W niedzielę 20 stycznia około południa po Mszy św. 25-letni młody człowiek przyszedł do słowackiego franciszkanina o. Jarosłava Cara, przełożonego misji, z pytaniem czy pracujący w tym kościele zakonnicy wierzą w tego samego Boga, co papież. Wydawał się być pod wpływem narkotyków. Gdy usłyszał potwierdzenie, zagroził, że nie da misjonarzom spokoju. Groźby przez niego rzucane nie były jednak konkretne, dlatego nikt nie sądził, że bardzo szybko przekształcą się w dramatyczny w swych skutkach czyn.
Prawdopodobnie to on podpalił jedyną świątynię, jaką mieli do dyspozycji franciszkanie. Jedynym miejscem posługi pastoralnej, jakim teraz dysponują zakonnicy ze Słowacji i Polski, są dawne pokomunistyczne bunkry z czasów Envera Hodży.
Red.