Ku duszpasterstwu bliskości. Rozmowa Papieża ze słowackimi jezuitami

W czasopiśmie włoskich jezuitów «Civiltà Cattolica» z 2 października o. Antonio Spadaro, redaktor naczelny pisma, opublikował rozmowę Papieża Franciszka z grupą słowackich jezuitów, z którymi spotkał się 12 września, na zakończenie pierwszego dnia swojej podróży apostolskiej. Poniżej publikujemy zapis rozmowy.

Bratysława, niedziela 12 września 2021 r., godz. 17.30. Papież Franciszek przed chwilą zakończył w Nuncjaturze Apostolskiej spotkanie z przedstawicielami Ekumenicznej Rady Kościołów. Po uporządkowaniu krzeseł po poprzednim spotkaniu 53 słowackich jezuitów zajmuje miejsca w sali. Franciszek wchodzi i pozdrawia: «Dobry wieczór, witam was! Dziękuję za tę wizytę. Nie wiedziałem, że na Słowacji jest tak wielu jezuitów. Widać, że ta ‘zaraza’ szerzy się wszędzie». Zebrani wybuchają śmiechem. Franciszek prosi o pytania, ponieważ, jak mówi, ponownie wywołując śmiech, «naprawdę nie czuję się na siłach, by wygłaszać przemówienie do jezuitów».

Prowincjał słowackiej prowincji skierował do Papieża kilka słów pozdrowienia: «Ojcze, pragnę z całego serca podziękować za to zaproszenie, które było dla nas niespodzianką. Jest to dodanie otuchy dla naszego życia wspólnotowego i duszpasterstwa. Na Słowacji jest wielu jezuitów. Pragnę zapewnić, że Towarzystwo chce być do dyspozycji Ojca Świętego i potrzeb Kościoła».

Papież odpowiada żartem: «Dziękuję. To pomysł o. Antoniego Spadara, żeby zapraszać jezuitów podczas moich podróży apostolskich, bo daje mu to materiał do napisania artykułu do «La Civiltà Cattolica», która zawsze publikuje te rozmowy!». I dalej: «Zatem czekam na pytania. Rzućcie piłkę do bramkarza. Dalej!».

Jeden z jezuitów pyta: «Jak Ojciec Święty się czuje?»

Jeszcze żyję. Chociaż niektórzy chcieliby mojej śmierci. Wiem, że dochodziło nawet do spotkań prałatów, którzy uważali, że stan Papieża jest poważniejszy niż to, co mówiono. Przygotowywali się do konklawe. Cierpliwości! Dzięki Bogu mam się dobrze. Decyzja o operacji była decyzją, której nie chciałam podjąć — przekonał mnie do tego pielęgniarz. Pielęgniarze i pielęgniarki czasami lepiej rozumieją sytuację niż lekarze, ponieważ mają bezpośredni kontakt z pacjentami.

Jeden z jezuitów, który przez prawie 15 lat pracował w Radiu Watykańskim, zapytał, co powinno leżeć na sercu jezuitom w ich pracy duszpasterskiej na Słowacji.

Zawsze przychodzi mi na myśl jedno słowo: «bliskość».

Bliskość wobec Boga. Przede wszystkim — nie opuszczać modlitwy! Prawdziwa modlitwa, modlitwa serca, a nie modlitwa formalna, która nie dotyka serca. Modlitwa, która zmaga się z Bogiem i zna pustynię, na której nic się nie czuje. Bliskość wobec Boga – On zawsze na nas czeka. Możemy mieć pokusę, by powiedzieć: nie mogę się modlić, bo jestem zajęty. Ale On też jest zajęty. Jest zajęty byciem obok ciebie, czekaniem na ciebie.

Po drugie: bliskość między wami, miłość między braćmi. Surowa miłość jezuitów jest bardzo subtelna, miłosierna, ale i surowa — miłość ludzka. Boli mnie, gdy wy lub inni księża «wykańczacie się» nawzajem. To blokuje, uniemożliwia postęp. Te problemy były obecne już od początku istnienia Towarzystwa. Pomyślmy, na przykład, o cierpliwości, jaką Ignacy miał do Simona Rodrigueza. Trudno jest tworzyć wspólnotę, ale bliskość między wami jest naprawdę ważna.

Po trzecie: bliskość wobec biskupa. To prawda, że są biskupi, którzy nas nie chcą, to jest prawda, tak. Ale niech nie znajdzie się jezuita, który by źle mówił o biskupie! Jeśli jakiś jezuita myśli inaczej niż biskup i ma odwagę, niech idzie do biskupa i niech mu powie, co myśli. A kiedy mówię biskup, mam na myśli także papieża.

Po czwarte: bliskość wobec ludu Bożego. Macie być — jak powiedział nam Paweł VI 3 grudnia 1974 r. — tam, gdzie są skrzyżowania dróg, gdzie krzyżują się idee, tam są jezuici. Przeczytajcie uważnie i rozważcie to przemówienie Pawła VI do 32. Kongregacji Generalnej — jest to najpiękniejsza rzecz, jaką papież kiedykolwiek powiedział do jezuitów. To prawda, że jeśli naprawdę jesteśmy ludźmi, którzy idą na rozdroża i granice, będziemy stwarzać problemy. Tym, co uchroni nas przed popadnięciem w głupie ideologie, jest bycie blisko ludu Bożego. Wtedy będziemy mogli iść naprzód i z otwartym sercem. Oczywiście może się zdarzyć, że któryś z was będzie entuzjastycznie nastawiony, a potem przyjdzie prowincjał i go powstrzyma, mówiąc: «Nie, to nie jest dobre». I wtedy trzeba iść naprzód z gotowością do posłuszeństwa. Bycie blisko ludu Bożego jest tak ważna, ponieważ nas «zaszeregowuje». Nigdy nie zapominajcie, skąd zostaliśmy wzięci, skąd pochodzimy — z naszego ludu. Jeśli jednak odrywamy się i podążamy w kierunku jakiejś… eterycznej uniwersalności, tracimy wówczas korzenie. Nasze korzenie są w Kościele, który jest ludem Bożym.

Proszę was więc o cztery bliskości: wobec Boga, między wami, w stosunku do biskupów i Papieża oraz bliskość wobec ludu Bożego, która jest najważniejsza.

Głos zabiera jeden z jezuitów i przypomina, że jest tam około dwudziestu zakonników, którzy tak jak on przyjęli potajemnie święcenia kapłańskie. Mówi, że dorastanie w świecie pracy było dla nich wspaniałym doświadczeniem…

Praca, aby zarobić na chleb… praca fizyczna czy intelektualna to praca, to zdrowie. A lud Boży, jeśli nie pracuje, to nie je…

Jeden z obecnych zaczyna od słów: «Jestem o dwa lata młodszy od Waszej Świątobliwości», a Papież odpowiada: «…ale nie wyglądasz! Robisz sobie makijaż!». Pozostali się śmieją. Kontynuuje: «Wstąpiłem do Towarzystwa Jezusowego w 1968 r. jako uchodźca. Należałem do prowincji szwajcarskiej przez 48 lat, a teraz od 5 lat jestem tutaj. Żyłem w bardzo różnych Kościołach. Dziś widzę, że wielu chce się wycofać lub szuka pewników w przeszłości. W czasach komunizmu doświadczyłem duszpasterskiej kreatywności. Niektórzy mówili nawet, że nie można było kształcić jezuitów w czasach komunizmu, ale inni to robili, i jesteśmy tutaj. Za jaką wizją Kościoła możemy podążać?»

Wypowiedziałeś bardzo ważne słowo, które określa cierpienie Kościoła w tym momencie: pokusa odwrotu. Cierpimy dziś na to w Kościele — ideologia wycofywania się. Jest to ideologia, która kolonizuje umysły. Jest to forma ideologicznej kolonizacji. Tak naprawdę nie jest to problem powszechny, ale raczej specyficzny dla Kościołów w niektórych krajach. Boimy się życia. Powtórzę to, co już powiedziałem grupie ekumenicznej, z którą spotkałem się tu przed wami: wolność nas przeraża. W świecie, który jest tak uwarunkowany przez uzależnienia i wirtualność, boimy się być wolnymi. Podczas poprzedniego spotkania posłużyłem się przykładem Wielkiego Inkwizytora z powieści Dostojewskiego. Przychodzi on do Jezusa i mówi do Niego: «Dlaczego dałeś wolność? Jest niebezpieczna!». Inkwizytor zarzuca Jezusowi, że dał nam wolność — wystarczyłoby trochę chleba i nic więcej. To dlatego dziś wraca się do przeszłości — aby szukać bezpieczeństwa. Boimy się celebrować przed ludem Bożym, który patrzy nam w twarz i mówi nam prawdę. Przeraża nas rozwijanie doświadczeń duszpasterskich. Myślę o pracy, która została wykonana na Synodzie na temat rodziny — o. Spadaro był tam obecny — aby uświadomić ludziom, że pary będące w drugim związku nie są już skazane na piekło. Przeraża nas towarzyszenie ludziom o odmiennej orientacji seksualnej. Boimy się rozdroży, o których mówił nam Paweł VI . To jest zło chwili obecnej. Szukanie drogi w sztywności i w klerykalizmie, które są dwoma wypaczeniami. Myślę, że dziś Pan domaga się od Towarzystwa, aby było wolne, z modlitwą i rozeznawaniem. Jest to wspaniały czas, czas pięknej fascynacji, nawet jeśli jest to fascynacja krzyżem — piękna fascynacja, by nieść dalej wolność Ewangelii. Wolność! Możecie doświadczyć tego zawracania w waszej wspólnocie, w waszej prowincji, w Towarzystwie. Trzeba być uważnym i czuwać. Moje słowa nie są pochwałą nieroztropności, ale chcę wam wskazać, że odwrót nie jest właściwą drogą. Jest nią natomiast podążanie naprzód w rozeznawaniu i posłuszeństwie.

Jeden z jezuitów pyta, jak Papież postrzega dzisiaj Towarzystwo. Mówi o pewnym braku żarliwości, o chęci szukania bezpieczeństwa, bardziej niż pójścia na rozdroża, o których mówił Paweł VI , bo to nie jest łatwe.

Nie, z pewnością nie jest łatwe. Ale kiedy czuje się, że brakuje zapału, trzeba dokonać rozeznania, aby zrozumieć, dlaczego. Musisz o tym porozmawiać ze swoimi braćmi. Modlitwa pomaga zrozumieć, czy i kiedy brakuje zapału. Trzeba porozmawiać o tym z braćmi, z przełożonymi, a następnie dokonać rozeznania, aby sprawdzić, czy jest to przygnębienie, czy też jest to bardziej zaniedbanie wspólnotowe. Ćwiczenia duchowe dają nam możliwość znalezienia odpowiedzi na takie pytania. Jestem przekonany, że nie znamy dobrze Ćwiczeń. Uwagi i zasady rozeznawania są prawdziwym skarbem. Musimy je lepiej poznać.

Ktoś z obecnych przypomina, że Papież często mówi o kolonizacjach ideologicznych, które są diabelskie. Odnosi się między innymi do kwestii «gender».

Ideologia ma zawsze, jak mówisz, diabelski urok, ponieważ nie jest wcielona. Żyjemy obecnie w cywilizacji ideologii, to prawda. Musimy je zdemaskować u korzeni. Ideologia gender, o której mówisz, jest niebezpieczna, tak. W moim rozumieniu jest ona niebezpieczna, ponieważ jest abstrakcyjna w stosunku do konkretnego życia osoby, tak jakby człowiek mógł abstrakcyjnie decydować, według własnego uznania, czy i kiedy ma być mężczyzną bądź kobietą. Abstrakcja dla mnie jest zawsze problemem. Nie ma to jednak nic wspólnego z kwestią homoseksualizmu. Jeśli jest jakaś para homoseksualna, możemy prowadzić z nią pracę duszpasterską, iść naprzód na spotkanie z Chrystusem. Kiedy mówię o ideologii, mówię o idei, o abstrakcji, dla której wszystko jest możliwe, a nie o konkretnym życiu ludzi i ich rzeczywistej sytuacji.

Jeden z jezuitów dziękuje Papieżowi za słowa o dialogu żydowsko-chrześcijańskim.

Dialog postępuje. Należy bezwzględnie unikać przerywania, zerwania dialogu, przerwania go przez nieporozumienia, jak to się czasem zdarza.

Ktoś z uczestników spotkania mówi Papieżowi o sytuacji Kościoła słowackiego i wewnętrznych napięciach. Niektórzy nawet uważają Waszą Świątobliwość za heterodoksyjnego, inni z kolei idealizują. My, jezuici — mówi — staramy się przezwyciężyć ten podział. Pyta: «Jak Ojciec Święty radzi sobie z ludźmi, którzy patrzą na niego podejrzliwie?».

Na przykład, jest duża katolicka stacja telewizyjna, która bez przerwy nieskrępowanie oczernia Papieża. Ja sam mogę zasługiwać na ataki i obelgi, bo jestem grzesznikiem, ale Kościół na to nie zasługuje — jest to dzieło diabła. Powiedziałem to także niektórym z nich.

Owszem, są też duchowni, którzy źle o mnie mówią. Czasami brakuje mi cierpliwości, zwłaszcza gdy wydają osądy bez nawiązania prawdziwego dialogu. Nic nie mogę na to poradzić. Idę jednak dalej, bez wchodzenia w ich świat idei i fantazji. Nie chcę się w to zagłębiać i dlatego wolę głosić, głosić… Niektórzy zarzucali mi, że nie mówię o świętości. Twierdzą, że zawsze mówię o sprawach społecznych i że jestem komunistą. A przecież napisałem całą adhortację apostolską na temat świętości, Gaudete et exsultate.

Teraz mam nadzieję, że dzięki decyzji o powstrzymaniu automatycznego stosowania dawnego rytu można będzie powrócić do prawdziwych intencji Benedykta XVI i Jana Pawła II . Moja decyzja jest owocem konsultacji ze wszystkimi biskupami świata, przeprowadzonej w ubiegłym roku. Od tej pory ten, kto chce celebrować według vetus ordo, musi poprosić o pozwolenie Rzym, tak jak to się robi w przypadku birytualizmu. Ale są młodzi, którzy po miesiącu od przyjęcia święceń idą do biskupa i proszą o to. Jest to zjawisko, które świadczy o tym, że się cofamy.

Pewien kardynał opowiadał mi, że dwóch nowo wyświęconych księży przyszło do niego z prośbą o możliwość nauki łaciny, aby móc dobrze sprawować liturgię. On, który ma poczucie humoru, odpowiedział: «Ale w diecezji jest tylu Latynosów! Uczcie się hiszpańskiego, aby móc głosić kazania. Później, kiedy już nauczycie się hiszpańskiego, wróćcie do mnie, a powiem wam, ilu jest Wietnamczyków w diecezji, i poproszę was, abyście uczyli się wietnamskiego. A gdy nauczycie się wietnamskiego, dam wam pozwolenie na naukę łaciny». W ten sposób ich «uziemił», sprowadził ich na ziemię. Ja idę naprzód nie dlatego, że chcę zrobić rewolucję. Robię to, co czuję, że powinienem robić. Wymaga to wiele cierpliwości, modlitwy i miłosierdzia.

Jeden z jezuitów mówi o powszechnym strachu przed uchodźcami.

Uważam, że trzeba przyjmować migrantów, ale to nie wszystko — należy ich przyjmować, chronić, promować i integrować. Wszystkie te cztery kroki są potrzebne, aby naprawdę ich przyjąć. Każdy kraj winien wiedzieć, w jakim stopniu może to zrobić. Pozostawienie migrantów bez integracji jest pozostawieniem ich w nędzy, co jest równoznaczne z nieprzyjmowaniem ich. Należy jednak dobrze zbadać to zjawisko i zrozumieć jego przyczyny, zwłaszcza geopolityczne. Trzeba zrozumieć, co dzieje się w basenie Morza Śródziemnego oraz jakie gry o kontrolę i panowanie prowadzą mocarstwa leżące nad tym Morzem. I zrozumieć, dlaczego, i jakie są tego konsekwencje.

Spotkanie zakończyło się odmówieniem modlitwy Zdrowaś Mario i błogosławieństwem.

 www.osservatoreromano.va/pl 12 października 2021

Copyright © by L’Osservatore Romano 

Wpisy powiązane

VIII Zebranie pallotyńskiej Regii w Rio de Janeiro

Orędownicy dla młodych

Ks. Leszek Kryża SChr: Jeździmy na Ukrainę by pokazać, że zgodnie z apelami Papieża Franciszka – nie zapominamy o wojnie