Msza św. z udziałem 20 tys. wiernych we Florianie, modlitwa w Grocie i Bazylice św. Pawła w Rabacie, wizyta w narodowym sanktuarium Ta’ Pinu na wyspie Gozo, spotkanie z władzami Malty w La Valetcie i migrantami w Centrum „Laboratorium Pokoju im. Jana XXIII” w Hal Far złożyły się na wizytę papieża Franciszka na Malcie. Ojciec Święty przebywał tam w dniach 2-3 kwietnia. Była to jego 36. podróż apostolska poza granice Włoch. Jej hasłem były słowa zaczerpnięte z biblijnej księgi Dziejów Apostolskich: „Okazywali nam niespotykaną życzliwość” (Dz 28, 2)
Bez wątpienia wizyta była naznaczona wojną na Ukrainie i nieustannym napływem uchodźców uciekających z Afryki, krajów Bliskiego Wschodu i znajdujących pierwsze schronienie na Malcie. Franciszek apelował o pokój, nadzieję i solidarność, ale też wskazał na bolączki samej Malty, jak choćby potrzeba walki z korupcją.
Nawiązując do wojny na Ukrainie, potępił „anachroniczne roszczenia interesów nacjonalistycznych”, które ją spowodowały. „W nocy wojny, która zapadła nad ludzkością, nie pozwólmy, by zgasło marzenie o pokoju” – zachęcił. Zaznaczył, że „potrzebujemy współczucia i troski, a nie ideologicznych wizji i pluralizmów, które karmią się słowami nienawiści, a nie mają w sercu życia konkretnego ludu, zwykłych ludzi”. Franciszek zaapelował o krzewienie ludzkiego braterstwa oraz „ludzką miarę” w obliczu agresywności, „groźby «poszerzonej zimnej wojny», która mogłaby zdławić życie całych narodów i pokoleń! Ten «infantylizm», niestety, nie zniknął. Pojawia się na nowo apodyktycznie w uwodzeniu autokracji, w nowych imperializmach, w rozpowszechnionej agresji, w niezdolności do budowania mostów i zaczynania od najuboższych. To właśnie tutaj zaczyna wiać lodowaty wiatr wojny, który i tym razem był pielęgnowany przez lata” – zauważył Franciszek.
Na zakończenie Mszy św. we Florianie powiedział: “Modlimy się teraz do Matki Bożej o pokój, myśląc o tragedii humanitarnej udręczonej Ukrainy, wciąż bombardowanej tą świętokradczą wojną. Nie ustawajmy w modlitwie i pomocy cierpiącym. Pokój niech będzie z wami!”.
Wojna na Ukrainie pojawiła się także w czasie lotu papieża na Maltę. Rozważana jest podróż papieża do Kijowa na Ukrainie – donosili dziennikarze towarzyszący Franciszkowi. Pytany o to papież odpowiedział: “Ta propozycja leży na stole”. Do złożenia wizyty już po najeździe Rosji na Ukrainę papieża zaprosili prezydent kraju Wołodymyr Zełenski oraz mer Kijowa Witalij Kliczko.
Z kolei korespondentce Telewizji Polskiej, Magdalenie Wolińskiej-Riedi, która przekazała Franciszkowi w samolocie ziemię z granicy polsko-ukraińskiej i życzenia od uczniów, którzy przyjęli Ukraińców papież powiedział: „Wy Polacy dajecie nam wielką lekcję człowieczeństwa, i za to wam dziękuję”.
W czasie wizyty na Malcie papież poruszając kwestię migrantów wezwał, aby ludzie, którzy przybywają do Europy w poszukiwaniu pokoju i lepszej przyszłości, nie byli postrzegani jako zagrożenie, ale jako bracia i siostry, a także jako szansa. „Migranci nie są wirusem i należy ich przyjmować” – zaznaczył Franciszek. Wskazał na konieczność wspólnej europejskiej odpowiedzi na te wyzwania. „Region Morza Śródziemnego potrzebuje europejskiej współodpowiedzialności, aby mógł na nowo stać się sceną solidarności, a nie przyczółkiem tragicznej katastrofy cywilizacyjnej” – powiedział. „Nie pozwólmy, by obojętność zgasiła marzenie o wspólnym życiu!” – zaapelował.
W narodowym sanktuarium Ta’ Pinu na Gozo zachęcił do odkrycia podstaw wiary i przezwyciężenia apatii po pandemii koronawisrusa. „Nie wystarczy wiara, na którą składają się przekazywane zwyczaje, uroczyste celebracje, piękne okazje ludowe, silne i emocjonujące przeżycia. Potrzebujemy wiary, która opiera się i odnawia w osobistym spotkaniu z Chrystusem, w codziennym słuchaniu Jego Słowa, w aktywnym uczestnictwie w życiu Kościoła, w duchu pobożności ludowej” – mówił Franciszek.
Papież odniósł się także do szczególnie ważkich problemów, z jakimi boryka się Malta, a są to przede wszystkim: walką z korupcją, promowanie uczciwości w polityce oraz powstrzymania szalejącego budownictwa i spekulacji gruntami. „Niech zawsze będą pielęgnowane praworządność i przejrzystość, ponieważ umożliwiają one wykorzenienie bandytyzmu i przestępczości” – zaapelował.
Papież wskazał też na konieczność ochrony środowiska naturalnego człowieka. Ponadto w kontekście relacji z Unią Europejską wezwał do szacunku dla własnej tożsamości i swoich korzeni.
Spotkanie z władzami
Franciszek przybył na Maltę tuż przed godziną 10.00. Na międzynarodowym lotnisku w Luqa papieża powitał prezydent Republiki Malty, George William Vella z małżonką. Zaprezentowano delegacje z premierem maltańskiego rządu, Robertem Abelą na czele.
Z lotniska papież udał się do stolicy tego wyspiarskiego kraju. Jadąc ulicami La Valletty był entuzjastycznie witany przez tysiące zgromadzonych mieszkańców stolicy. „Papa Frangisku” – skandowano imię papieża w języku maltańskim. Wymachiwano biało-czerwonymi flagami Malty i biało-żółtymi Watykanu.
W Pałacu Wielkich Mistrzów w La Valletcie Ojciec Święty rozmawiał kolejno z prezydentem i premierem. Następnie odbyło się jego spotkanie z przedstawicielami władz, społeczeństwa obywatelskiego i korpusu dyplomatycznego. W słowach powitania prezydent Vella przypominał, że w ostatnich latach społecznością międzynarodową wstrząsnęła pandemia, która nadal sieje spustoszenie w zdrowiu i gospodarce, ale też pokazała ludzką solidarność.
„Kolejnym wstrząsem dla międzynarodowego systemu politycznego, a także dla każdego z nas z osobna, była straszliwa i okrutna wojna na Ukrainie. Siedemdziesiąt pięć lat po II wojnie światowej Europa jest tragicznym świadkiem straszliwej wojny i ponownego rozlewu krwi na swojej ziemi” – powiedział maltański przywódca. Zauważył, że „wojna na Ukrainie wydobyła z ludzkości to, co najgorsze i to, co najlepsze”.
„Na tle niesprowokowanego zniszczenia i desperacji widzimy jedność, empatię i poczucie solidarności między narodami, czego nie doświadczaliśmy od pokoleń. Przyłączam się do Waszej Świątobliwości w jego konsekwentnych i ponawianych apelach o natychmiastowe zaprzestanie tych straszliwych ataków” – stwierdził Vella.
Zwrócił uwagę na szkody wyrządzane środowisku naturalnemu człowieka. Jednocześnie potępił handel bronią i wyścig zbrojeń. Zapewnił Ojca Świętego, że jego ojczyzna będzie wypełniała swoją misję promowania dialogu i wzajemnego szacunku między krajami, kulturami i religiami, a także poszukiwała humanitarnego, sprawiedliwego i słusznego rozwiązania problemu nielegalnej migracji. W tej właśnie kwestii zaapelował o solidarność innych krajów, które mają zasoby, możliwości i potencjał, by przyjąć migrantów. Zaznaczył, że rząd i naród maltański podejmują także działania na rzecz Ukraińców, poprzez udzielanie pomocy humanitarnej i opiekę nad ich chorymi dziećmi.
„Wasza Świątobliwość, Malta pozostanie wierna zobowiązaniu do troski o najbardziej bezbronnych w naszej wspólnocie – tych, którzy są samotni, tych, których osłabia ból fizyczny i psychiczny, tych, którzy czują się niechciani, i tych, którzy są zmuszeni cierpieć w milczeniu. Wreszcie, powinniśmy przede wszystkim szanować świętość życia, od jego początku do naturalnego końca” – powiedział prezydent.
Swoje przemówienie papież zbudował na obrazie róży wiatrów, wskazując na różne wpływy istotne dla życia tego kraju. Mówiąc o wiatrach z północy Franciszek zwrócił uwagę na umiejscowienie Malty w Europie. Podkreślił między innymi konieczność zwalczania bezprawia i korupcji. „Niech zawsze będą pielęgnowane praworządność i przejrzystość, ponieważ umożliwiają one wykorzenienie bandytyzmu i przestępczości” – zaapelował.
Papież wskazał też na konieczność ochrony środowiska naturalnego człowieka. Ponadto w kontekście relacji z Unią Europejską wezwał do szacunku dla własnej tożsamości i swoich korzeni. „Malta jest wspaniałym «laboratorium organicznego rozwoju», gdzie postęp nie oznacza odcinania korzeni od przeszłości w imię fałszywego dobrobytu dyktowanego zyskiem, potrzebami i konsumpcją, a także prawem do posiadania wszelkich praw. Dla zdrowego rozwoju ważne jest, aby zachować pamięć i z szacunkiem kształtować harmonię między pokoleniami, nie dając się pochłonąć sztucznym ujednoliceniom i kolonizacjom ideologicznym” – powiedział Ojciec Święty.
Franciszek przypomniał o centralnym miejscu osoby ludzkiej. „Podstawą solidnego wzrostu jest osoba ludzka, poszanowanie dla życia i godności każdego mężczyzny i każdej kobiety” – stwierdził.
Przechodząc z kolei do wiatrów południowych papież poruszył kwestię kryzysu migracyjnego, nie pomijając obecnej fali uchodźców z ogarniętej wojną Ukrainy. Wskazał na konieczność wspólnej europejskiej odpowiedzi na te wyzwania. „Region Morza Śródziemnego potrzebuje europejskiej współodpowiedzialności, aby mógł na nowo stać się sceną solidarności, a nie przyczółkiem tragicznej katastrofy cywilizacyjnej” – powiedział. „Nie pozwólmy, by obojętność zgasiła marzenie o wspólnym życiu!” – zaapelował.
Mówiąc o wietrze ze wschodu Ojciec Święty nawiązał do wojny na Ukrainie, potępiając „anachroniczne roszczenia interesów nacjonalistycznych”, które ją spowodowały. „W nocy wojny, która zapadła nad ludzkością, nie pozwólmy, by zgasło marzenie o pokoju” – zachęcił. Zaznaczył, że „potrzebujemy współczucia i troski, a nie ideologicznych wizji i pluralizmów, które karmią się słowami nienawiści, a nie mają w sercu życia konkretnego ludu, zwykłych ludzi”.
Franciszek zaapelował o krzewienie ludzkiego braterstwa oraz „ludzką miarę” w obliczu agresywności, „groźby «poszerzonej zimnej wojny», która mogłaby zdławić życie całych narodów i pokoleń! Ten «infantylizm», niestety, nie zniknął. Pojawia się na nowo apodyktycznie w uwodzeniu autokracji, w nowych imperializmach, w rozpowszechnionej agresji, w niezdolności do budowania mostów i zaczynania od najuboższych. To właśnie tutaj zaczyna wiać lodowaty wiatr wojny, który i tym razem był pielęgnowany przez lata” – zauważył Franciszek.
Papież wskazał, że problemy globalne wymagają rozwiązań globalnych. „Pomóżmy sobie nawzajem wsłuchiwać się w ludzkie pragnienie pokoju, pracujmy nad stworzeniem podstaw do coraz szerszego dialogu, powróćmy do spotkań na międzynarodowych konferencjach pokojowych, gdzie centralnym tematem niech będzie rozbrojenie, z myślą o przyszłych pokoleniach! I niech ogromne fundusze, które nadal przeznaczane są na zbrojenia, będą przeznaczone na rozwój, zdrowie i wyżywienie” – zaapelował.
Ojciec Święty zachęcił Maltańczyków do tworzenia dobroczynnej koegzystencji, w swoistym współistnieniu różnic, czego tak bardzo potrzebuje Bliski Wschód. „Niech Malta, znajdująca się w centrum Morza Śródziemnego, nadal pulsuje tętnem nadziei, troski o życie, gościnności dla innych, tęsknoty za pokojem, z pomocą Boga, którego imię brzmi pokój” – powiedział Franciszek na zakończenie swego przemówienia.
Po spotkaniu papież wyszedł na balkon pałacu Wielkiego Mistrza skąd pozdrowił zgromadzonych na placu młodych Maltańczyków, którzy skandowali na jego cześć: „Papa Francesco! Viva Papa, hej hej!”. Ojciec Święty po angielsku udzielił wszystkim papieskiego błogosławieństwa.
W narodowym sanktuarium Ta’ Pinu
Po obiedzie w nuncjaturze apostolskiej w Tal-Virtù papież popłynął katamaranem na wyspę Gozo. Odwiedził tam narodowe sanktuarium Ta’ Pinu. Przed obrazem Matki Bożej Franciszek pozostawił Złotą Różę – najwyższe odznaczenie papieskie dla miejsc kultu maryjnego na świecie. Modlił się przed wizerunkiem Matki Bożej, znajdującym się w bazylice. Następnie, błogosławiąc po drodze chorych na wózkach inwalidzkich, wyszedł na niewielki plac przez świątynią, gdzie zgromadziło się kilka tysięcy wiernych.
Biskup diecezji Gozo – Antonio Teuma powitał Franciszka na „małej wyspie, ale o wielkim sercu”. Poprosił papieża, aby pomógł miejscowym wiernym modlić się w różnych intencjach, m.in. o to, aby mieli „coraz więcej odwagi w przyjmowaniu tych, którzy uciekają przed wojnami i głodem, szukając schronienia na naszej ziemi, abyśmy nigdy nie traktowali ani nie uważali tych naszych braci za obcych”. Poprosił także o pomoc w modlitwie, „aby nasza wiara nie była samą tylko tradycją lub nie była przeżywana w kategoriach społeczno-kulturowych, lecz – szczególnie teraz, po pandemii – była świadomością opartą na słuchaniu Słowa Bożego, na radosnym sprawowaniu Eucharystii i świadectwie braterskiej miłości”.
Swoje świadectwa przedstawiły mu cztery osoby z tych ziem. Było to małżeństwo z prawie 30-letnim stażem oraz dwoje młodych ludzi.
W swoim przemówieniu papież nawiązał do odczytanego wcześniej fragmentu Ewangelii (J 19, 25-27), przedstawiającego powierzenie przez Jezusa pod krzyżem swej Matki Janowi. Zauważył, że z godziny śmierci bierze swój początek inna godzina – czas rodzącego się Kościoła. Wskazał, iż jesteśmy wezwani do powrotu do tamtego początku, do rodzącego się Kościoła, który widzimy pod krzyżem w Maryi i Janie. Dodał, że chodzi przede wszystkim o ponowne odkrycie podstaw wiary – relacji z Jezusem i głoszenia Jego Ewangelii całemu światu.
„Życie Kościoła – pamiętajmy o tym zawsze – nie jest nigdy tylko «przeszłą historią do wspominania», lecz «wielką przyszłością, którą należy budować» z uległością planom Bożym. Nie wystarczy wiara, na którą składają się przekazywane zwyczaje, uroczyste celebracje, piękne okazje ludowe, silne i emocjonujące przeżycia. Potrzebujemy wiary, która opiera się i odnawia w osobistym spotkaniu z Chrystusem, w codziennym słuchaniu Jego Słowa, w aktywnym uczestnictwie w życiu Kościoła, w duchu pobożności ludowej” – powiedział Franciszek.
Ojciec Święty przestrzegł przed pewnym samozadowoleniem i trwaniem jedynie w formach zewnętrznych religijności. „Trzeba czuwać, aby praktyki religijne nie sprowadzały się do powtarzania repertuaru z przeszłości, ale wyrażały żywą wiarę, otwartą, głoszącą radość Ewangelii” – podkreślił, dodając, że ewangelizacja jest radością Kościoła. „Nie bójcie się wchodzić, jak to już czynicie, na nowe, może nawet ryzykowne drogi ewangelizacji i głoszenia, które dotykają życia” – zachęcił papież.
Franciszek zaznaczył, że powrót do początku oznacza także rozwijanie sztuki przyjmowania. „Jakże ważna jest w Kościele miłość między braćmi i przyjęcie bliźniego! … Jest to przede wszystkim wyzwanie dla naszych relacji eklezjalnych, ponieważ nasza misja przynosi owoce, jeśli pracujemy w przyjaźni i braterskiej komunii” – wskazał Ojciec Święty.
Papież podkreślił, że przyjmowanie jest także papierkiem lakmusowym, aby sprawdzić, w jakim stopniu Kościół jest rzeczywiście przeniknięty duchem Ewangelii. „Jesteście skarbem w Kościele i dla Kościoła. Aby go strzec, powinniśmy powrócić do istoty chrześcijaństwa: do miłości Boga, która jest siłą napędową naszej radości i która każe nam wyjść i przemierzać drogi świata; i do przyjmowania bliźniego, co jest naszym najprostszym i najpiękniejszym świadectwem w świecie” – powiedział Franciszek.
W wizycie na Gozo towarzyszył mu m.in. kard. Mario Grech, sekretarz generalny Synodu Biskupów, który był biskupem tamtejszej diecezji w latach 2005-2019.
Z sanktuarium papież Franciszek odjechał do portu w Mggar, skąd odpłynął na Maltę. Po przybyciu do portu w Cirkewwie, udał się na nocleg do nuncjatury apostolskiej.
Modlitwa w Grocie św. Pawła
3 kwietnia rano, po krótkim prywatnym spotkaniu z członkami Towarzystwa Jezusowego przebywającymi na Malcie, co stało się stałym punktem programu zagranicznych podróży papieża z Argentyny, który sam jest członkiem zakonu, Franciszek wyruszył śladami św. Pawła, który jako pierwszy głosił Ewangelię na tych ziemiach. Podobnie jak św. Jan Paweł II w 1990 r. i Benedykt XVI w 2010 r., zszedł do Groty św. Pawła w Bazylice św. Pawła w Rabacie, miejsca gdzie przebywał Apostoł Pogan przez trzy miesiące po katastrofie statku w 60 r. n.e., o której opowiadają Dzieje Apostolskie.
Papieża przed Bazyliką powitały entuzjastycznie rzesze ludzi wymachujących watykańskimi flagami. Po wejściu do bazyliki św. Pawła Franciszek wraz metropolitą Malty, abp Charlesem Scicluną zszedł do groty, gdzie modlił się stojąc przed figurą Apostoła Narodów i zapalił wotywną lampkę.
„Pomóż nam rozpoznawać z daleka potrzeby tych, którzy zmagają się z falami morza, rozbici o skały nieznanego brzegu. Spraw, aby nasze współczucie nie wyczerpywało się w pustych słowach, lecz rozpalało ognisko gościnności, która pozwala nam zapomnieć o złej pogodzie, rozgrzewa serca i jednoczy je: ognisko domu zbudowanego na skale, jednej rodziny Twoich dzieci, wszystkich sióstr i braci” – modlił się Franciszek. Przed opuszczeniem groty wpisał się do Księgi Honorowej.
Papież powrócił do Bazyliki św. Pawła, gdzie przywitał się z 14 przywódcami religijnymi Malty. W świątyni zgromadzili się chorzy i podopieczni Caritas. Przed Najświętszym Sakramentem Ojciec Święty odmówił Modlitwę Miłosierdzia, w której prosił o umocnienie wiary, aby “wszyscy mogli rozumieć z mądrością, jaka Miłość ich stworzyła, jaka Krew ich odkupiła, jaki Duch ich odrodził”. Następnie udzielił zgromadzonym apostolskiego błogosławieństwa.
Przed opuszczeniem bazyliki papież dłuższy czas rozmawiał z liczną grupą niepełnosprawnych osób i ich opiekunów. Franciszek ofiarował bazylice posrebrzaną mosiężną lampę z napisem “PAX” oraz medal z herbem papieskim.
Z Bazyliki św. Pawła w Rabacie papież pojechał do Floriany.
Msza św. we Florianie
Na Mszy św. pod przewodnictwem Franciszka na Placu Spichlerzy we Florianie zgromadziło się ok. 20 tys. wiernych i przedstawicieli Kościołów chrześcijańskich oraz innych wyznań religijnych. Byli także prezydent Malty, George Vella z małżonką oraz premier rządu Robert Abela z rodziną.
W homilii komentując scenę z Ewangelii, gdy faryzeusze i uczeni w Piśmie przyprowadzili do Jezusa kobietę cudzołożną, papież zauważył, że zarówno oni, jak i ona są nieobecni „w szkole Jezusa”, który nauczał lud. Jednak „powody ich nieobecności są odmienne”, gdyż „uczeni w Piśmie i faryzeusze uważają, że wszystko już wiedzą, nie potrzebują nauczania Jezusa”, zaś kobieta „jest osobą zagubioną, która zeszła na manowce, szukając szczęścia na niewłaściwych drogach”.
W jej oskarżycielach Franciszek dostrzega obraz osób, które „chlubią się tym, że są sprawiedliwe, przestrzegają prawa Bożego, są dobrymi i porządnymi ludźmi”, „nie zwracają uwagi na własne wady, ale bardzo uważnie doszukują się wad u innych”. Ludzie ci „znają Pismo Święte, uczęszczają do świątyni, ale podporządkowują to wszystko własnym interesom i nie walczą ze złymi myślami, które kłębią się w ich sercach”. – W oczach ludzi wydają się być ekspertami od Boga, ale to właśnie oni nie uznają Jezusa, wręcz przeciwnie, widzą w Nim wroga, którego trzeba wyeliminować – podkreślił papież.
Zwrócił uwagę, że „także w naszą religijność może się wkraść robak hipokryzji i wada wytykania palcem”. – Zawsze istnieje niebezpieczeństwo błędnego interpretowania Jezusa, noszenia Jego imienia na ustach, ale w rzeczywistości zaprzeczania Mu. Można to czynić także wznosząc sztandary z krzyżem – stwierdził Franciszek. Sprawdzić, czy jesteśmy uczniami w szkole Jezusa możemy „przez to, jak patrzymy na bliźniego” – ze spojrzeniem miłosiernym, czy osądzającym – i „jak patrzymy na siebie”.
Oskarżyciele kobiety są „portretem tych wierzących, którzy w każdej epoce czynią z wiary fasadę, gdzie rzuca się w oczy uroczysta powierzchowność, ale brakuje ubóstwa wewnętrznego, będącego najcenniejszym skarbem człowieka”. – Dla Jezusa liczy się bowiem ochotna otwartość tego, który nie czuje się, że dotarł do celu, lecz że potrzebuje zbawienia – stwierdził Ojciec Święty.
Mówiąc o kobiecie cudzołożnej, która „została rozgrzeszona przez Boga”, wskazał na różnicę między Jezusem a jej oskarżycielami. – Oni cytowali Pismo Święte, aby potępić. Jezus, uosobione Słowo Boże, całkowicie oczyszcza kobietę, przywracając jej nadzieję. Z tej historii dowiadujemy się, że każde napomnienie, jeśli nie jest powodowane miłością i nie zawiera w sobie miłości, jeszcze bardziej pogrąża tego, kto je otrzymuje. Bóg natomiast zawsze pozostawia otwartą możliwość i potrafi za każdym razem znaleźć drogi wyzwolenia i zbawienia – wyjaśnił papież, dodając, że „życie tej kobiety zmienia się dzięki przebaczeniu”.
Podkreślił, że Jezus „chce, abyśmy także my, Jego uczniowie, my, jako Kościół, któremu On przebaczył, stali się niestrudzonymi świadkami pojednania”, świadkami „Boga, dla którego nie istnieje słowo «nie do uratowania»; Boga, który zawsze przebacza, w dalszym ciągu w nas wierzy i za każdym razem daje nam możliwość, aby zacząć od nowa”. – Nie ma takiego grzechu czy upadku, które – przyniesione do Niego – nie mogłyby stać się okazją do rozpoczęcia nowego, innego życia, charakteryzującego się miłosierdziem – zaznaczył Franciszek.
Dodał, że prawdziwie poznają Jezusa „ci, którzy doświadczają Jego przebaczenia. Ci, którzy – jak kobieta z Ewangelii – odkrywają, że Bóg nas nawiedza poprzez nasze rany wewnętrzne. To właśnie tam Pan lubi się uobecniać, ponieważ nie przyszedł dla zdrowych, lecz dla chorych”. – I dzisiaj to właśnie ta kobieta, która w swojej nędzy zaznała miłosierdzia i która wychodzi na świat uzdrowiona przebaczeniem Jezusa, sugeruje nam, jako Kościołowi, abyśmy wrócili do szkoły Ewangelii, do szkoły Boga nadziei, który zawsze zaskakuje. Jeśli będziemy Go naśladować, nie będziemy skłonni koncentrować się na potępianiu grzechów, lecz z miłością wyruszymy na poszukiwanie grzeszników. Nie będziemy liczyć obecnych, lecz wyruszymy w poszukiwaniu nieobecnych. Nie będziemy wracać do wytykania palcem, lecz zaczniemy słuchać. Nie będziemy odrzucać wzgardzonych, lecz będziemy patrzeć najpierw na tych, którzy są uważani za ostatnich – zakończył Franciszek.
Na zakończenie Mszy św. słowa podziękowania za wizytę Ojca Świętego skierował arcybiskup Malty, Charles Scicluna. Metropolita Malty przypomniał, że w pierwszym wieku po Zmartwychwstaniu Jezusa maltańska ziemia, dzięki łasce Bożej, miała wielkie szczęście przyjąć światło Ewangelii dzięki obecności apostoła Pawła, którego Publiusz, namiestnik wyspy i Maltańczycy przyjęli wraz z 275 rozbitkami „z niezwykłą życzliwością”.
„Ojcze Święty, niech dzisiejsza wizyta i Twoje błogosławieństwo rozbudzą w naszych sercach także ten płomień miłości i tej „niezwykłej życzliwości”, będącej owocem Ducha Pańskiego. Niech czułe spojrzenie Matki Bożej Damasceńskiej przenika nasze dusze i towarzyszy Twojej powszechnej misji” – wezwał abp Scicluna.
Na zakończenie pozdrowił papieża słowami świętego Jerzego Precy, chluby maltańskiego duchowieństwa i katechetów: „Witaj nasz Ojcze, Witaj Opoko Wiary, Witaj Stróżu nieba. A Pan, niech będzie z Tobą”.
W przemówieniu przed modlitwą „Anioł Pański” Franciszek dziękując władzom Malty, tamtejszemu Kościołowi i wszystkim mieszkańcom Malty i Gozo za przyjęcie zaznaczył, że „na tych wyspach oddycha się poczuciem Ludu Bożego”. Zachęcił do pamiętania o tym, że „wiara wzrasta w radości i umacnia się w dawaniu”.
– Kontynuujcie łańcuch świętości, który doprowadził tak wielu Maltańczyków do entuzjastycznego poświęcenia się Bogu i innym. Myślę o ks. Ġorġu Precy, kanonizowanym piętnaście lat temu – zachęcił papież.
Zwracając się młodych Maltańczyków, podzielił się z nimi „najpiękniejszą rzeczą w życiu”. – Czy wiecie, co to jest? To właśnie radość poświęcania się w miłości, która nas wyzwala. Ale ta radość ma imię: Jezus. Życzę wam piękna zakochania się w Jezusie, Bogu miłosierdzia, który w was wierzy, marzy z wami, kocha wasze życie i nigdy was nie zawiedzie – życzył Ojciec Święty.
Wezwał do modlitwy „o pokój, myśląc o tragedii humanitarnej umęczonej Ukrainy, wciąż jeszcze bombardowanej”. – Nie przestawajmy modlić się i pomagać tym, którzy cierpią. Pokój niech będzie z wami! – zakończył Franciszek.
Z miejsca celebry papież pojechał do nuncjatury na obiad i odpoczynek.
Spotkanie z migrantami
Spotkanie z migrantami w Centrum Laboratorium Pokoju im. Jana XXIII w Hal Far było ostatnim punkt programu podróży apostolskiej na Maltę. Powitany przez założyciela ośrodka, 91-letniego franciszkanina, o. Dionysiusa Mintoffa, Ojciec Święty wysłuchał dwóch świadectw. Jako pierwszy głos zabrał Daniel Jude Oukeguale, którego wędrówka ze stron rodzinnych na Maltę pięć lat temu trwała ponad trzy tygodnie w strasznych warunkach. „Opuściłem swe miasto rodzinne pięć lat temu i po trzynastu dniach podróży przybyliśmy na pustynię. Przemierzając ją widzieliśmy trupy ludzi i zwierząt, spalone samochody i wiele pustych pojemników na wodę. Po ośmiu dniach tej traumatycznej wędrówki przez pustynię dotarliśmy do Libii” – rozpoczął swe wspomnienia Nigeryjczyk. Później były dalsze dramatyczne przeżycia, łącznie z pierwszą nieudaną próbą dotarcia do Europy. Dopiero po prawie dziesięciu miesiącach pobytu w Libii, ogarniętej walkami partyzanckimi, udało mu się wylądować w Tunezji po podróży, z której ocalał tylko on i i drugi pasażer. Odkrył w sobie zdolności do rysowania, zaczął też współpracować z miejscowym artystą. Chciał zarobić na dalszą podróż i tym razem, po trzech dniach rejsu na morzu, przybił do Malty – za szóstym razem od opłacenia kolejnych przemytników. Łzy radości szybko jednak ustąpiły smutkowi z powodu umieszczenia w obozie dla uchodźców na prawie pół roku. „Pytałem Boga: «Dlaczego?», czasem płakałem, czasami chciałem umrzeć, zastanawiałem się, czy moja podróż morska nie była błędem. Dlaczego ludzie tacy jak ja muszą być uważani za wrogów czy przestępców a nie za braci?” – mówił Daniel. Dodał, że stale myśli „o swych braciach i siostrach, ciągle jeszcze zamkniętych i pytam, kiedy także oni uzyskają wolność”.
Drugie świadectwo wygłosił złożył Siriman Coulibaly z Burkina Faso, który – jak zaznaczył – mieszka na Malcie od czterech lat, a jego żona spodziewa się obecnie dziecka. Zapewnił, że „nikt z nas nie opuszcza swej ojczyzny z braku miłości do własnego kraju; przeciwnie, nasze podróże rozpoczynają się w nadziei znalezienia bezpiecznego miejsca”. Uciekamy od wojny, od konfliktów pełnych przemocy, łamania praw człowieka. Mało kto zdaje sobie sprawę, że „również my nosimy marzenie w swych sercach, aby żyć w miejscu, w którym przemoc jest nie do pomyślenia, w którym osoby są akceptowane w całej swej różnorodności i takimi, jakimi są” – stwierdził Coulibaly. Dodał, że ich marzenie nazywa się „wolność i demokracja”, a uchodźcy wierzą w to i wielu z nich myślało, że Europa jest tego rodzaju miejscem. Ale niestety wielu z nas nie jest postrzeganych w pełni swego człowieczeństwa – skarżył się świadek. Przyznał, że są osoby, które doceniają ich walkę i pomagają im w znalezieniu bezpiecznego schronienia, ale inni wykorzystują tę bezradność osób walczących o lepsze życie. Kobiety, dzieci i nieletni bez opieki łatwo stają się ofiarami wykorzystywania i nadużyć i nie są traktowane z godnością, na jaką zasługuje każda osoba. „Wielu z nas doświadczyło na własnej skórze, że nie zawsze można cieszyć się tą godnością ludzką” – stwierdził z ubolewaniem Afrykańczyk. Dodał, że dla wielu oznaczało to lata cierpień i niepewności, a pełne poszanowanie wszystkich praw człowieka jest walką o wyższe ideały, która trwa w wielu krajach. Coulibaly odniósł się m.in. do sposobu, w jaki traktuje się tych szczęśliwców, którzy – tak jak on – zdołali osiągnąć bezpieczeństwo i przetrwać długi okres, niewiele wiedząc, żyjąc w niepewności tego, co przyniesie najbliższa przyszłość. Są osoby, których prośby odrzucono i nie mogą wrócić do swego kraju, gdyż jest tam jeszcze większe zagrożenie dla nich, osoby bez dokumentów, dla których nigdzie nie ma miejsca, mając niewiele praw albo żadnych. Nie są to tylko historie lub liczby, „ale to jesteśmy my, osoby z krwi i kości, z twarzami, niektórzy z rozbitymi marzeniami, inni, którzy jednak zdążyli je zrealizować” – tłumaczył.
W swoim przemówieniu papież przypomniał swoje słowa wypowiedziane w ubiegłym roku na Lesbos: „Jestem tu po to, aby powiedzieć, że jestem blisko was… Jestem tu, aby zobaczyć wasze twarze, aby spojrzeć w wasze oczy”. – Od dnia, w którym udałem się na Lampedusę, nigdy o Was nie zapomniałem. Zawsze noszę was w sercu i jesteście zawsze obecni w moich modlitwach – zapewnił Franciszek.
Życzył Malcie, aby dla docierających do jej wybrzeży zawsze była naprawdę „bezpieczną przystanią”. Przypomniał, że „tysiące mężczyzn, kobiet i dzieci na przestrzeni minionych lat doświadczyło rozbicia statku na Morzu Śródziemnym”. Ale dokonuje się przy tym również „katastrofa cywilizacji, która zagraża nie tylko uchodźcom, lecz nam wszystkim”, która „grozi zatopieniem okrętu naszej cywilizacji”.
Uchronić się przed nią można „postępując po ludzku”, czyli „patrząc na osoby nie jak na liczby”, ale ma ich twarze i historie, , a także „myśląc, że zamiast tej osoby, którą widzę na łodzi lub na morzu, w telewizji albo na zdjęciu, mógłbym być ja, mój syn lub moja córka…”. – Módlmy się za tych braci i siostry, którzy narażają swoje życie na morzu, szukając nadziei – wezwał Franciszek, obejmując myślą także tysiące „osób, które w minionych dniach zostały zmuszone do ucieczki z Ukrainy z powodu wojny” oraz „wielu innych mężczyzn i kobiet, którzy w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów i ziemi w Azji, Afryce i obu Amerykach”.
Ojciec Święty zauważył, że doświadczenie opuszczenia domu i oderwania się od swoich korzeni „pozostawia głęboką ranę na drodze wzrostu młodego mężczyzny, młodej kobiety”. – Potrzeba czasu, aby uleczyć tę ranę; potrzeba czasu, a przede wszystkim doświadczeń bogatych człowieczeństwem: spotkań z gościnnymi ludźmi, którzy umieją słuchać, rozumieć, towarzyszyć. A także bycia razem z innymi współtowarzyszami podróży, dzielenia się, wspólnego dźwigania ciężaru… To pomaga zabliźnić rany – wskazał papież. Dlatego tak ważne jest, aby ośrodki recepcyjne były „miejscami człowieczeństwa”.
Podkreślił, że „na każdym kontynencie są ludzie i społeczności, które podejmują to wyzwanie, świadomi, że rzeczywistość migracyjna jest znakiem czasów, w których stawką jest cywilizacja”. – A dla nas, chrześcijan, stawką jest także wierność Ewangelii Jezusa, który powiedział: „Byłem przybyszem, a przyjęliście mnie”. Tego nie da się stworzyć w jeden dzień! Potrzeba czasu, dużo cierpliwości, a przede wszystkim miłości, wyrażającej się w bliskości, czułości i współczucia, tak jak miłość Boga wobec nas – stwierdził Franciszek.
Podzielił się swoim marzeniem, aby „migranci, doświadczywszy przyjęcia bogatego w człowieczeństwo i braterstwo, mogli osobiście stać się świadkami i animatorami przyjęcia i braterstwa”. – Myślę, że to bardzo ważne, aby w dzisiejszym świecie migranci stali się świadkami wartości ludzkich niezbędnych do godnego i braterskiego życia. Są to wartości, które nosicie w sobie, które należą do waszych korzeni. Kiedyś po zabliźnieniu się rany rozdarcia, wykorzenienia, będziecie mogli wydobyć to bogactwo, które nosicie w sobie, niezwykle cenne bogactwo ludzkości, i podzielić się nim ze wspólnotami, w których jesteście przyjęci, i ze środowiskami, w które włączacie się. To jest droga! Droga braterstwa i przyjaźni społecznej. W tym tkwi przyszłość rodziny ludzkiej w zglobalizowanym świecie – powiedział papież.
Ponownie podkreślił, że migranci nie są „liczbami, lecz ludźmi z krwi i kości, twarzami, marzeniami, czasem zawiedzionymi”. – Od tego właśnie możemy i musimy zacząć na nowo: od osób i ich godności. Nie dajmy się zwieść tym, którzy mówią: „Nic nie możemy zrobić”, „te problemy nas przekraczają”, „ja będę zajmował się swoimi sprawami, a inni niech sobie radzą”. Nie. Nie wpadajmy w tę pułapkę. Odpowiedzmy na wyzwanie migrantów i uchodźców stylem życzliwości, rozpalmy ogniska braterstwa, wokół których ludzie będą mogli się ogrzać, podnieść, rozpalić nadzieję. Umacniajmy tkankę przyjaźni społecznej i kulturę spotkania, zaczynając od miejsc takich jak to, które na pewno może nie są doskonałe, ale są „laboratoriami pokoju” – wskazał Ojciec Święty.
Następnie wraz z kilkoma przedstawicielami migrantów papież zapalił świecę przed obrazem Matki Bożej. Wypowiedział też słowa modlitwy: „Panie Boże, Stwórco wszechświata, źródło wolności i pokoju, miłości i braterstwa, Ty stworzyłeś nas na Twój obraz i napełniłeś nas wszystkich Twym życiodajnym tchnieniem abyśmy się stali uczestnikami Twej boskiej komunii. Nawet, gdy złamaliśmy Twoje przymierze, Ty, nie pozostawiłeś nas w mocy śmierci, lecz w Twoim nieskończonym miłosierdziu zawsze wzywałeś nas, byśmy wrócili do Ciebie i żyli jako Twoje dzieci. Wlej w nas Twego Ducha Świętego i daj nam nowe serce, zdolne do wysłuchania, często milczącego krzyku naszych braci i sióstr, którzy utracili ciepło domu i ojczyzny. Spraw, abyśmy mogli dawać im nadzieję poprzez ludzkie spojrzenia i gesty. Uczyń nas narzędziami pokoju i konkretnej miłości braterskiej. Uwolnij nas od lęków i uprzedzeń, aby ich cierpienia uczynić naszymi i wspólnie walczyć z niesprawiedliwością; aby mógł powstać świat, w którym każdy człowiek jest szanowany w swojej nienaruszalnej godności, tej, którą Ty, Ojcze, w nas złożyłeś, a Twój Syn uświęcił na zawsze. Amen”.
Na zakończenie spotkania Franciszek zostawił w prezencie wizerunek Matki Bożej Dobrego Odpoczynku (Madonna del Buon Riposo), wykonany współcześnie przez artystów włoskich ze szklanej ceramiki techniką nawiązującą do prastarej tradycji.
Z ośrodka dla migrantów papież odjechał na lotnisko w Luqa, gdzie odbyła się krótka ceremonia pożegnania z udziałem prezydenta, premiera i maltańskich biskupów.
tom, st, pb, kg (KAI) / Valletta