Misjonarz informuje, że początek kwarantanny w Peru ogłoszono 16 kwietnia br. i przybrała ona drastyczną formę. – Władze po ogłoszeniu stanu wyjątkowego w całym kraju, w porozumieniu z sąsiednimi krajami zamknęły granice, wprowadziły godzinę policyjną od 18:00 do 5:00, całkowity zakaz poruszania się w dni wolne od pracy, zamknięcie wszystkich ośrodków skupisk ludzkich takich jak: szkoły i uniwersytety, miejsca kultu, czyli kościoły, zbory itd. – relacjonuje.
Opowiada, że później tylko jedna osoba z gospodarstwa domowego mogła wyjść na zakupy. – Następnie wprowadzono możliwość wychodzenia z domu, w celu załatwienia najpilniejszych spraw co drugi dzień, z rozróżnieniem płci. Oznaczało to, że w poniedziałek, środę i piątek wychodzą mężczyźni, a w pozostałe dni kobiety – opisuje.
Zakonnik ocenia, że pojawienie się nowej epidemii i uderzenie w globalną gospodarkę, automatycznie wpłynęło na sytuację gospodarczą Peru. – W Peru 65% ludzi nie ma stałego zatrudnienia i żyje z dnia na dzień, a biorąc pod uwagę ograniczenia wydane w okresie od 16 marca do 12 kwietnia, miliony pozostały bez środków na przetrwanie – podkreśla. – Większość nakazów i zakazów, grupy ludzi, takie jak zbieracze odpadów, sprzedawcy uliczni czy sprzedawcy gazet, przestały przestrzegać po mniej więcej drugim tygodniu kwarantanny. Wybór jaki im pozostawiono, to umrzeć na wirusa albo z głodu – dodaje.
Opisując sytuację na ulicach, br. Pławecki wskazuje, że w wielu miastach życie odbywa się już jak przed kwarantanną. W Pariacoto szkoły, restauracje i kościół są zamknięte, ale swobodne przemieszczanie się po ulicach, także po początkowym dwutygodniowym zamrożeniu, z dnia na dzień wraca do normy.
– To nie znaczy, że wszystko jest tak samo jak przed wprowadzeniem kwarantanny. Zdecydowana większość poruszających się ulicami ludzi, nosi maski ochronne – większość uszytych na miejscu. Wiele bocznych uliczek zablokowanych jest wstęgami, dużymi kamieniami i czym się da. Z tego można sądzić, że większość lokalnego społeczeństwa ma realne poczucie zagrożenia – tłumaczy.
Franciszkanin przyznaje, że zakaz otwierania kościołów dla wiernych zmusza do prowizorycznych rozwiązań. – Musieliśmy jak wszyscy inni duszpasterze zamknąć drzwi kościoła. Za to otwarliśmy drzwi prowadzące na dziedziniec przed kaplicą męczenników i każdy kto chce może zatrzymać się przed kratą i pomodlić, przed naturalnej wielkości figurami błogosławionych – opisuje działalność w Pariacoto. Wskazuje, że w Limie kontakt z wiernymi odbywa się głównie za pośrednictwem Facebooka. Katechiści przygotowują również plan przeprowadzenia wirtualnej katechezy zarówno dla dzieci, jak i młodzieży należących do parafii.
Zakonnicy działają także charytatywnie. W Chimbote prowadzą akcję pomocy dla domu starców. W szkole parafialnej w Moche usiłują zorganizować nauczanie spersonalizowane dla tych, którzy mają możliwość stałego łączenia się przez internet. W Pariacoto kilka osób dobrej woli przy współpracy z parafią zorganizowało pomoc w postaci paczek żywnościowych po 30 kg każda dla 80 osób w podeszłym wieku i dla tych, którzy znaleźli się poza projektem pomocy rządowej, albo zwyczajnie ta pomoc okazała się niewystarczająca.
– Połączmy siły i wznieśmy naszą modlitwę do Nieba we wspólnym wołaniu o świat bardziej solidarny i przyjazny dla wszystkich stworzeń na nim żyjących. Nie traćmy wiary ani nadziei na lepsze życie. Być może uboższe w rzeczy i przyjemności, ale bogatsze w ludzkie, ewangeliczne wartości. Chrystus jest z nami, „uwięziony z uwięzionymi”, by nas wyzwolić w stosownej chwili – zachęca na zakończenie swojego listu br. Pławecki.
Za: www.deon.pl