O. Lombardii dla KAI o współpracy z trzema papieżami

Spotkałem w mojej posłudze trzy różne osobowości papieży. Zawsze starałem się dostrzec ogromną wartość ich postaci i charyzmatu, darów jakimi zostali obdarzeni przez Boga” – mówi o. Federico Lombardi. Jezuita, były dyrektor Radia Watykańskiego i Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej kończy dziś 80 lat. W rozmowie z KAI opowiada o swojej współpracy z trzema papieżami: Janem Pawłem II, Benedyktem XVI i Franciszkiem.

Piotr Dziubak (KAI Rzym): Miał Ojciec okazję pracować dla trzech papieży. Jaki był początek tej współpracy?

Federico Lombardi SI: Kiedy przestałem być prowincjałem we Włoszech zostałem skierowany do pracy w Radiu Watykańskim. W posłuszeństwo zaakceptowałem nową rolę i taki był mój początek w Watykanie. Wcześniej jeszcze pracowałem w jezuickim miesięczniku „Civiltà Cattolica”, który ma trochę wspólnego ze Stolicą Apostolską. Zatem nie było zdziwienia, że potem znalazłem się w Radiu Watykańskim. Często się zdarzało, że kto pracował w „Civiltà Cattolica” pracował później w mediach watykańskich. W Radiu Watykańskim bardzo dobrze się czułem. Jest to bardzo umiędzynarodowione środowisko. Dla mnie było to zupełnie nowe doświadczenie, bo wcześniej pisałem 15 stronicowe artykuły a w Radiu robiłem 2-3 minutowe materiały. Już tylko z tego powodu to było dla mnie coś zupełnie nowego. Ale wszystkiego można się nauczyć. Były czasy Jana Pawła II. W Radiu byli bardzo fajni ludzie z całego świata. Wówczas nasza stacja nadawała prawie w 40 językach. Pontyfikat papieża Polaka przeżywaliśmy z dużym entuzjazmem.

Kiedy znalazłem się w Watykanie był to, można powiedzieć, szczyt pontyfikatu Jana Pawła II. I tak towarzyszyłem papieżowi Wojtyle w drugiej połowie jego służby Kościołowi. Było wtedy wiele podróży papieskich, był Wielki Jubileusz Roku 2000, który był dla niego takim zwieńczeniem jego misji. Nie mogę zapomnieć o pełnych energii i entuzjazmu Światowych Dniach Młodzieży. Bardzo przeżyłem jego chorobę, ponieważ Radio Watykańskie i Centro Televisivo Vaticano nagrywaliśmy i udostępnialiśmy materiały filmowe, na których widać było już schorowanego Papieża. Dawał on niesamowite świadectwo wiary w chorobie i cierpieniu. Dla mnie ten okres pozostanie niezapomnianym i wyznaczającym także misję telewizji. Nagrywaliśmy wiele materiałów, gdyż Papież naprawdę chciał, mimo choroby, nadal docierać do świata. Niezwykle ważna była praca związana z przekazem światu czasu śmierci, żałoby i pogrzebu Jana Pawła II. Wtedy przyjechał do Rzymu cały świat, który chciał pokazać, jak go kochał i był mu wdzięczny za całą jego posługę. Jako Centro Televisivo Vaticano zrobiliśmy wtedy najdłuższy program na żywo w historii. Przez cały tydzień nadawaliśmy non stop na żywo, pokazując ludzi, którzy chcieli oddać hołd zmarłemu Papieżowi. To było dla mnie bardzo ważne doświadczenie.

KAI: Trzech papieży, trzy różne charaktery i osobowości…

– Choć wcześniej nie szukałem pracy w Watykanie, to z woli przełożonych znalazłem się tam. Okazało się, że to był dla mnie wielki dar. Możliwość współpracy z trzema tak wybitnymi osobowościami jak: Jan Paweł II, który został świętym, z Benedyktem XVI, którego dziedzictwo znajduje się na szczytach myśli teologicznej i duchowości Kościoła w naszych czasach a także dzięki darowi przekazywania myśli w sposób bardzo jasny i zwięzły. Trzecią osobowością jest Franciszek, który okazał się być niespodzianką ze wszystkimi nowościami, które wniósł do swojego pontyfikatu. Z Janem Pawłem II przeżyłem upadki politycznych reżimów i pierwsze pielgrzymki do krajów dawnego bloku komunistycznego. Pamiętam zaangażowanie Papieża, żeby pomóc w odbudowie społeczeństw w wolności i w oparciu o solidne fundamenty duchowe. Widziałem jak dogłębnie śledził, czy to się udaje, czy nie tym społeczeństwom, które wcześniej nie miały wolności, a po upadku reżimów nie radziły sobie z jej wykorzystaniem. Czasami człowiek nie zdawał sobie sprawy, że uczestniczy w wielkiej i ważnej historii świata i Kościoła.

KAI: Jak Ojciec się odnajdywał gdy przybywało obowiązków? Oprócz radia, telewizji, został Ojciec rzecznikiem prasowym Watykanu.

– Akurat funkcji rzecznika prasowego zupełnie sobie nie wyobrażałem. A zdarzyło się i to. Wcześniej nie miałem aż tyle kontaktów z dziennikarzami poza oczywiście Radiem Watykańskim. Było to dobre doświadczenie z całym bagażem trudności. Starałem się być bramą poprzez którą międzynarodowy świat mediów, także tych nie związanych z Kościołem, mógł zrozumieć lepiej Kościół, uczestnicząc w podróżach papieskich, stawiając pytania związane z aktualnymi wydarzeniami i problemami. Dzięki pytaniom, zachowaniom, oczekiwaniom świata mediów mogłem dużo lepiej zrozumieć to środowisko. Była to też posługa w dwóch kierunkach, z Watykanu ku światu i odwrotnie.

KAI: Nie brakowało trudnych sytuacji i tzw. dziennikarskiego wścibstwa.

– Oczywiście. Nie jest i nie było łatwo. Świat ma wiele problemów. Kościół żyje w świecie więc trudno, żeby go to nie dotyczyło. Jeśli ktoś myśli, że można żyć bez trudności i ryzyka to trwa w iluzji. Starałem się przedstawiać prawdę o papieżach i ich działaniach. Z Benedyktem XVI przeżyłem kryzys przypadków wykorzystania seksualnego w Kościele, krytyki, czasami uzasadnionej a czasami nie. Trzeba było przede wszystkim zrozumieć ciężar tego problemu, aby móc go wytłumaczyć społeczeństwu i w samym Kościele aby go dobrze zrozumiano. Trzeba było znaleźć właściwe sposoby, żeby stawić czoła tym problemom. To nie był łatwy czas. Ale taka była moja wtedy misja. Papież Benedykt XVI pragnął wówczas prawdy. Tak to widziałem. On chciał nawrócenia Kościoła. Spotykał się z ofiarami wykorzystania seksualnego w czasie swoich podróży. Także papieżowi Franciszkowi nie jest łatwo, kiedy musi działać w czasie wojny w Ukrainie, w czasie III wojny światowej w kawałkach, pandemii, kryzysu klimatycznego. Czy w ogóle można znaleźć łatwy czas w dziejach świata i Kościoła? Chyba nie.

KAI: Innym trudnym czasem był wyciek do mediów papieskich dokumentów nazwany “aferą Vatileaks”. Na czym polegało wówczas zarządzanie komunikacją?

– Moje zasady były i są dość proste. Staram się być zawsze prawdomówny, bo bez tego nie ma się zaufania. Dziennikarze wiedzieli, że jeśli coś mówię to dlatego, że jestem tego pewien. Starałem się też przyznać do tego, że czegoś nie wiem. Nie chciałem tworzyć jakiś fantazyjnych opowieści. Ktoś mi zadawał pytanie, stwierdzałem, że nie znam na nie odpowiedzi, że muszę się poinformować. Ciekawy czas przeżywaliśmy po rezygnacji z papieskiego urzędu Benedykta XVI, ponieważ znajdowaliśmy się w zupełnie nowej sytuacji i na którą nie było prostych odpowiedzi. Nikt nie wiedział jaki tytuł będzie miał papież Benedykt po wyborze nowego papieża. Takiej sytuacji jeszcze nie było. W pewnym sensie Kościół musiał coś wymyśleć, jak nazwać te nowe okoliczności. Starałem się przekazać kolegom dziennikarzom, że jak tylko będę miał jakieś informację to będę je im przekazywał. Potrzeba było czasu.

KAI: O rezygnacji Benedykta XVI wiedział Ojciec wcześniej?

– Dość często jestem o to pytany. To, że papież Benedykt XVI złożył rezygnację nie było dla mnie wielką niespodzianką. I to z wielu powodów. Jedną z przesłanek do takiej decyzji był fragment w książce-wywiadzie “Światło świata” opublikowanej kilka lat wcześniej przed rezygnacją, że jeśli papież czuje, że nie jest w stanie realizować dobrze swojej posługi, może, a w niektórych przypadkach, musi zrezygnować. Książkę przetłumaczono na wiele języków. Kto chciał to dostrzec i zrozumieć to zobaczył, że istniała taka ewentualność. W ostatniej fazie pontyfikatu Benedykta XVI widać było, że kosztuje go to coraz więcej wysiłku. Coraz częściej był na granicy swoich sił. Kto blisko współpracował z Papieżem wiedział, że on nie da już rady sprostać podróżom zagranicznym, a tego oczekiwano. Przypomnijmy o Światowych Dniach Młodzieży w Brazylii. Trzeba było dać odpowiedź, że Ojciec Święty będzie w nich uczestniczyć a można było już dostrzec jakie miał on trudności w czasie odprawiania liturgii w bazylice św. Piotra. Kto był blisko Papieża mógł z łatwością dostrzec, że możliwość ustąpienia robiła się coraz bardziej realna. Rano, razem z dyrektorem L’Osservatore Romano dostaliśmy wcześniej tekst przemówienia, który Benedykt XVI miał przeczytać na konsystorzu i dowiedzieliśmy się o rezygnacji.

KAI: Zatem według Ojca decyzja papieża Benedykta XVI o rezygnacji była poniekąd związana z sytuacją?

– To była jego wolna i osobista decyzja, podjęta w perspektywie wiary i intensywnej modlitwy. On uznał to za jego obowiązek wobec Boga. Jak sam zresztą powiedział kilka lat wcześniej, że jeśli zrozumiałby, że nie ma potrzebnych sił do realizacji powierzonego mu zadania w kontekście bieżących wymagań związanych z posługą papieską, złożyłby dymisję. Zresztą coś takiego jest przewidziane przez prawo kanoniczne.

KAI: Czy dociekliwość dziennikarzy jest i może być pomocna dla Kościoła?

– Trzeba pamiętać o kilku aspektach. Dziennikarze interpretują rzeczywistość, co jest związane z oczekiwaniami i pytaniami ludzi, bo taka jest ich praca. To jest bardzo ważne. Ktoś kto jest ukierunkowany tylko na nauczanie, zdarza się, że może być nie dobrze zrozumiany, ponieważ może wypowiada się w sposób zbyt abstrakcyjny albo może jest zbyt odległy od oczekiwań ludzi. Kontakt z dziennikarzami pomaga zrozumieć Kościołowi jak się komunikować, jak odpowiadać na pytania świata. Mówiąc krótko, co ludzi interesuje. Kilka dni po 11 września powstała inicjatywa, aby w krajach europejskich miało miejsce kilka minut ciszy w południe, żeby wspomnieć ofiary terrorystycznego zamachu. Byłem wtedy dyrektorem Centro Televisivo Vaticano. Agencje prasowe zaczęły nas pytać, jakie materiały wideo im udostępnimy w związku z tą inicjatywą? W ogóle nie myślałem, żeby przygotować materiał wideo z 3 minutami ciszy w Watykanie. Papież był wtedy w Castel Gandolfo. Zadzwoniłem do papieskiego sekretarza. Wysłaliśmy tam operatora. Papież o godzinie 12-ej modlił się w ciszy w swojej kaplicy. Pokazaliśmy modlącego się Papieża w momencie kiedy wszyscy inni mieli swoje minuty milczenia. To był bardzo ważny materiał i miał bardzo dużą dystrybucję. Ludzie chcieli odczuć i zobaczyć, że Papież był z nimi w tym trudnym momencie. Jan Paweł II zrozumiał szybko, że musi odpowiedzieć na oczekiwania ludzi. O przygotowanie takiego materiału zapytali mnie dziennikarze. Właśnie to ich pytanie poniekąd naprowadziło mnie na przygotowanie tego wideo z Papieżem. To nie był ani pomysł Papieża ani mój. Ludzie mediów muszą umieć interpretować oczekiwania ludzi i wychodzić im na przeciw. Pytania dziennikarzy musimy traktować poważnie.

Po rezygnacji papieża Benedykta XVI musiałem odpowiadać codziennie na dziesiątki pytań, które czasami wydawały mi się bardzo dziwne. Pytano mnie na przykład, jak Papież Benedykt będzie się teraz ubierał, jakiego koloru będzie jego sutanna itd. Starałem się brać na poważnie te wszystkie pytania. Dziennikarz, który zadawał mi takie pytanie, myślę, że wiedział, że to zaciekawi ludzi. Nawet jeśli po głowie chodziło mi, że to pytanie jest banalne, to jednak dla wielu osób, moja prosta odpowiedź, może stać się okazją do dowiedzenia się czegoś więcej o Kościele. Widzę, że teraz, Franciszek akceptuje wywiady, ale Benedykt też to robił. Wcześniej nie było przyjęte, żeby papież udzielał wywiadu. Czasami może to rodzić jakiś problem. Wywiady z papieżami oznaczają otwarcie się na dialog z ludźmi poprzez pracę ludzi mediów. Jest to też sposób na prowadzenie ewangelizacji. Nie ograniczamy się tylko do homilii, encyklik i innych dokumentów. Czasami pojawiają się też problemy. Ktoś zadaje pytania naznaczone duża dawką subiektywizmu albo w ogóle ma już gotowe, negatywne nastawienie do Kościoła i papieża. Czasami są pytania pułapki. Takie intencje ukazują jednak negatywną wizję komunikowania. Są ludzie o dobrych i złych intencjach.

KAI: Podróż Benedykta XVI do Niemiec została przez większość świeckich mediów sprowadzona do papieskiej wypowiedzi, którą świat islamski bardzo źle odebrał.

– Zdarzają się sytuacje, w których jest trudno. Człowiek stara się odpowiedzieć na ile umie i może. To był epizod naznaczony trudnościami komunikacji. Wypowiedź Papieża nie została dobrze zinterpretowana w odniesieniu do tego, co on chciał powiedzieć. Trzeba było wskazać na właściwe zrozumienie wypowiedzi Papieża. To trwało dość długo zresztą. Wielokrotnie starałem się wszystko wyjaśnić i sprecyzować jako dyrektor Biura Prasowego. Zresztą Papież też w swoich późniejszych wypowiedziach starał się wyjaśnić sens swojej wypowiedzi. Tamten czas był przeżywany chwilami wręcz dramatycznie, ze względu na pojawiające się konsekwencje. Problem islamu i przemocy były i są nadal kwestiami realnymi. Uważam, że były problemy związane z komunikowaniem po przemówieniu w Regensburgu i później. Jednak stawiono czoła tej kwestii, którą zazwyczaj łatwo byłoby wepchnąć pod dywan. Jednak rzeczywistym rozwiązaniem powstałego wtedy napięcia była wizyta Benedykta XVI w Błękitnym Meczecie w Stambule w czasie podróży do Turcji. Papież wchodząc do meczetu pokazał wolę okazania szacunku i chęci dialogu z islamem w postawie pokory i szacunku. Wizyta w meczecie zamknęła miesiące dyskusji, dywagacji na temat islamu, które zrodziły się po przemówieniu w Regensburgu. Ale kto wie, może gdyby tej dyskusji nie było, to bylibyśmy o krok do tyłu.

KAI: Pewnie każdy z papieży oczekiwał od Ojca czegoś innego? Jak Ojciec patrzy na to dzisiaj?

– Moja obecność polegała na posłudze Następcy św. Piotra. Papieże różnili i różnią się miedzy sobą. Wszystko zależy od ich osobowości i sposobu komunikowania. Przez wiele lat Jan Paweł II współpracował z Joquinem Navarro-Vallsem, ówczesnym dyrektorem Biura Prasowego. To był model współpracy pomiędzy Papieżem i rzecznikiem prasowym, który z nim współpracował i pomagał, będąc jednocześnie kontaktem ze światem mediów. Papież Benedykt nie był protagonistą bezpośredniego komunikowania z tłumami ludzi w czasie kiedy byłem dyrektorem Biura Prasowego. On bardziej był skoncentrowany na komunikowaniu magisterium Kościoła słowem pisanym. Wskazał mi Sekretariat Stanu jako punkt odniesienia dla mojej codziennej pracy. Oczywiście, że organizacja pracy w czasie pontyfikatu Benedykta XVI była inna niż za Jana Pawła II. Z Franciszkiem jest jeszcze inaczej. On jest bardzo osobisty w swoim stylu komunikowania. Zawsze bezpośrednio przekazywał mi pragnienia odwiedzenia jakiegoś kraju, informował o swojej pracy i planach. Nie wymagało to jakiejś formy wdrożenia instytucjonalnego kanału informacji w Watykanie. Dla mnie wszystkie zmiany były zawsze pozytywne. Pozwalało mi to zrozumieć, że papież nie jest więźniem systemu. Ma wolność wypowiedzi i działania. I samo to jest już fascynujące. Spotkałem w mojej posłudze trzy różne osobowości papieży. Zawsze starałem się dostrzec ogromną wartość ich postaci, ich charyzmatu, darów jakimi zostali obdarzeni przez Boga.

Rozmawiał Piotr Dziubak

Piotr Dziubak (KAI Rzym) / Rzym

Wpisy powiązane

Indie: 8 milionów pielgrzymów złoży hołd relikwiom misjonarza Azji

Ukraiński jezuita wzywa Europę i Watykan do przemyślenia wojny Rosji z Ukrainą

Generał dominikanów wskazuje na aktualność przesłania Piotra Jerzego Frassatiego