Oto pełny tekst listu o. Andrzeja, który publikujemy za profilem facebookowym “Dom Nadziei”.
Lodonga, Uganda
8 października 2018
Moi Drodzy Przyjaciele
Mijają dwa miesiące od mojego przybycia do Ugandy. Jest to kraj szybko się rozwijający, chociaż 38% populacji żyje poniżej 1,25$ na dzień. Ten kraj w południowo-wschodniej Afryce jest mniejszy od Polski, a jego powierzchnia to 241.038 km2. Natomiast przyrost ludności jest bardzo szybki, a populacja kraju jest szacowana na 41,5 mln ludzi.
9 października Uganda będzie obchodziła kolejną rocznicę niepodległości (1962). Jest to kraj, który był targany węwnetrzymi konfliktami, puczem, a takie nazwiska jak Amin czy John Kony do dziś wzbudzają grozę. Yoweri Museveni rządzi krajem od 1986.
W czasie protektoratu brytyjskiego Uganda przyjęła polskich uchodżców, głównie sieroty, które przemierzały szlak z dalekiej Rosji z armią Andersa. Kraj ten był otwarty również na uchodźców z Sudanu, Konga i Rwandy. Obecnie na terenie Ugandy przebywa ponad 1,1 mln Sudańczyków Południowych, którzy uciekli przed wojną domową.
Jak wiecie, w wyniku toczącej się od 2013 r. wojny, ponad 3,5 mln osób straciło swoje domy i dobytek, a z tego ponad 2 mln opuściło kraj chroniąc się w sąsiednich państwach. Również większość naszych parafian z okolicy Lainya, po dotarciu wojny w lipcu 2016 roku w nasze rejony, znalazło swoje miejsce w obozach na terenie Ugandy. Dlatego od 2017 roku jako werbiści jesteśmy z nimi.
Po zakończeniu nauki języka arabskiego w Egipcie, dotarłem z o. Wojtkiem Pawłowskim SVD do Lodonga, które leży ok. 35 km od granicy z Sudanem Płd. Jest to małe miasteczko położone w diecezji Arua, w dystrykcie Yumbe. Uganda w większości jest krajem chrześcijańskim, ale w naszym dystrykcie dominują muzułmanie. Pomimo tego, od od 1927 roku w Lodonga wznosi się kościół Naszej Pani Królowej Afryki, który od 1961 roku jest Bazyliką Mniejszą. 7 października, obchodzimy święto Matki Bożej Różańcowej, a w miejscowym kościele różaniec jest odmawiany codziennie.
Jako Zgromadzenie Słowa Bożego posługujemy jednak wśród uchodźców z Sudanu Płd. w największym obozie w Bidi Bidi, który liczy około 275 tys. ludzi. Jest on oddalony ponad 20 km od naszego miejsca i ciągnie się przez 25 km. Obóz jest podzielony na 5 stref, a z kolei poszczególne strefy mają swoje kaplice. Obenie jest nas 4 kapłanów z Indi, Indonezji i Polski oraz jeden brat z Indonezji, a na naszym terenie znajduje się 29 kaplic oddalonych od siebie o ok. 5 km.
Bidi Bidi na szczęście nie przypomina obozu odgrodzonego wielkim płotem i drutami, a raczej przypomina nam znajome miejsca z Sudanu Płd., gdzie tradycyjne chatki z lepianki i słomianego dachu pojawiają się na horyzoncie. Te chatki wraz z kawałkiem ziemi pozwalają przetwać trudny czas uchodźtwa w miarę podobnym otoczeniu. Oczywiście jest problem z uprawą ziemi, której za bardzo nie wystarcza dla wszystkich. Co miesiąc jest dostarczana jednak pomoc żywnościowa.
Na terenie obozu są też szkoły, które są jednak przepełnione, gdyż jedna klasa w podstawówce potrafi liczyć 200 dzieci, tak więc nie zawsze wszystkie mieszczą się w budynku. Parę klinik, czy szpital znajdują się na terenie obozu, ale nie ma w nich odpowiedniego personelu i leków na malarię czy tyfus. Kolejnym problemem jest sprawa opału (drewna i węgla drzewnego) potrzebnego do przyrządzania potraw. Dodatkowa wycinka lasu jest przyczyną konfliktu z miejsową ludnością. Jednak czego najbardziej nasi Sudańczycy Płd. potrzebują, to bycie z nimi po przeżyciach wojennych, traumie i utracie najbliższych.
Od 2017 roku udzieliliśmy blisko 2300 chrztów i 900 pierwszych komunii, a w zeszłym tygodniu, tylko w jednej kaplicy św. Józefa w Kombe, udzieliłem ponad 60 pierwszych komunii. W tym tygodniu przypadają święta patronalne Franciszka z Asyżu i Daniela Komboniego i mam kolejne 70 komunii i 40 chrztów. Jak widzicie jest co robić, ale o szczegółach naszej posługi w kolejnym liście.
Największą radością było spotkać wielu znajomych ludzi z naszej parafii Laniya, którzy żyją nie w odrutowanym obozie, ale w chatkach takich, jak mieliśmy sami na terenie naszej misji. Z niektórymi się wyściskaliśmy, bo to przecież wielkie szczęście, że przeżyliśmy i mamy dalszą szansę na wypełnienie tego daru życia danego nam przez Boga. Patrząc na tak wielu, którzy odeszli również z naszej Rodziny św. Arnolda Janssena (s. Veronikę Rackovą SSpS), widzimy że nosimy ten dar w naczyniach glinianych i jesteśmy tylko pielgrzymami na tej ziemi.
Proszę Was moi drodzy przyjaciele o modlitwę, abyśmy ten dar z Bożą pomocą jak najlepiej wykorzystali.
Z pamięcią w modlitwie –
o. Andrzej
Za: www.werbisci.pl