„Każdy skruszony wierny po rozgrzeszeniu przez kapłana ma płynącą z wiary pewność, że jego grzechy już nie istnieją. Bóg jest wszechmogący. Jednak ja lubię myśleć, że ma pewną słabość – słabą pamięć. Jak ci przebaczy, zapomina o wszystkim. To jest coś wspaniałego. Grzechy już nie istnieją, zostały zgładzone przez Boże miłosierdzie. Każde rozgrzeszenie jest w pewnej mierze jubileuszem serca, który napawa radością nie tylko penitenta i Kościół, ale przede wszystkim samego Boga. Powiedział to Jezus: «W niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia». Ważne jest więc to, by także spowiednik był «kanałem radości», a wierny po otrzymaniu przebaczenia nie czuł się już przygnieciony grzechem, tylko mógł zasmakować dzieła Boga, który go uwolnił. By mógł przeżywać dziękczynienie, gotowy naprawić wyrządzone zło i wyjść na spotkanie braci sercem pełnym dobra i otwartym”.
Franciszek przypomniał postacie dwóch świętych spowiedników, których relikwie pielgrzymowały ostatnio do Watykanu: Pio z Pietrelciny i Leopolda Mandića. Zachęcił kapłanów, by w czasach naznaczonych indywidualizmem, wieloma ranami i pokusą zamykania się byli zawsze strażnikami, a nigdy panami zarówno powierzonych im owiec, jak i łaski, którą Bóg przez nich rozlewa.
bz/ rv
Więcej na: Radio Watykańskie