Ponad połowa z 25 mln mieszkańców Sudanu pilnie potrzebuje pomocy humanitarnej. – Ludzie coraz częściej głodują a szalejąca inflacja pogłębia kryzys żywnościowy – tak sytuację w tym afrykańskim kraju opisał ojciec Norberto Stonfer. Kombonianin włoskiego pochodzenia zauważył, że pomoc niesiona przez Kościół jest kroplą w morzu potrzeb, ale jest to kropla ratująca ludzie życie.
Misjonarz wyjechał z Sudanu na leczenie tuż przed zamachem stanu, do jakiego doszło w kwietniu 2023 r. Gdy teraz wrócił na swą misję, znalazł kraj w głębokim kryzysie. – Tutaj zawsze była bieda, ale ceny poszybowały znacząco w górę. Nawet jajka, które były zawsze dostępne, kosztują teraz dziesięć razy więcej – powiedział o. Stonfer. Po tym jak region Darfuru i Chartum wstrząsany jest niekończącą się przemocą setki tysięcy ludzi przemieściło się do Port Sudan. W tym mieście leżącym nad Morzem Czerwonym schroniła się też część księży i sióstr, którzy wcześniej pracowali na terenach, gdzie obecnie trwają walki. W tym portowym mieście kombonianie wsparli lokalne przychodnie oraz otworzyli hospicjum dla chorych paliatywnie. Przenieśli tam też z Chartumu swoje kolegium, które prowadzi kursy zarówno stacjonarnie, jak i online.
– Za murami naszego instytutu uniwersyteckiego nie czuje się wojny. Młodzi uczą się, spotykają, spędzają wspólnie czas i modlą się razem – wyznał misjonarz. Podkreślił, że na terenie kompleksu schronienie znalazły też misjonarki miłości, które zajmują się uchodźcami oraz hinduskie wizytki prowadzące przedszkole, podstawówkę i gimnazjum dla dziewcząt. Ojciec Stonfer wyznał, że sprawia to, iż dla wszystkich brakuje wystarczająco dużo miejsca, coraz większym problemem staje się też zapewnienie wyżywienia. Mimo to Sudańczycy nie tracą ducha i jest w nich ogromna siła życia. – Przed przyjazdem do Sudanu spędziłem cztery miesiące w Egipcie wśród sudańskich uchodźców, którzy wnoszą wiele życia do tamtejszych parafii – wyznał misjonarz. Dodał, że nawet w sytuacji kryzysu uchodźczego i humanitarnego Kościół kontynuuje swą pracę duszpasterską. Co więcej, jak powiedział, w obecnej sytuacji ludzie przychodzą prosić o sakramenty, jak na ten kraj jest dużo chrztów.
Sytuacja w Sudanie uległa drastycznemu pogorszeniu po ubiegłorocznym zamachu stanu dokonamy przez paramilitarne Siły Szybkiego Wsparcia, które walczą z siłami rządowymi. Wojna domowa kosztowała życie co najmniej 15 tys. osób i wywołała największy kryzys uchodźczy na świecie. Co najmniej 9 mln Sudańczyków stało się uchodźcami wewnętrznymi lub schroniło się w krajach ościennych. Organizacja Narodów Zjednoczonych bije na alarm, że w Darfurze dochodzi do zbrodni przeciwko ludzkości. Organizacja poinformowała też, że wielkimi krokami nadchodzi klęska głodu. Ponad połowa mieszkańców tego 50-milionowego kraju potrzebuje pilnej pomocy humanitarnej, bez której nie przeżyje. Tymczasem środki wyasygnowane przez wspólnotę międzynarodową są niewystarczające. Z potrzebnych 2,7 mld dolarów na pomoc otrzymano jedynie 12 proc. tej sumy, co oznacza, że głód nieuchronnie nadchodzi do Sudanu.
W tej sytuacji CAFOD, czyli organizacja charytatywna Kościoła w Anglii i Walii należąca do sieci Caritas zwróciła się z apelem do swych katolickich partnerów o uratowanie Sudańczyków przed klęską głodu. Niesienie wsparcia tym afrykańskim kraju jest niezwykle trudne. Pomimo tragicznej sytuacji humanitarnej konwoje z pomocą dla Sudańczyków padają nagminnie ofiarą napadów.