Home WiadomościZe Świata Od narkomana do franciszkanina

Od narkomana do franciszkanina

Redakcja

Historię ponownych narodzin Antonia, która była także inspiracją do powstania filmu, opisuje dzisiejszy „Corriere della Sera”.

Uzależniony od narkotyków, żyjący na granicy prawa i niestroniący od przemocy chłopak dziś jest ojcem Antonio, franciszkaninem o pięknym uśmiechu i niekonwencjonalnym wyglądzie.

„Długa broda, niesforna burza włosów, dobry uśmiech i niesamowita charyzma” – tak opisują o. Antonia Salinaro dziennikarze CdS. „Dziś o. Antonio służy w parafii w San Martino Siccomario, w prowincji Pavia. Być może właśnie w tej wiejskiej okolicy odnalazł pokój, ostateczny cel swojej długiej pielgrzymki”.

Urodził się w Taranto w 1969 r., jako syn nastoletniej matki, a już w wieku 7 lat – jak opowiada – „skończył w śpiączce etylowej po wypiciu ponad litra likieru”. Uratowało go płukanie żołądka. Potem były ucieczki ze szkoły, niepowodzenia w liceum i marzenia o zaciągnięciu się do marynarki wojennej. Oraz… odkrycie jointów. „Było łatwo je znaleźć. Problem polega na tym, że potem przyszły ciężkie narkotyki i otchłań” – wyznaje. To były lata 80. XX wieku.

Został przyłapany na narkotykach i wydalony z sił zbrojnych. Od tego momentu zaczęło się „podejrzane” życie, które szybko przerodziło się w koszmar, z poważnymi zagrożeniami i udziałem niebezpiecznych ludzi, związanych ze światem handlu narkotykami. Pojawiły się depresja, opuszczenie przez wszystkich, zamknięcie z trudem otwartego małego sklepu papierniczego… Kłótnie z matką o pieniądze na „działkę”, kończące się często rękoczynami. Pobicie przez bandytów w sklepie. „Weszli, żeby mnie zmasakrować ciosami, nie wiedziałem nawet, dlaczego. Powiedziałem »basta« i poprosiłem o pomoc matkę – kobietę, przeciwko której podnosiłem ręce, a która nocami szukała mnie po zaułkach Taranto, mając nadzieję, że nie wpadłem w kłopoty. Udało mi się wydźwignąć resztkami sił” – opowiada.

Kolejnym decydującym momentem było… wejście do kościoła. „Tej nocy myślałem, żeby skończyć z sobą, błąkałem się bez celu” – mówi. Wyspowiadał się u młodego księdza, swojego rówieśnika, który nie przestraszył się, widząc jego długie włosy, kolczyki i podarte łachy. Niedługo po tym udało mu się zerwać z narkotykami. Od tego momentu zaczęła się też długa droga, która zakończyła się wstąpieniem do zakonu franciszkanów w 1997 roku…

Za: www.gosc.pl

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda