Chrześcijanie to mężczyźni i kobiety „płynący pod prąd”. Miłują, ale nie zawsze są miłowani – powiedział Papież w katechezie wygłoszonej w czasie audiencji generalnej. Poświęcił ją tematowi nadziei, która stanowi moc męczenników.
Podkreślił, iż Jezus, wysyłając uczniów na misję, przestrzega ich, że głoszenie Królestwa Bożego jest zawsze powiązane z przeciwieństwami. Dochodzi do tego, ponieważ świat został naznaczony grzechem, który przejawia się w różnych formach egoizmu i niesprawidliwości. A chrześcijanie idą w przeciwnym kierunku, swój styl życia opierają oni na wskazaniach Jezusa, z których pierwszy stanowi ubóstwo.
„Rzeczywiście chrześcijanin, który nie byłby ubogi, pokorny, oderwany od bogactwa oraz władzy a przede wszystkim nieprzywiązany do siebie samego pozostałby niepodobny do Jezusa. Chrześcijanin przemierza swoją drogę na tym świecie ze wszystkim, co niezbędne do pielgrzymowania, ale i z sercem pełnym miłości. Prawdziwą dla niego porażkę stanowi popadanie w pokusę odwetu i przemocy, odpowiadając złem na zło. Jezus mówi: «Oto Ja was posyłam jak owce między wilki» (Mt 10,16). Zatem bez torby, bez pazurów, bez broni. Chrześcijanin musi być raczej roztropny, a czasem nawet przebiegły: to cnoty akceptowane przez ewangeliczną logikę. Ale nigdy przemoc. Aby pokonać zło, nie można używać metod zła” – powiedział Ojciec Święty.
Jedyną siłą chrześcijanina – zauważył Franciszek – jest ewangelia. W trudnych chwilach trzeba wierzyć, że Jezus pozostaje zawsze z nami.
„Prześladowanie nie stanowi zaprzeczenia Ewangelii, ale jej część: jeśli prześladowali naszego Mistrza, jakże możemy mieć nadzieję, że nam zostanie zaoszczędzona walka? Jednak w środku trąby powietrznej, chrześcijanin nie może tracić nadziei, myśląc że został opuszczony. Jezus zapewnia swoich uczniów, mówiąc: «U was nawet włosy na głowie wszystkie są policzone» (Mt 10,30). Jakby chciał wskazać, iż żadne ludzkie cierpienia, nawet najmniejsze i ukryte, nie pozostają niewidoczne dla oczu Boga. Bóg widzi i na pewno chroni oraz obdarzy swoim odkupieniem. Jest bowiem pośród nas Ktoś silniejszy od zła. Silniejszy od mafii, ciemnych sprawek, ludzi zarabiających na krzywdzie osób zrozpaczonych, miażdżących innych z arogancją … Ktoś, kto zawsze słucha wołającego z ziemi głosu krwi Abla. Chrześcijanie muszą zatem zawsze stać po «innej stronie» niż świat, po tej wybranej przez Boga: nie prześladowców, ale prześladowanych; nie aroganckich, lecz łagodnych, nie sprzedawców iluzji, ale uległych wobec prawdy; nie oszustów, lecz uczciwych” – kontynuował Franciszek.
Ojciec Święty stwierdził, że tę wierność Jezusowi aż po śmierć chrześcijanie nazywają męczeństwem, które oznacza „świadectwo”.
„Męczennicy nie żyją dla siebie, nie zmagają się, by potwierdzić swoje idee, i godzą się, że trzeba umrzeć jedynie ze względu na wierność Ewangelii. Męczeństwo nie stanowi nawet najwznioślejszego ideału życia chrześcijańskiego, ponieważ przewyższa je miłość, to znaczy miłość do Boga i bliźniego. Mówi o tym doskonale św. Paweł Apostoł w swoim hymnie o miłości: tzn. miłości do Boga i bliźnieniego. „Gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał” (1 Kor 13,3). Wstrętnym jest dla chrześcijan pomysł, aby zamachowców-samobójców nazywać «męczennikami»: w ich celu nie ma niczego, co mogłoby ich przybliżyć do postawy dzieci Bożych” – zauważył Ojciec Święty.
Kończąc, Franciszek zwrócił uwagę, że życiorysy męczenników ukazują ich wielkie męsto w obliczu próby. I ono jest znakiem nadziei, jaka ich ożywiała.
pp/ rv