O niebezpieczeństwie bałwochwalstwa, czyli odrzuceniu prawdziwego Boga w życiu każdego wierzącego mówił o. Raniero Cantalamessa w czasie kolejnej konferencji wielkopostnej wygłoszonej w kaplicy Redemptoris Mater dla Papieża i pracowników Kurii Rzymskiej.
Kaznodzieja Domu Papieskiego zaznaczył, że dziś bożki, którym człowiek oddaje cześć zmieniły imię, ale są obecne bardziej niż kiedyś. Wskazał na św. Pawła, który w swoim nauczaniu dogłębnie analizuje problem bałwochwalstwa. Apostoł Narodów podkreśla, że wyraża się ono przede wszystkim w bezbożności, czyli nieoddawaniu chwały i wdzięczności Bogu żywemu, czyli nieuznawaniu Boga za Boga. Ignoruje się Jego obecność nie poprzez to, że przeczy Jego istnieniu, ale zachowując się tak, jak gdyby nie istniał.
Włoski kapucyn zaznaczył, że postawa taka grozi także osobom pobożnym, zakonnikom i siostrom oraz duchownym. Dzieje się tak wtedy, gdy adoruje się dzieło własnych rąk i w miejsce Stworzyciela wstawia się stworzenie. „U początku każdego bałwochwalstwa jest autobałwochwalstwo – podkreślił kaznodzieja, – kult siebie, miłość własna, postawienie siebie w centrum, na pierwszym miejscu wśród stworzenia, wszystko temu podporządkowując”.
Jako antidotum na tego typu postawę, zwrócenie się w stronę samego siebie, o. Cantalamessa zalecił radykalne zakorzenienie w Bogu, zwrócenie się do Niego. Nie jest to możliwe w czasie jednej konferencji, czy jednego Wielkiego Postu, ale przynajmniej można podjąć decyzję, że zrobi się to na serio.
Z Bogiem można zwyciężyć swój egoizm
Jeśli całego siebie postawię po stronie Boga, przeciw mojemu «ja», stanę się Jego sprzymierzeńcem; jesteśmy we dwóch przeciw temu samemu nieprzyjacielowi i zwycięstwo jest zapewnione – zapewnił o. Cantalamessa. – Nasze ja, podobnie jak ryba wyrzucona z wody, może miotać się jeszcze i trochę walczyć, ale jest przeznaczone na śmierć. Nie jest to jednak śmierć, ale narodzenie.
Paweł Pasierbek SJ – Watykan