Nowa werbistowska parafia na Kubie

Praca na Kubie nigdy nie była łatwa, a w ostatnich latach, z powodu astronomicznie rosnącej inflacji i kryzysu ekonomicznego, pojawiają się coraz większe trudności. Myślę, że między innymi dlatego coraz więcej ludzi docenia obecność w tym kraju nas – misjonarzy. Każdy zdrowo myślący Kubańczyk myśli o wyjeździe stąd, a my poruszamy się w kierunku przeciwnym, niejako pod prąd i mimo narastających trudności chcemy tu być i pracować poświęcając się dla Pana Boga, dla misji, dla Kościoła i dla każdego spotkanego na naszej drodze człowieka. 

Jako wspólnota werbistowska staramy patrzeć się w przyszłość. W tej chwili jest nas na wyspie 11 współbraci i mamy, w porównaniu z innymi zgromadzeniami zakonnymi męskimi i żeńskimi, dość dużo placówek misyjnych. Są to głównie parafie. Do tej pory pracowaliśmy w 3 diecezjach: Hawana na zachodzie kraju oraz Holguín-Las Tunas i Bayamo-Manzanillo po wschodniej stronie wyspy. Teraz się to zmieniło.

Naszemu założycielowi, św. Arnoldowi Janssenowi, zarzucono, że w czasie Kulturkampfu w Niemczech, gdy wszystko się waliło, chciał założyć nowe zgromadzenie misyjne. Ale wówczas on odpowiedział, że właśnie dlatego, iż wszystko się wali, trzeba stworzyć coś nowego. Tak samo i my zdecydowaliśmy się zredukować jedną placówkę misyjną w diecezji Holguín-Las Tunas, gdzie pracuje nas najwięcej, i otworzyć nową wspólnotę w diecezji Ciego de Ávila. To samo centrum wyspy, gdzie potrzeby misjonarzy są bardzo duże. W taki oto sposób, odpowiedzieliśmy na zaproszenie ks. Dariusza Chałupczyńskiego, który obecnie już drugi rok jest administratorem diecezjalnym sede vacante, czyli w czasie oczekiwania na nowego biskupa. Diecezja powierzyła nam parafię w ok. 80-tysięcznym mieście Morón, położonym niedaleko malowniczego ośrodka turystycznego Cayo Coco. Jest to jedyna parafia katolicka w całym mieście.

I tak zostałem nowym proboszczem Parafii Matki Bożej Gromnicznej, a wikariuszem jest o. Gerome Tugadi SVD z Filipin, dla którego parafia w Morón jest pierwszą placówką misyjną. Utworzyliśmy więc nową wspólnotę i placówkę misyjną. Muszę przyznać, że jest to dla mnie niebywałe wyzwanie i odpowiedzialność, by zainicjować obecność naszego Zgromadzenia na nowym terenie. Do tej pory, w całej diecezji Ciego de Ávila, pracowało pięciu kapłanów. Obecnie jest nas siedmiu.

Parafia Matki Bożej w Morón jest jedną z najstarszych parafii w tym regionie. Księgi chrzcielne sięgają roku 1776. Kościół parafialny również należy do najstarszych w diecezji. Jedna parafia na osiemdziesiąt tysięcy mieszkańców, jest niemałym wyzwaniem. Do parafii należy także pięć wspólnot zlokalizowanych poza miastem, do których trzeba jakoś dojechać, a jak wiadomo, transport na Kubie, zdobycie paliwa itd. należą do codziennych trudności każdego misjonarza i misjonarki.

Morón tworzy się również wspólnota, która gromadzi się wokół prowizorycznie otwartej kaplicy na południu miasta. Wspólnota ta ma sens, ponieważ kościół parafialny znajduje się w najstarszej, północnej części miasta. Szczególnie ludzie starsi, mieszkający na południu, mają poważne trudności w dotarciu do kościoła. Stąd inicjatywa kaplicy południowej, jak ją potocznie nazywamy. Potrzeba jeszcze dużo pracy i zaangażowania, by przemieniła się ona w prawdziwą kaplicę, a może i w kościół filialny. Bardzo wiele zależy od determinacji i zaangażowania gromadzącej się tam wspólnoty.

W poprzedniej epoce w Polsce istniała tzw. „sprzedaż wiązana”. Można powiedzieć z przymróżeniem oka, że podobnie zdarzyło się u nas, ponieważ wraz z przejęciem parafii w Morón władze diecezji poprosiły nas, by objąć opieką duszpasterska sąsiednią parafię w miejscowości Pina. Oczywiście zgodziliśmy się i pod koniec marca odprawiłem tam pierwszą Mszę św., inicjując naszą pracą misyjną w drugiej parafii.

Jak na kubańskie warunki parafia w Morón sprawia wrażenie dość dynamicznej. Istnieje w niej wiele obszarów działalności duszpasterskiej, począwszy od katechezy, poprzez Caritas, grupy dziecięce i młodzieżowe, ministrantów i odpowiedzialnych za liturgię, wspólnotę rodzin chrześcijańskich, duszpasterstwo chorych, komunikację socjalną, grupy misyjne, duszpasterstwo więźniów itd. Przy parafii działa również tzw. „comedor”, czyli jadłodajnia dla biednych. Raz w tygodniu ok. 100 osób otrzymuje w niej ciepły posiłek.

Co ciekawe, w parafii od czasu do czasu pojawiają się turyści, którzy w poszukiwaniu niedzielnej Eucharystii, trafiają do naszego kościoła. Ostatnio byli tu Polacy mieszkający w Kanadzie. Jeden z nich pochodził z Nysy i znał werbistów. Świat misyjny jest jednak dość mały!

Obserwując nową parafię widzę, że ludzie tutaj są trochę jak owce z Ewangelii potrzebujące pasterza. Dlatego proszę o modlitwę za nas i za wszystkich misjonarzy, byśmy umieli być dobrymi pasterzami dla tych owiec, do których nas posyła Chrystus. Wierzę, że będąc tutaj, idąc niejako pod prąd, nie jesteśmy sami. Jest z nami Chrystus i Wy, którzy nas wspieracie i mimo naszych ułomności ufacie nam i wierzycie w sens naszej Misji. 

o. Sylwester Wydra SVD
Morón, Kuba

Za: www.werbisci.pl

Wpisy powiązane

Kalendarz wydarzeń Roku Jubileuszowego 2025

Karmelici: Spotkanie Rad Generalnych OCARM i OCD w Rzymie

Alojzy Chrószcz OMI: w Kamerunie małe rzeczy potrafią ludziom dawać radość