W nawiązaniu do obchodzonego właśnie w Kościele Nadzwyczajnego Miesiąca Misyjnego chciałbym podzielić się swoim doświadczeniem “nadzwyczajnego roku misyjnego“, który dane mi było spędzić w Północnej Afryce na terytorium Zachodniej Sahary. Działo się to w roku 2005, a więc dosyć dawno temu, ale naznaczyło mocno moją późniejszą i obecną posługę kapłańską i misyjną.
4 misjonarzy oblatów (3 Hiszpanów i ja) tworzyliśmy wspólnotę zakonną w świecie islamu na zachodnich krańcach Sahary, pomiędzy Maroko i Mauretanią. Mieszkaliśmy w mieście Laayoune, ok. 20 km od wybrzeża Atlantyku, a więc pustynny klimat był w miarę znośny. Była to wspólnota apostolska, jak życzył sobie nasz założyciel św. Eugeniusz de Mazenod. Życie tej wspólnoty było bardzo proste i ubogie; w jego centrum była modlitwa i wspólnotowa Eucharystia każdego dnia. Raz w miesiącu któryś z nas udawał się do Dakhla (550 km na południe), gdzie był kościół “filialny”, aby sprawować tam mszę świętą i odwiedzić kilku katolików, którzy tam mieszkali lub pracowali czasowo.
W całym kraju mieszkało zaledwie 150 chrześcijan, z których 100 było katolikami i tylko 30 mieszkało tam na stałe. Pozostali byli członkami MINURSO, misji pokojowej ONZ i przebywali tam na rocznych kontraktach. W Eucharystii niedzielnej uczestniczyło ok. 20-30 osób – wszystkie rasy, języki i kolory skóry. Ci nasi nieliczni “parafianie w błękitnych hełmach”, jak ich nazywaliśmy, pochodzili z Azji, Afryki subsaharyjskiej, Libanu, Europy i obu Ameryk. Prawdziwe zesłanie Ducha Świętego, jak w Dziejach Apostolskich!
Nasza praca, zajęcia codzienne? Kościół naucza, że:
w sytuacjach, kiedy nie można wprost głosić Ewangelii, misjonarze powinni dawać świadectwo miłości i wolności w Chrystusie; z cierpliwością, rozwagą i wielką ufnością, aby w ten sposób przygotować drogi dla Pana i w jakiś sposób Go uobecniać (por. Ad gentes, 6).
Słowa te dokładnie odzwierciedlają sytuację naszej misji na Saharze, w samym środku świata muzułmańskiego (jak w Algierii, gdzie też dotarli oblaci w czasach św. Eugeniusza). To miejsce, gdzie nie można było oczekiwać ani nawet spodziewać się nawróceń na wiarę w Chrystusa; to bardziej misja obecności i dialogu, ukrytego i cichego trwania. Nie zrażało nas to specjalnie, skoro sam Jezus żył w ukryciu przez 30 lat w Nazarecie. Na Saharze, jak w większości krajów muzułmańskich, istnieje prawo zakazujące prozelityzmu religijnego (nie na islam, oczywiście), ale papież Jan Paweł II wyraził swoją wolę, aby Kościół katolicki był tam obecny i nie opuszczał takich trudnych miejsc. Zostaliśmy więc…
Ważną częścią naszej misji był dialog międzyreligijny z muzułmanami. Związek między nami był budowany na wierze w jednego Boga, a więc na tym, co łączyło. Bo wszystko inne niestety nas różniło… Ten dialog przejawiał się w zwykłych spotkaniach i rozmowach z ludźmi na ulicy czy na targu, też odwiedzinach rodzin naszych przyjaciół – muzułmanów. To była nasza “ambona, konfesjonał i salka katechetyczna”. Mogliśmy wtedy dawać świadectwo naszego życia chrześcijańskiego i przybliżać im kulturę, nie tyle zachodnią, co bardziej chrześcijańską. O żadnych propozycjach zmiany religii, chrztu czy przyjścia do kościoła oczywiście nie było mowy. Konstytucja państwowa za zdradę islamu przewidywała karę śmierci.
Nasza misja pomiędzy muzułmanami miała swój najgłębszy wyraz w modlitwie. Publiczne wezwanie do modlitwy przez głośniki w meczetach 5 razy dziennie było też wezwaniem dla nas, aby zostawić codzienne zajęcia i przyjść do Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie. Nasz przełożony o. Acacio Valbuena OMI, Prefekt Apostolski Sahary, uwrażliwiał nas, aby w każdej modlitwie akcentować słowa: przez Chrystusa Pana naszego.
Jest w tym coś głębszego – mawiał. Trzeba nam być tutaj; trzeba utrzymać obecność Chrystusa pomiędzy tymi ludźmi, którzy mimo wszystko czują respekt i podziw dla naszej religii, dla Chrystusa jako proroka i dla Maryi, którą otaczają specjalną czcią. I jeśli nawet nasi bracia muzułmanie nie znają jeszcze całej Prawdy, nadejdzie dla nich taki dzień, kiedy odnajdą ukrytą perłę, jak w przypowieści ewangelicznej. Kiedy i jak to się stanie? Nie wiemy. Na razie żyjemy na tym skrawku pustyni z pasją i nadzieją na przyszłość…
Salaam aleikum! Pokój z wami!
Dla zainteresowanych link: https://omisahara.wordpress.com/
o. Sebastian Łuszczki OMI – pracował na Saharze Zachodniej, obecnie jest ojcem duchownym kleryków w oblackim scholastykacie w Obrze
Za: www.oblaci.pl