“Zostajemy tutaj, nie możemy porzucić tych terenów, domu, a zwłaszcza naszych niepełnosprawnych dzieci, bo one mają tylko nas. Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja” – piszą orioniści ze Lwowa w komunikacie, opublikowanym na stronie zgromadzenia.
W komunikacie opublikowanym na stronie zgromadzenia, orioniści przekazują wiadomości od swoich współbraci i sióstr orionistek, posługujących w Kijowie, Lwowie, Korotyczy i Charkowie.
“Atak trwa w całym kraju, od rana słychać syreny przeciwlotnicze, nie słyszeliśmy jeszcze wybuchów, ale sądzę, że istnieje niebezpieczeństwo zbombardowania lotniska w mieście, ponieważ dzieje się to w różnych miastach na Ukrainie. Zostajemy tutaj, nie możemy porzucić tych terenów, domu, a zwłaszcza naszych niepełnosprawnych dzieci, bo one mają tylko nas. Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja” – pisze ks. Egidio Montanari, orionista ze Lwowa. Do jego wspólnoty dołącza dwóch kapłan i kleryk z Kijowa, którzy – posiadając jedynie pół baku paliwa – musieli zostać odebrani “w połowie drogi” przez lwowskich współbraci.
O pozostaniu na Ukrainie wraz z podopiecznymi zdecydowały także siostry orionistki. “Dziś rano Siostrom Małymi Misjonarkom Miłosierdzia udało się także nawiązać kontakt z siostrami w Charkowie, jednym z miast najbardziej dotkniętych rosyjskim atakiem, oraz w pobliskiej Korotyczy – czytamy w komunikacie zgromadzenia – S.M. Kamila z Charkowa poinformowała, że w nocy obudziły ich odgłosy strzelaniny. Sytuacja jest bardzo delikatna. Kardynał poprosił siostry orionistki z obu wspólnot, aby zgromadziły się w Korotyczy, ponieważ tam jest bezpieczniej, a siostry mają piwnice, które w razie niebezpieczeństwa będą mogły wykorzystać jako schronienie. Siostry, należące do polskiej prowincji, zapytano, czy wolałyby wrócić do Polski, ale wszystkie wybrały pozostanie blisko matek, dzieci i ubogich, którymi się opiekują”.
azr (KAI) / Lwów