Paradoksalnie w tytule nie chodzi o zapowiedź kolejnego filmu z kategorii fantastyki. Wręcz przeciwnie, akcja dzieje się na żywo, na naszych oczach. Kończy się czwarty tydzień fantastycznej przygody rowerowej pod hasłem „Radość Życia”.
Jeśli mowa o potworach, jasno trzeba zauważyć, że trudno mówić o Szkocji bez wspomnienia wiekowej legendy o Nessy – wodnym potworze z jeziora Loch Ness. Tajemniczy stwór jest od dawna obiektem zainteresowania różnych grup od stricte naukowych, aż po szukające sensacji tabloidy. Podobnie, na trasie tegorocznego rajdu po Wyspach Brytyjskich, nie można było pominąć rzekomego miejsca zamieszkania potwora. Grupa dotarła nad jezioro we wtorek 25 sierpnia, ale pomimo poszukiwań potwora nie udało się znaleźć. Niektórzy, bardziej żądni przygód rowerzyści nawet zaryzykowali i poszukiwania wzięli bardziej do siebie wskakując do zimnej wody. Zmącona tafla nie dała jednak oczekiwanego rezultatu, a jedynie trochę gęsiej skórki na odważnych ciałach. Porażka w poszukiwaniach była okazją do refleksji kierownika grupy – o. Tomasza Maniury na temat innych potworów, które realnie żyją w naszej rzeczywistości. Dla tych, którzy odnoszą się do życia duchowego sprawa jest jasna. Efektem działania takiego zła są różne, współczesne potworności, jak zabijanie nienarodzonych dzieci, eutanazja, czy inne przejawy dwulicowej moralności. Kapłan tłumaczy, że najgorsze w tych „potworach” jest jednak to, że działają pod przykrywką służby człowieczeństwu i godności ludzkiej, a w rzeczywistością depczą życie i nie szanują go.
Na szczęście są też wokół nas skarby. Rowerzyści zgodnie stwierdzają, że w licznej grupie jest ogromna różnorodność i widać wartość każdej z osób. Proste gesty życzliwości, otwartość na pomoc między nimi i wspólne przeżywanie trudów bardzo jednoczy. To poczucie jedności i wspólnoty to jeden z największych skarbów wyprawy, choć z początku liczna grupa była przecież największą obawą o wyprawową codzienność. Okazuje się, że nie tylko żądza przygód i młodzieńcza energia pcha tę machinę do przodu. To także za sprawą poczucia misji, posłuszeństwa względem niej i wspólnoty, NINIWA Team wstaje co dzień o 5.00 rano i zaczyna „kręcić” kolejne kilometry.
Chęć pogłębiania więzi również w duchowy sposób podróżnicy wyrazili w sobotę 29 sierpnia. Po objechani Szkocji i piątkowej przeprawie promowej powitała ich Irlandia Północna, a właśnie w sobotę irlandzki Dublin. Rowerzyści zostali podjęci w klasztorze oblackim i tam skorzystali z okazji do wspólnej, wieczornej modlitwy, dziękując sobie wzajemnie za różne rzeczy, ale i przepraszając, oczyszczając tym samym atmosferę w grupie.
Kolejny tydzień ekipa śmiałków zamyka z przebytym dystansem 3646 km. W dalszym ciągu codzienne przygody śledzić można w relacjach na www.niniwateam.pl. Od poniedziałku do piątku 4 września rowerzyści podziwiać będą widoki Irlandii, gdzie szczególnie mocno czuć polskie akcenty i siłę polskiej emigracji. Spotkania z Polakami to miłe doświadczenia, ale jednocześnie powód do smutnej refleksji, że aż tak wielu naszych rodaków zmuszonych jest żyć i pracować z dala od ojczyzny.
Ponadto:
– Zdjęcia z czwartego tygodnia jazdy do pobrania stąd: www.media.niniwa.org/www.
– Zdjęcia z trzeciego tygodnia jazdy do pobrania stąd: www.media.niniwa.org/www.
– Zdjęcia z drugiego tygodnia jazdy do pobrania stąd: www.media.niniwa.org/www.
– Zdjęcia z pierwszego tygodnia jazdy do pobrania stąd: www.media.niniwa.org/www.
– Zdjęcia pożegnania do pobrania stąd: www.media.niniwa.org/www.
– Pakiet informacyjny o wyprawie do pobrania stąd: www.media.niniwa.org/www.
– Więcej informacji i materiałów na www.niniwateam.pl i w dziale dla mediów: http://niniwateam.pl/