W klasztorze Bajt Jimal ma zastąpić 94-letniego współbrata, opiekującego się znajdującym się tam grobem świętego Szczepana, pierwszego męczennika. Tureccy parafianie włoskiego księdza nie chcą słyszeć o jego odjeździe. Odroczyć go próbuje także miejscowa diecezja katolicka.
Sam salezjanin pogodził się już z myślą, że po ponad pół wieku opuści Turcję i powróci tam, gdzie zaczynał swoją pracę: był kolejno w Betlejem, w Aleppo w Syrii oraz w Bejrucie. Do Stambułu przyjechał po raz pierwszy, gdy miał 21 lat. Zna biegle język turecki, podobnie zresztą, jak arabski.
Włoska prasa pisze w sobotę wiele na jego temat, sugerując, że opuszczenie Turcji byłoby dla niego wielkim poświęceniem. Nie wynika to jednak ze słów samego salezjanina, który w Stambule musi pozostawić rower, będący jego jedynym środkiem lokomocji w tureckiej metropolii. W Ziemi Świętej, jak uważa, nie będzie mu już potrzebny.
KAI/mp
Za: www.deon.pl