pokojową przyszłość i chcą ją budować, a od papieża oczekują wskazówek jak to odpowiedzialne robić” – mówi Radiu Watykańskiemu siostra Elżbieta Blok ze Zgromadzenia Sióstr Szkolnych de Notre Dame.

Misjonarka ma za sobą 30-letnie doświadczenie pracy w różnych krajach Afryki, jednak, jak podkreśla, takiego zacofania nigdzie nie widziała. „Ludzie powszechnie żyją w lepiankach krytych słomą, szkoły i przychodnie praktycznie nie istnieją, w wielu regionach nie ma dróg” – mówi siostra Blok. Wskazuje, że charyzmat jej zgromadzenia, które stawia na edukację jest w tym kraju szczególnie aktualny.

„Zapaść kraju jest totalna, ludzie potrzebują nadziei] Pracuję w instytucie, gdzie kształcimy nauczycieli, więc nasi studenci mają praktyki w szkołach. Byłam wysłana, żeby obserwować i ocenić danego studenta, jak uczy, jak przeprowadza lekcje. To było dla mnie zaskoczeniem: ponad 150 dzieci w klasie, połowę siedzi na jakiś tam ławkach, a resztę na ziemi, więc warunki w szkole bardzo mizerne. Poziom bardzo niski – mówi misjonarka. – To było dla mnie zaskoczenie i zarazem wezwanie, że naprawdę jest co robić. Poza tym nie ma w ogóle dróg. Jak jestem w Yambio, to jest stolica zachodniej części Sudanu Południowego. Tu w ogóle nie mamy żadnej drogi asfaltowej. Jest taka polna, ubita droga, kurz, a w porze deszczowej łatwo można się zakopać, bo jest powierzchnia rozmięka. Ludzie mieszkają naprawdę w lepiankach pod słomą. Warunki są bardzo mizerne. Nie jest łatwo żyć. Brakuje takich podstawowych rzeczy, jak jedzenie, środki do mycia czy do prania. Na każdym kroku można zauważyć te braki. W porównaniu z innymi krajami Sudan Południowy jest naprawdę bardzo do tyłu, jeśli chodzi o rozwój. Jest więc co robić”.

Misjonarka wskazuje, że Południowosudańczycy głęboko wierzą, iż przybycie Franciszka może wyznaczyć pokojowy kurs dla ich kraju. „Cieszą się, że do tej pielgrzymki w końcu doszło po latach oczekiwań” – mówi siostra Blok.

„Sytuacja jest naprawdę napięta, ale ludzie się teraz zmobilizowali i idą w pielgrzymce z transparentami o pokój, pokonują wielkie odległości na spotkanie z Ojcem Świętym z tą nadzieją, że w końcu pojednanie się dokona i wróci pokój – mówi misjonarka. – Ta modlitwa, prośba i nadzieja na pokój naprawdę jest coraz głębsza i coraz mocniejsza, więc każdy ufa, że coś się dokona, coś się przemieni. Ludzie się angażują i cieszą tym spotkaniem, że w końcu do niego doszło. Naprawdę jest ogromna radość i nadzieja tutaj we wszystkich. Podziwiają Papieża Franciszka, że pomimo wieku i pewnych dolegliwości zdrowotnych, robi jednak wszystko, żeby tutaj przyjechać i sobie to bardzo cenią. Jest więc radość i jest nadzieja”.

Beata Zajączkowska/vaticannews.va / Dżuba
KAI

Wpisy powiązane

Kalendarz wydarzeń Roku Jubileuszowego 2025

Karmelici: Spotkanie Rad Generalnych OCARM i OCD w Rzymie

Alojzy Chrószcz OMI: w Kamerunie małe rzeczy potrafią ludziom dawać radość