W uwagi na dużą odległość od kościoła parafialnego w Atok, dojeżdżamy regularnie do tych kaplic, aby głosić Słowo Boże, katechezy i sprawować sakramenty. Na ogół są to stare kaplice zbudowane z gliny i gałęzi, kryte trzciną lub starą dziurawą blachą.
Jednak w ciągu 10 lat pobytu marianów w parafii Atok udało się wybudować, głównie staraniem ks. Krzysztofa Pazio MIC, kilka nowych kaplic. Jedna z nich, w wiosce Kodjans, jest pod wezwaniem bł. Jerzego Matulewicza. To właśnie tam, 20 km od naszego domu, w stronę serca buszu, po trudnej, wyboistej i pełnej niebezpiecznych dołków drodze, udaliśmy się 29 stycznia dla uczczenia naszego Ojca Odnowiciela. Było nas w sumie 15 marianów. Nasi goście: o. generał Andrzej Pakuła MIC, ks. Ryszard Górowski MIC, ks. Andrzej Tokarczyk MIC, br. Łukasz Wierzchowski MIC oraz obie nasze wspólnoty z Atok i Ngoya, 5 księży, 6 seminarzystów (pośród nich dwóch nowowyświęconych diakonów).
Po słowach przywitania i wprowadzenia w klimat liturgii przez przełożonego wikariatu kameruńskiego ks. Krzysztofa Pazio MIC, głos zabrał szef tradycyjny wioski, który w płomiennym przemówieniu wyraził radość z obecności tak wielu marianów, wdzięczność za dar nowej, pięknej kaplicy oraz prośbę o tabernakulum, aby móc adorować Pana Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie. Mszy świętej przewodniczył ks. Andrzej Tokarczyk MIC, a kazanie wygłosił ks. Ryszard Górowski MIC. Kaznodzieja, niejako odpowiadając na pragnienie wioski wyrażone ustami ich szefa, aby mieć w kaplicy stałą sakramentalną obecność Pana Jesusa, powiedział, że Pan Bóg chce mieszkać, być czczony i adorowany w naszym sercu. W słowach tych dało się usłyszeć echo tego, co Chrystus powiedział do Samarytanki, iż przyjdzie czas, że ani na tej górze, ani w innym miejscu nie będzie się czcić Boga, lecz prawdziwi Jego czciciele będą Go czcić w duchu i prawdzie i że to właśnie takich czcicieli chce mieć nasz Ojciec Niebieski.
Kaplica była pięknie udekorowana gałęziami palm. Liturgia była bardzo żywa i dynamiczna dzięki dwóm chórom, które przybyły na tę uroczystość specjalnie zamówioną półciężarówką. Śpiewom liturgicznym towarzyszyły jak zwykle tańce przy akompaniamencie balafonów, na których grali mężczyźni i gesty ,,mowy ciała’’ wyrażane przez flety, którymi wymachiwały kobiety. W procesji z darami obok plantenów, orzeszków ziemnych, trzciny cukrowej, kury, jaj i manioku mieszkańcy wioski ofiarowali o. generałowi kozę i kozła.
Na koniec mszy o. generał skierował słowo do uczestników liturgii, dziękując im za serdeczne i gorące przyjęcie. Przed błogosławieństwem końcowym pomodliliśmy się w intencjach Ojca Świętego w celu uzyskania odpustu zupełnego oraz przez wstawiennictwo bł. Jerzego Matulewicza o nowe powołania do naszego Zgromadzenia.
Po Eucharystii wszyscy marianie zostali zaproszeni przez szefa tradycyjnego wioski do jego domu na agapę. Po posiłku nasi goście w towarzystwie przewodnika, ks. Krzysztofa Pazio MIC, kontynuowali podróż do serca buszu, aby odwiedzić zaprzyjaźnioną z nami wspólnotę księży i sióstr pracujących na misji Essiengbot, pokrzepić się nawzajem wiarą i następnego dnia udać się na wyprawę do niedostępnych na ogół dla “zwykłych śmiertelników” dzikich i niebezpiecznych rejonów afrykańskiej dżungli. My zaś, którzy na stałe przebywamy w Kamerunie, wróciliśmy do naszych domów i obowiązków wysławiając Pana za wielkie rzeczy, jakie dla nas uczynił.
Paweł Rawski MIC
Więcej (zdjęcia) na: www.marianie.pl