Audiencja u Papieża rozpoczęła się od gorzkiego żartu. „Słysząc, jak jest was tu wielu, pomyślałem, że biorąc pod uwagę brak powołań, więcej jest formatorów niż formowanych. I na tym polega problem. Trzeba się modlić o powołania – powiedział Franciszek. Podkreślił, że w sytuacji kryzysu, jeszcze ważniejsza jest rola wychowawców zakonnych, którzy mają kształtować sercach młodych na wzór serca Jezusa.
„Jestem też przekonany, że nie ma kryzysu powołań tam, gdzie są osoby konsekrowane zdolne przekazać własnym świadectwem piękno życia konsekrowanego. Świadectwo jest płodne – mówił Ojciec Święty. – A jeśli nie ma świadectwa i nie ma wierności, nie będzie też powołań. Do tego świadectwa jesteście powołani. Jesteście nie tylko mistrzami, ale przede wszystkim świadkami naśladowania Chrystusa w waszym charyzmacie”.
Papież podkreślił, że wychowawcy zakonni sami muszą trwać w przyjaźni z Chrystusem, powracać do własnej Galilei, czyli pierwszego miejsca spotkania z Panem; nigdy się nie go nie zapomina, ale tak często przysłaniają go inne rzeczy: praca, troski, grzechy i światowość.
Franciszek przypomniał, że życie konsekrowane jest piękne, jest jednym z najcenniejszych skarbów Kościoła. Dlatego piękną rzeczą jest również przygotowywać do tego życia nowe pokolenia powołanych.
„Niekiedy posługa ta może się wydawać ciężarem, jakby odciągała nas od czegoś ważniejszego. Ale to jest zwodzenie, pokusa. Ważna jest misja, ale równie ważne jest wychowywanie do misji, kształtowanie tego zapału do głoszenia, zapału do pójścia wszędzie, na wszystkie peryferie, aby wszystkim opowiedzieć o miłości Jezusa Chrystusa, a zwłaszcza dalekim, najmniejszym i biednym, pozwalając, by i oni nas ewangelizowali – mówił Papież. – Wszystko to wymaga solidnych podstaw, dobrze ukształtowanej chrześcijańskiej osobowości. Dziś rzadko można to wynieść z rodziny, dlatego tym ważniejsza jest wasza odpowiedzialność”.
Franciszek podkreślił, że formatorzy mają być dla swych wychowanków prawdziwymi matkami i ojcami. Nie zgodził się z twierdzeniem, że dzisiejsza młodzież zadowala się przeciętnością i że brak jej wielkoduszności. Potrzebuje ona jednak doświadczyć, że więcej jest radości w dawaniu aniżeli w braniu, że w posłuszeństwie jest wolność, dziewicze serce jest płodne, a wielkim bogactwem jest nic nie posiadać.
Ojciec Święty podkreślił też potrzebę dobrego rozeznania powołania. Przypomniał, że ludzie, którzy wyczuwają u siebie jakieś niezrównoważenie czy dewiacje, podświadomie poszukują silnych struktur, które mogłyby być dla nich schronieniem. W takich sytuacjach trzeba umieć powiedzieć „nie”. Nie odrzucić, ale towarzyszyć w odejściu, pomóc znaleźć własną drogę życia.
Franciszek podkreślił, że misją wychowawcy zakonnego jest przede wszystkim słuchanie, a jego główną cnotą cierpliwość.
„Towarzyszyć. W tej misji nie można szczędzić ani czasu, ani sił. I nie można się zniechęcać, kiedy rezultaty nie odpowiadają naszym oczekiwaniom – mówił Papież. – To smutne, kiedy jakiś chłopak czy dziewczyna po trzech, czterech latach mówi: «Ja już się w tym nie odnajduję, znalazłem inną miłość, która nie sprzeciwia się Bogu, nie mogę już tak dalej, odchodzę». To trudne. Ale jest to również wasze męczeństwo. Te niepowodzenia mogą też sprzyjać stałej formacji samego wychowawcy. A jeśli niekiedy odnosicie wrażenie, że wasza praca nie jest dość doceniana, pamiętajcie, że Jezus wam towarzyszy z miłością i Kościół jest wam wdzięczny. Na tym polega piękno życia konsekrowanego. Niektórzy – napisałem to w przemówieniu, ale widzę, że i Papież jest cenzurowany – niektórzy mówią, że życie konsekrowane to niebo na ziemi. Nie! Jeśli już to czyściec. Ale idźmy na przód z radością!”.
kb/ rv