Ewangelizacja jest podstawowym zadaniem Kościoła, wypływającym z samej jego natury. Kościół jest bowiem, jak przekonuje papież Franciszek, „w permanentnym stanie misji”. Wszyscy wierni powinni więc wnosić swój wkład w dzieło misyjne. Obecnie jesteśmy świadkami zmiany klasycznego modelu ewangelizacji, którą podejmują coraz częściej ludzie świeccy, a także misjonarze pochodzący z terenów misyjnych.
Dykasteria ds. Ewangelizacji
W skali Kościoła powszechnego sprawami misji i Kościoła na terenach misyjnych zajmuje się Dykasteria ds. Ewangelizacji, na której czele stoi sam papież. Jedna z jej dwóch sekcji (którą kieruje proprefekt kard. Luis Tagle z Filipin), zajmuje się tzw. pierwszą ewangelizacją i nowymi Kościołami lokalnymi. Druga sekcja zajmuje się podstawowymi zagadnieniami ewangelizacji w świecie (kieruje nią proprefekt abp Rino Fisichella z Włoch).
Pierwszej sekcji Dykasterii podlegają wszystkie diecezje, wikariaty i prefektury apostolskie w Afryce (523), Azji (481, z czego jedna czwarta w Indiach), Ameryce (71) i Oceanii (46). W sumie jest to 1121 Kościołów partykularnych, które nazywamy terenami misyjnymi.
Dykasteria powstała z połączenia istniejącej od 1622 roku Kongregacji Rozkrzewiania Wiary (od lat 60. XX wieku zwanej Kongregacją ds. Ewangelizacji Narodów) oraz istniejącej od 2010 roku Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji. Dlaczego dokonano tego połączenia? Ponieważ – jak uczy papież Franciszek – misja Kościoła jest jedna.
„Jedną jedyną misją Kościoła jest głoszenie Ewangelii, że Jezus Chrystus jest jedynym naszym Zbawicielem i wszystko ma być tej misji podporządkowane: struktury kościelne, duszpasterstwo na wszelkich szczeblach, inicjatywy ewangelizacyjne itd. Jeśli tak nie jest to powinno nastąpić duszpasterskie nawrócenie, aby wypracować stosowaną dynamikę oraz podążać w odpowiednim kierunku. Innymi słowy, wszystko, co temu celowi nie służy należy «wyrzucić za burtę». Papież stawia najważniejsze zadanie Kościoła, czyli realizację jego misji niejako na «ostrzu noża», wskazując, że należy odrzucić wszystko, co nie służy głoszeniu Ewangelii tu i teraz” – tłumaczy ks. dr hab. Tomasz Szyszka.
Prezes Stowarzyszenia Misjologów Polskich w latach 2017-2022 przypomina, że „tradycyjnie misjonarkę lub misjonarza postrzegamy jako osobę pracującą w jakimś egzotycznym afrykańskim czy azjatyckim kraju”. Tymczasem „za misje odpowiedzialni są wszyscy”, czyli nie tylko papież, biskupi, duchowieństwo, ale wszyscy ochrzczeni. Będąc uczniami Jezusa Chrystusa, uczymy się jego sposobu mówienia oraz działania, chcemy Go naśladować, „a tym samym niejako automatycznie stawać się misjonarzami, bez względu na to kim się jest, gdzie się mieszka, jakie ma się wykształcenie czy zawód”.
Dodatkową okolicznością utworzenia jednej Dykasterii ds. Ewangelizacji jest to, że – jak wyjaśnia kard. Tagle – obecnie zacierają się granice między krajami tradycyjnie chrześcijańskimi a terenami misyjnymi. A były prefekt Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów (w latach 2011-2019) kard. Fernando Filoni zauważa, że „dzisiaj cały świat potrzebuje odnowionego głoszenia Ewangelii, nie tylko na tradycyjnych terenach misyjnych, ale także na kontynentach dawnej ewangelizacji. Po misji «ad gentes» [do narodów] dziś jest czas misji «inter gentes» [wewnątrz narodów]”.
Papieskie Dzieła Misyjne
Działania dykasterii wspomagają cztery Papieskie Dzieła Misyjne. Wspierają one i promują ducha misyjnego u ludzi ochrzczonych. Tworzą międzynarodową sieć modlitwy, animacji misyjnej, informacji i wsparcia materialnego dla misji i młodych Kościołów na terenach misyjnych. Nie są natomiast pozarządowymi organizacjami charytatywnymi, zajmującymi się pomocą krajom ubogim.
Papieskie Dzieło Rozkrzewiania Wiary ma za zadanie „kształtowanie odpowiedzialności za misje”, „duchową i materialną pomoc misjom”, „informowanie o rozmaitych potrzebach misji”, „kształtowanie animatorów i współpracowników misyjnych” oraz „tworzenie powszechnego funduszu solidarności”, z którego opłacane są projekty na terenach misyjnych.
Papieskie Dzieło Misyjne Dzieci ma na celu „rozpalanie w sercach dzieci miłości do misji”, „wychowanie do solidarności z rówieśnikami na całym świecie”, „codzienną modlitwę za misje i misjonarzy”, „podejmowanie akcji i inicjatyw Papieskich Dzieł Misyjnych” oraz „dobrowolną ofiarę materialną z własnych wyrzeczeń”.
Papieskie Dzieło św. Piotra Apostoła wspiera „kształcenie i formację seminarzystów oraz kandydatów do życia zakonnego”, „przygotowanie kadry zajmującej się formacją seminarzystów”, „budowanie oraz wyposażanie seminariów oraz domów formacyjnych na misjach” oraz „budzenie odpowiedzialności za misje”.
Natomiast Papieska Unia Misyjna, skierowana przede wszystkim do kapłanów, osób konsekrowanych i świeckich zaangażowanych w duszpasterstwo, troszczy się o „misyjną formację osób duchownych, konsekrowanych i świeckich”, zajmuje się „promowaniem Papieskich Dzieł Misyjnych”, „integracją wspólnot parafialnych, diecezjalnych i zakonnych na rzecz misji”, „modlitwą o powołania misyjne”, a także „budzeniem misyjnej świadomości we wszystkich ochrzczonych”.
Sekretarz generalny Papieskiego Dzieła Rozkrzewiania Wiary (PDRW) o. Ted Nowak OMI wyjaśnia, że ofiary zebrane w diecezjach na misje tworzą powszechny fundusz solidarności. Pieniądze te pozostają na kontach krajowych. Władze PDRW wskazują jedynie cele w krajach misyjnych, na które mają być przekazane, po zatwierdzeniu projektów przedstawionych przez tamtejsze Kościoły.
Rocznie pomoc otrzymuje 950 Kościołów partykularnych, głównie w Afryce, a także około 300 biskupów emerytów w bardzo ubogich diecezjach. Z zebranych pieniędzy budowane są kościoły, kaplice, plebanie, ośrodki duszpasterskie, klasztory, szpitale, szkoły, środki transportu dla misjonarzy, wynagrodzenia dla katechistów i katechetów. Utrzymywane są z nich również cztery kolegia w Rzymie dla księży studentów z diecezji misyjnych. Pieniądze są przekazywane także niektórym nuncjaturom w krajach misyjnych oraz katolickim Kościołom wschodnim. Fundowane jest w z nich „wyposażenie biskupie”: sutanny, mitry, pastorały itd.
Dzięki wsparciu finansowemu z Papieskich Dzieł Misyjnych funduje się co roku ponad 600 stypendiów dla seminarzystów z terenów misyjnych, organizuje w Rzymie kursy formacyjne dla tamtejszych biskupów, formatorów i wykładowców seminariów duchownych.
Niektóre diecezje na terenach misyjnych nie potrzebują już pomocy. Dotyczy to na przykład Korei Południowej. Tamtejsi katolicy sami udzielają pomocy innym, zbierając fundusze na misje i wysyłając misjonarzy zagranicę.
Zakony, fideidoniści i świeccy
Praktyczną działalnością misyjną wśród ludzi nieznających Ewangelii zajmowali się przez stulecia głównie zakonnicy. Wielkie zasługi na tym polu położyli m.in. dominikanie, franciszkanie, jezuici. Z czasem zaczęły powstawać zgromadzenia zakonne męskie i żeńskie, których szczególnym powołaniem były misje zagraniczne. Należą do nich m.in. duchacze, klaretyni, kombonianie, ojcowie biali, werbiści czy Stowarzyszenie Misji Afrykańskich. W pracę misyjną aktywnie włączyły się także inne zgromadzenia, np. oblaci Maryi Niepokalanej, salezjanie, czy polskie siostry od Aniołów.
Po ogłoszonej w 1957 roku przez papieża Piusa XII encyklice „Fidei donum” (Dar wiary), zwierającej m.in. apel do biskupów, aby wysyłali misjonarzy do Afryki, na misje zaczęli wyjeżdżać księża diecezjalni. Od pierwszych słów encykliki nazywani są fideidonistami.
Długoletni przewodniczący komisji episkopatu Polski ds. misji bp Jerzy Mazur podkreśla, że Sobór Watykański II (1962-1965) korzystając z doświadczenia misjonarzy i podkreślając odpowiedzialność całego Kościoła za głoszenie Ewangelii, wskazał w szczególny sposób na misyjne powołanie laikatu. Dziś trudno sobie „wyobrazić ewangelizację Afryki, Azji czy Ameryki Łacińskiej bez udziału świeckich”. Przy ogromnych odległościach dzielących wioski afrykańskie, misjonarz, który opiekuje się kilkunastoma czy nawet trzydziestoma kaplicami, w niedzielę może dotrzeć do dwóch, może trzech. W pozostałych nabożeństwa prowadzą katechiści – głoszą krótkie kazania, są także przygotowani do tego, by mogli udzielić Komunii św. osobom będącym w stanie łaski uświęcającej. I oni też nauczają. Misjonarz przyjeżdża raz na miesiąc, by sprawdzić wiedzę katechumenów i wyznaczyć kolejny materiał do opanowania” – wskazuje biskup ełcki. Podaje przykład Korei, którą zaczęli ewangelizować właśnie ludzie świeccy.
Czas na Azję
W pierwszym tysiącleciu Ewangelię przyjęła Europa, w drugim tysiącleciu – Ameryka i Afryka, teraz nadszedł czas na Azję. Pisał o tym św. Jan Paweł II w adhortacji apostolskiej „Ecclesia in Asia”. Zdaniem kard. Tagle, „w jakimś stopniu to już się dzieje”. „W niektórych częściach Azji, gdzie chrześcijaństwo jest bardzo niewielką mniejszością, cieszy się ono wielkim zainteresowaniem. Wśród niekatolików dochodzi do licznych nawróceń i chrztów w wieku dorosłym. Seminaria duchowne są pełne, na przykład w Wietnamie, w Korei, a nawet w Mjanmie. Wiele powołań jest również w Chinach”. Ale „misje są wciąż wyzwaniem w krajach, w których rządy są bardzo restrykcyjne”. Dlatego „misja ewangelizacyjna w Azji musi przybrać formę dialogu. Pokornego dialogu. Najpierw jest dialog życia, dialog świadectwa, a dopiero potem używamy słów, ale tylko jeśli są potrzebne. W dialogu z religiami, z kulturami, z ubogimi najważniejsze jest świadectwo życia. Wymaga to cierpliwości. Nie da się zaplanować, że w przyszłym roku będzie tyle i tyle nawróceń” – wskazuje były arcybiskup Manili na Filipinach.
Zwraca uwagę, że chrześcijaństwo narodziło się w Azji. „Uważamy je więc za jedną z wielkich religii pochodzących z tego kontynentu. Niestety, w wielu częściach Azji, jeśli nie w większości, chrześcijaństwo jest postrzegane jako religia zachodnia. Kiedy chrześcijaństwo przeniosło się do Europy, zaczęli stamtąd przyjeżdżać do Azji misjonarze. Zwyczaje i język są więc europejskie. Dlatego niektórzy Azjaci nie mogą dostrzec azjatyckiego charakteru chrześcijaństwa. Jak odzyskać, jak ponownie odkryć te azjatyckie korzenie chrześcijaństwa? Rozmawiając z ludźmi, zwracamy uwagę na przykład na to, że Jezus nauczał w sposób bardzo azjatycki: poprzez opowiadanie różnych historii, poprzez przypowieści. Wraz ze swymi uczniami zawsze był obecny wśród ludzi, jadł z nimi posiłki – to bardzo azjatyckie. Gdy ludzie to dostrzegają, zaczynają rozumieć, że nie jest to religia obca, że można być jednocześnie Azjatą i chrześcijaninem” – tłumaczy kard. Tagle.
Misjonarze z krajów misyjnych
Coraz częściej do państw tradycyjnie chrześcijańskich przybywają misjonarze z terenów uważanych za misyjne. One też chcą – jak mówi kard. Philippe Ouédraogo z Burkina Faso – „uczestniczyć w ewangelizacji świata”. „Uważam to za normalne. Otrzymaliśmy Ewangelię od żywotnych wspólnot w Europie, które wysłały do nas misjonarzy. Teraz nadeszła nasza kolej. Zwracamy to, co wcześniej otrzymaliśmy. Uważam, że taki jest właśnie sposób życia Kościoła” – stwierdza abp Benjamin Ndiaye z Senegalu, dodając, że „nadszedł czas, by misjonarze afrykańscy przybyli do Europy”.
Przewodniczący Papieskich Dzieł Misyjnych w latach 2017-2023 abp Giovanni Pietro Dal Toso zaznacza, że jesteśmy obecnie świadkami zmiany klasycznego modelu misji, „który polegał na tym, że misjonarz z Północy jechał na Południe”. Różne są tego powody. Pierwszym, „bardzo widocznym, jest wzrastająca sekularyzacja krajów zachodnich, z której powodu mamy mniej gorliwości w wierze, mniej powołań, a tym samym mniej osób, które mogą wyjechać na misje. I choć wciąż są misjonarze – kapłani, osoby konsekrowane, świeccy, a nawet całe rodziny – to nie ma już tego dawnego modelu”. Drugi powód związany jest tym, że „Bóg wzbudza nowe formy misji, które są równie cenne”. „Mamy coraz więcej misjonarzy przyjeżdżających do Europy i Ameryki Północnej z diecezji afrykańskich i latynoamerykańskich. Można powiedzieć, że są to «zwrotni» misjonarze «ad gentes», którzy z krajów misyjnych przyjeżdżają do naszych krajów zachodnich. Ważnym zjawiskiem, choć mniej znanym, jest wzajemna pomoc młodych Kościołów lokalnych. Na przykład jest wiele wymiany personelu pomiędzy diecezjami afrykańskimi. Te, które mają więcej duchownych dzielą się nimi z tymi, które mają ich mniej. Jeszcze mniej znanym, ale narastającym zjawiskiem są wyjazdy całych rodzin na misje. Nowym typem misji są także wspólnoty pochodzące z Afryki, Ameryki Łacińskiej lub Azji, często złożone migrantów z dawnych krajów misyjnych, którzy przybywają na Zachód. Są one bardzo aktywne w Kościele lokalnym, który ich przyjmuje. W niektórych krajach zachodnich są to wręcz najbardziej żywe wspólnoty katolickie” – podkreśla abp Dal Toso.
Przestrzega jednocześnie przed tezą, że misjonarze świeccy zastąpią malejącą liczbę kapłanów-misjonarzy. „Nie chodzi tu o zastępowanie. Tylko kapłan może sprawować sakramenty i świeccy nie zrobią tego za niego. Są jednak środowiska, w których na przykład świadectwo rodziny może wywrzeć większy wpływ niż świadectwo kapłana. Świadectwo rodzin chrześcijańskich jest tym bardziej ważne, że dziś obserwujemy w świecie kryzys instytucji rodziny. Nie zapominajmy, że w czasach cesarstwa rzymskiego jednym z atutów chrześcijaństwa była właśnie rodzina, oparta na trwałym małżeństwie kobiety i mężczyzny, miłości rodziców i dzieci. To dawało do myślenia kulturze pogańskiej. Myślę, że obecnie w niektórych środowiskach świadectwo rodzin chrześcijańskich może taką rolę pełnić. Bardzo ważne jest to, byśmy nie uważali tych dwóch powołań za alternatywne. Klasyczne powołanie misyjne kapłana czy siostry zakonnej nadal zachowuje swe podstawowe znaczenie. Ale może być ono uzupełniane przez rodziny jadące na misje. Chodzi tu o odmienne powołania, które się wzajemnie wspomagają. Lubię mówić, że są to powołania, bo to wskazuje, że biorą się z inicjatywy Boga. To Bóg powołuje do bycia misjonarzem, zarówno kapłanów, zakonników, zakonnice, jak i rodziny. To boskie pochodzenie powołania popycha człowieka do tego, by stał się misjonarzem” – zauważa włoski arcybiskup.
Misyjni rekordziści
Niestety, nie ma instytucji, która prowadziłaby centralny rejestr misjonarzy pracujących na świecie. Dlatego nieznana jest ich ogólna liczba. Dyrektor Papieskich Dzieł Misyjnych ks. Maciej Będziński wyjaśnia, że bierze się to stąd, iż w poszczególnych krajach przyjmuje się różne definicje misjonarza. Bywa, że nazywa się tak każdego duchownego pracującego zagranicą, a w zgromadzeniach misyjnych – wszystkich ich członków, choć czasem pracują oni w parafiach we własnej ojczyźnie. Przeszkodą w sporządzeniu dokładnych statystyk jest też niekiedy duża rotacja personelu misyjnego.
Publikowane w „Annuarium Statisticum Ecclesiae” (Roczniku Statystycznym Kościoła) dane przynoszą jedynie liczbę stacji misyjnych. Według watykańskich statystyk jest ich 134,4 tys. – jednak w zaledwie 3284 z nich duchowny mieszka na stałe, a nieco ponad 131 tys. pozostałych ma duszpasterza dojeżdżającego z różną częstotliwością (dane z 31 grudnia 2020 roku).
Wiadomo też, że rekordzistką, gdy chodzi o liczbę misjonarzy, pozostaje Hiszpania. Pochodzi z niej 11 tys. misjonarzy pracujących na całym świecie. Jednak ich liczba stale spada (w 2017 r. było ich ponad 13 tys.), są bowiem coraz starsi i nie mają następców. Podobnie dzieje się w innych, dawnych „potęgach” misyjnych: we Francji, Holandii czy Belgii. Natomiast najwięcej funduszy na cele misyjne napływa ze Stanów Zjednoczonych (37 mln dolarów). W Europie pierwsza (a druga na świecie) jest Hiszpania (z kwotą 16,5 mln dolarów).
Były dyrektor Papieskich Dzieł Misyjnych w Polsce ks. Tomasz Atłas uważa, że pod względem zaangażowania misyjnego, Polska w skali europejskiej jest „jednym z najbardziej dynamicznych Kościołów”. „Owszem, finansowo biją nas na głowę Anglicy, Niemcy czy Hiszpanie, natomiast personalnie już nie. Hiszpania [nowych] misjonarzy praktycznie już nie posyła, trochę więcej wyjeżdża Włochów. Jesteśmy na czwartym, piątym miejscu i myślę, że nie jest najgorzej. Chociaż, z drugiej strony, zważywszy na to, jak się Kościół w Polsce wciąż rozwija i jak polepsza nasz status materialny w porównaniu z sytuacją sprzed 15-20 lat, to wydaje mi się, że od strony finansowej moglibyśmy wnosić o wiele więcej”. Polskich misjonarzy jest obecnie na świecie 1690 (o 53 mniej niż przed rokiem), zaś polscy katolicy wydają na projekty misyjne około miliona dolarów rocznie.
*
Abp Dal Toso podkreśla, że praca misyjna zawsze będzie obecna w Kościele, „ponieważ to sam Jezus chciał rozpowszechniania Ewangelii”, a ponadto „młode Kościoły, te, które otrzymały Ewangelię sto czy dwieście lat temu, nadal potrzebują umocnienia”. Praca misyjna musi trwać także dlatego, że nauczanie Chrystusa dotychczas dotarło do zaledwie jednej trzeciej ludzkości. Dlatego „misja «ad gentes» jest zawsze konieczna w Kościele”, który z natury swej jest misyjny. Oznacza to, „że misje nie są tylko jednym z elementów życia Kościoła, ale są konstytutywne dla jego natury” i „Kościół nie-misyjny nie byłby Kościołem”.
pb/KAI