Odpowiedź jednak chyba zależy głównie od tego, kto ocenia sytuację. Dla rowerzystów NINIWA Team pewne zachowania są zupełnie normalne i wcale nie podejrzewają się o utratę kontaktu z rzeczywistością. Nie można mimo to odmówić im kreatywności. Każdy dzień przynosi nowe pomysły na wesołe „kręcenie” kolejnych kilometrów. Uśmiechy na twarzach pojawiają się począwszy już od drobnych, spontanicznych żartów takich jak przebranie znalezionego na jednym z noclegów żeńskiego manekina w rowerowe ciuchy i wrzucenie do śpiwora – ot dołącza kolejny uczestnik wyprawy! Dużo frajdy dodają podróżnikom także wymyślne sposoby na podział w kolumnach. Z uwagi na liczną grupę, rowerzyści zazwyczaj jeżdżą w trzech kolumnach z odstępami. Ale jak tu się dzielić, a jednocześnie integrować? Małą tradycją i jednocześnie sprawdzonym sposobem jest, że codziennie inny uczestnik wymyśla zasadę takiego podziału. I tak ścisłe umysły dzielą grupę wg numerków, gdzie wchodzą w grę liczby pierwsze, parzyste czy inne, wnikliwi obserwatorzy przeanalizują, kto spał danej nocy na brzuchu, plecach czy na boku, a humanista znajdzie i dla siebie jakiś ciekawy sposób. Nosisz okulary, albo nie, masz spodenki długie, albo krótkie… wszystko może zaważyć o twoim miejscu w kolumnie.
Hitem minionego tygodnia były jednak dni pod określonym hasłem. W poniedziałek, w tzw. „Dzień Radości” przywództwo w grupie przejęła płeć piękna, ku sporemu rozbawieniu panów podśmiechujących się nieco z nienajlepszych umiejętności nawigacyjnych pań. Lider grupy z nieukrywaną radością oddał gwizdek szefa paniom i poddał się ich organizatorskim umiejętnościom. Panie naprawiały nawet tego dnia usterki na trasie! W środę ogłoszono z kolei „Dzień Gorczka” (czyt. garnka). Tego dnia na wzór Michała – jednego z uczestników – wszyscy wieźli swoje garnuszki turystyczne na sznurkach na zewnątrz sakw – któż im zabroni? Z kolei w piątek nieoficjalnie zrodził się „Dzień Sportowy”, gdy do głosu doszły wyścigowe ambicje w poszczególnych kolumnach niczym na rasowym wyścigu kolarskim.
Wszystkie te wesołe akcenty zmieniają grupę, a jej członkowie bez wahania dzielą się swoim entuzjazmem ze spotykanymi ludźmi, którzy z początku otwierają szeroko oczy ze zdziwienia, a chwilę potem nie mogą się już opanować i zapraszają młodych szaleńców do siebie na noclegi. Warto jednak zaznaczyć, że nie tylko żarty w głowach podróżników. Jedna z plenerowych Mszy świętych przerodziła się w spontaniczne dzielenie się życiowymi wyznaniami. Niektóre świadectwa uczestników to krótkie hasła, promienie rzucające nowe światło na dotychczasowe myślenie, a inne to wzruszające historie, nierzadko trudne do opowiedzenia. Ciekawe jak radość otwiera serce człowieka!
O. Tomasz Maniura – szef wyprawy – zapytany o ciekawe spostrzeżenia w czasie wyprawy mówi, że opadła w grupie złudna wizja Zjednoczonego Królestwa ze wspólna flagą. Poszczególne kraje wchodzące w skład Wielkiej Brytanii nie mają wielkich chęci na integrację, a sama unia to sztuczny byt, jeśli patrzeć na społeczne nastroje. Nie trudno się zresztą dziwić, jeśli zagłębimy się w historię Wysp. Mimo to z nadzieją rowerzyści „kręcą” dalej za rządzących państwami i ich szacunek do ludzkiego życia. Rozpoczyna się ostatni tydzień rajdu. Na trasie jeszcze Walia, a 13 września powrót samolotem z Londynu i radosne przywitanie w Kokotku.
Organizatorzy wyprawy zapraszają i odsyłają do zapowiedzi wydarzenia na www.niniwateam.pl.